Opozycja bije pianę
Rozmowa z MARKIEM KARWANEM, przewodniczącym GKSŻ
- Za oknem jeszcze zima, ale w Warszawie było bardzo gorąco...
- W pierwszej kolejności skupiam się na inicjatorach tej akcji. Dlaczego 1,5 roku temu Rusko nie stanął do wyborów na przewodniczącego, a Tillinger jeśli dobrze pamiętam, dostał jedynie osiem głosów? Wtedy ci panowie nie mieli wiele do powiedzenia. Dwa lata temu ta dyscyplina była w katastrofalnym stanie. W tej chwili wszystko prostujemy i pokazujemy, że żużel może być sprawnie zarządzany organizacyjnie i finansowo. Niestety słabością był wybór władz w październiku. Dlatego przed ubiegłym sezonem nie byliśmy w stanie przygotować właściwego regulaminu. Stąd brały się te wszystkie nieporozumienia. Teraz wszystko udało się naprawić.
- Czyli nie przejmuje się pan tą żółtą kartką?
- A od kogo jest ta kartka? Spójrzmy co się stało z klubami, do których zawitał Tillinger. Polonia Bydgoszcz musiała się przekształcić w BTŻ, to samo spotkało Polonię Piła, Gwardia Warszawa już nawet nie istnieje. Nikt się nie pyta, dlaczego Atlas Wrocław zmieniał do niedawna trenerów jak rękawiczki, nie szkoli młodzieży, dlaczego Rusko przed każdym posiedzeniem GKSŻ przekupuje działaczy mniejszych klubów. W Lublinie do dziś plują sobie w brodę, że dali się namówić na sądowy spór z Jerzym Kaczmarkiem. A później w każdym głupawym numerze "Tygodnika Żużlowego" ten człowiek kreuje się na uzdrowiciela polskiego żużla. Przejmować się zakłamanym Jackiem Ziółkowskim, który zrujnował Lublin, a teraz przeniósł się do Rzeszowa?
- Opozycja wobec prezydium GKSŻ jednak rośnie...
- Spójrzmy jaka jest w tej chwili sytuacja tej dyscypliny w naszym kraju. Prowadzimy zaawansowane rozmowy z trzema firmami, które są zainteresowane mianem strategicznego sponsora ekstraligi, lada dzień będą sfinalizowane negocjacje ze sponsorem kadry narodowej na Drużynowy Puchar Świata, dzięki czemu nasza reprezentacja będzie miała choćby jednakowe stroje. Dlaczego nie osiągnął tego Rusko, gdy był menedżerem? Kluby ekstraligowe dzięki audytom mają uporządkowane finanse, stajemy się dla sponsorów coraz bardziej wiarygodnymi partnerami, mamy wytyczony kierunek działań w sprawie oświetlenia na stadionach. To osiągnięcia prezydium. Co mogą zaproponować nasi przeciwnicy?
- Jeden z zarzutów to brak promocji żużla w mediach.
- Gdy prawami telewizyjnymi zajmowali się Rusko z Tillingerem jedynie bili pianę, że żużla nigdzie nie widać. Sam zdecydowałem, że prawa medialne znajdą się w gestii GKSŻ. Teraz ekstraliga na trzy lata podpisała umowę z Polsatem, niższe ligi 30 razy w roku będą pokazywane w Tele 5. Chyba jeszcze nigdy sytuacja medialna tej dyscypliny nie była tak dobra.
- Przeciwnicy zgodnie twierdzą, że nie powinien pan łączyć funkcji przewodniczącego GKSŻ i prezesa Apatora/Adriany.
- Przypuszczam, że to wynika z faktu, że w poprzedniej kadencji musiały zdarzać się przypadki naginania prawa. Wystarczy sprawdzić, kto wtedy zasiadał w prezydium. Proszę mi powiedzieć, jakie to korzyści odniósł Apator z tego tytułu. Bo ja nie widzę żadnych. Działam, tak jak prezydium, dla dobra całego polskiego żużla, a nie jednego klubu.
- Czy to prawda, że GKSŻ przekroczyła swój ubiegłoroczny budżet?
- Gdy objąłem władzę od razu dostaliśmy o 100 tys. zł mniej, a zadania pozostały dokładnie takie same. W sumie nasz budżet wynosił 270 tys., a wydaliśmy faktycznie o 50 tys. więcej. Same podróże zagraniczne kosztowały 20 tys. zł. Ani ja, ani nikt z prezydium nie wziął nawet jednej delegacji, choć mieliśmy takie prawo. Nadwyżka wzięła się tylko i wyłącznie z działalności statutowej.
- Podobno jest pan pierwszym hamulcowym, jeżeli chodzi o tworzenie ligi zawodowej?
- Czasami mam wrażenie, że Rusko działa w jakimś innym świecie. Nie można porównywać żużla do koszykówki, gdzie istnieje pewnie kilkaset klubów, a wśród nich jest kilka zawodowych. Ośrodków żużlowych jest w sumie 21. i praktycznie działają w realiach zawodowych, choć nie wszyscy działacze zdają sobie z tego sprawę. W prezydium dokonaliśmy wstępnej kalkulacji i wyszło nam, że sama działalność spółki będzie kosztować około 600 tys. zł. Na ubiegłorocznym plenum wszyscy przyznali nam rację, oprócz Ruski. Według niego menedżerowi zarządzającemu tą spółką wystarczy zapłacić 1500 zł, czyli wynagrodzenie średniego referenta. I taki człowiek ma nas reprezentować na hermetycznych warszawskich salonach? Ma być partnerem dla firm i instytucji obracających milionami złotych? Nie mogę tego zaakceptować, bo doskonale wiem, na jakim pułapie trzeba wtedy się poruszać. Mówiąc takie rzeczy Rusko uprawia zwykły populizm i robi ludziom wodę z mózgu.
- Maślanka z kolei zarzuca, że prezydium przywłaszcza sobie zasługi innych, na przykład sprawę band pneumatycznych.
- To pomysł z ubiegłego roku, a dopiero teraz jest realizowany. Gdy dyskutowaliśmy na plenum o tej sprawie Rusko pierwszy się wyrywał, że się wszystkim zajmie. Prezydium wyraziło zgodę. A potem dowiaduję się, że od początku była to inicjatywa Atlasu, a prezydium nic w tej sprawie nie zrobiło. A nam nie zależy na rozgłosie. Chcemy z żużla stworzyć mocną i liczącą się w naszym kraju dyscyplinę.