bydgoszcz sprzedała mecz, heheh
gorzej niz zwykle jezdzili gollobowie, ale o tym w watku polonia - apator; tu chce zaserwowac cos extra, co moim zdaniem utnie spekulacje i pokaze na co byl tomcio wkurzony (lekko mowic), oto info z nowosci:
miłej lektury; oj bydzia nie pomoze apatorowi, wlokniarz rozmiesie bydzie:)
Windykator z Torunia dobiera się do prywatnych majątków członków zarządu bydgoskiego klubu
Polonia osaczona
Waldemar Ziemiński, właściciel biura windykacyjno-prawnego "Negocjator" z Torunia, wykupił od Piotra Protasiewicza dług, który ma u żużlowca bydgoski klub. Windykator zapowiada, że odzyska pieniądze, choć Polonia tonie w długach i nie ma nawet sprzętu, który można by wystawić na licytację. Jak? Z prywatnego majątku członków zarządu Polonii, czyli między innymi byłego ministra ochrony środowiska Antoniego Tokarczuka i znanego żużlowca Tomasza Golloba.
- Zdecydowałem się sprzedać wierzytelność wobec Polonii, ponieważ nie widziałem szans na odzyskanie tych pieniędzy - stwierdza Piotr Protasiewicz. - Miałem dość czekania i zwodzenia mnie. Choć narażałem dla Bydgoszczy swoje zdrowie, nie było ze strony Polonii chęci zapłacenia za moją pracę. Chyba więc trudno mi się dziwić, że kiedy nadarzyła się okazja odzyskać sporą część moich pieniądze, skorzystałem z niej.
Dług Polonii wobec Piotra Protasiewicza wynikał z dwóch kontraktów. Za 2000 rok Polonia zalegała żużlowcowi 246 tysięcy złotych, a za rok 2002 - 100 tysięcy. Odsetki wynikające z zaległości wynoszą obecnie ponad 30 tysięcy złotych.
6 milionów wpływu
- Wykupiłem tę wierzytelność, ponieważ nie mam wątpliwości, że ją odzyskam - zapewnia Waldemar Ziemiński, właściciel Biura Windykacyjno-Prawnego "Negocjator". - I wbrew pozorom nie jest to aż tak trudna sprawa.
Patrząc jednak na sytuację panującą w Polonii Bydgoszcz można wątpić w słowa windykatora. Formalnie od 2001 roku klubem kieruje ten sam zarząd, który niedawno znalazł się pod ostrzałem mediów i kibiców. Wybrany został nowy zarząd. Jednak choć miał obowiązek skierować już kilka miesięcy temu do sądu wniosek o rejestrację, żadne pismo do Krajowego Rejestru Sądowego nie wpłynęło. Dopóki sąd nie wypowie się, czy wybór nowego zarządu odbył się z prawem - zarząd działa "pod warunkiem zawieszającym". Zarząd może więc okazać się nielegalny. Jak dotąd bydgoska Polonia nie przedstawiła też bilansu finansowego za rok ubiegły, choć powinna to zrobić do końca maja. W klubie kluczową rolę odgrywa jego dyrektor - tyle że zgodnie ze statutem takiej funkcji być nie powinno.
Tymczasem jeszcze dwa lata temu, w trakcie sezonu 2001, bydgoska Polonia miała przychód ponad 6 milionów złotych. Między innymi reklamodawcy zapłacili Polonii prawie 2 miliony złotych, a "działalność statutowa" przyniosła 3,9 mln złotych. Polonia została jednak wzięta pod lupę kontrolerów z Urzędu Miasta w Bydgoszczy. Samorządowcy do kontroli mieli pełne prawo, ponieważ od 1996 roku klub nieodpłatnie korzysta z obiektów miejskich.
Bankiety za drogie
- BKS Polonia w latach 2000-2002 za czasów prezesa Lecha Różyckiego i dyrektora Tadeusza Chylińskiego nieprawidłowo wykorzystała 51 procent dotacji z Urzędu Miasta - stwierdza Jerzy Wiśniewski z biura prasowego prezydenta Bydgoszczy. - Klub z tego powodu musi zwrócić kasie miejskiej 945 tysięcy złotych wraz z odsetkami. Ponadto w latach 2000-2002 zawyżono kwotę planowanych kosztów szkolenia dzieci i młodzieży na kwotę 131 tysięcy złotych. Te pieniądze też są do zwrotu. Poza tym wydatki Polonii w latach 2000-2002 na fundusz reprezentacyjny przekraczały dopuszczony w ustawie limit aż o 580 tysięcy złotych. Spora część wydatków to prezenty, bankiety, posiedzenia Zarządu i Prezydium Zarządu. Ujawniono rażące zaniedbania przy wynajmowaniu obiektów. Władze klubu czyniły to bez wiedzy władz miasta.
W sumie Polonia zadłużona jest na 4 miliony złotych. Zdaniem prezydenta Bydgoszczy "najprostszym, ale i najgorszym rozwiązaniem byłoby ogłoszenie upadłości klubu". Słowa te padły podczas konferencji prasowej, w czasie której poinformowano o wynikach kontroli w BKS Polonia.
Szczypał się nie będzie
Wobec tych kwot dług Piotra Protasiewicza wydaje się niezbyt wysoki. Jednak ze strony władz miasta nie ma woli natychmiastowego ściągnięcia długu. Tymczasem Waldemar Ziemiński, jak twierdzi "nie będzie się z Polonią szczypał".
- Zgodnie z prawem upadłościowym zarząd, który trwale nie reguluje swoich zobowiązań finansowych, ma obowiązek wystąpić do sądu z wnioskiem o przeprowadzenie postępowania układowego, bądź upadłościowego - wyjaśnia Waldemar Ziemiński. - Tego bydgoski klub nie zrobił. W takim wypadku wierzyciel ma prawo wystąpić do sądu z wnioskiem o ukaranie nieprawidłowo działającego zarządu.
Sąd ma prawo nałożyć na wszystkich członków zarządu (zarówno tych sprawujących funkcję przedtem, jak i obecnie) karę, czyli zakaz prowadzenia osobistej działalności gospodarczej jak i prawa zasiadania w organach spółek prawa handlowego.
- Jeśli taka kara zostanie nałożona, będę miał podstawę do kolejnych kroków - dodaje Waldemar Ziemiński. - Bowiem zgodnie z prawem, jeśli członkowie zarządu zostaną ukarani, wierzyciele zyskują prawo ubiegania się o zwrot swoich należności z ich prywatnego majątku.
Od ministra i Golloba
Kto zasiada w zarządzie Polonii Bydgoszcz, oficjalnie nie wiadomo, ponieważ żadne pismo z listą nowych członków zarządu do KRS nie wpłynęło. Wiadomo jednak, że są tam między innymi Antoni Tokarczuk, były minister ochrony środowiska, oraz Tomasz Gollob, najlepszy polski żużlowiec.
- Nie wiem jeszcze z czyjego majątku ściągnę te pieniądze - uśmiecha się Waldemar Ziemiński. - Ale raczej z najbogatszego. Jeśli wypadnie na byłego ministra, bądź na Tomasza Golloba, zrobię to bez wahania.
Sławomir Gliński, występujący w imieniu zarządu Polonii Bydgoszcz, odmówił nam jakiegokolwiek komentarza w tej sprawie.
Radosław Rzeszotek
Podobne wątki: