To ja może, tak dla odmiany, zapodam nieco inny temat do dyskusji. Chodzi mianowicie o taki ogólny "klimat" żużla.
Co prawda poniższy opis jest oparty głównie o moje przemyślenia dotyczące toruńskiego podwórka, ale w zasadzie dotyczy on w równym stopniu speedway'a w ujęciu całościowym.

Prawdę mówiąc dla mnie osobiście żużel ostatnio mocno zmienił się na gorsze w aspekcie stosunku do kibiców. Głównie chodzi mi tu o kwestię problemów z wejściem do parku maszyn w celu zdobycia autografów czy zrobienia zdjęcia.
Niby mamy jakieś spotkania w centrach handlowych (w Toruniu Plaza czy Copernicus), podczas GP czy SEC jakieś sesje autografów. Ale to jednak zdecydowanie nie to samo. Po pierwsze z własnego doświadczenia wiem, że nawet próbując zdobyć jakiś autograf nie zawsze człowiek zdąży trafić na swoją kolej zanim zawodnicy "uciekną" i sesja się zakończy. Tak samo jest zapewne na spotkaniach w galeriach - dużo luda i nie zawsze starczy czasu dla wszystkich. Jeśli chodzi o zdjęcia to dla mnie zupełnie nie ma sensu robienie zdjęcia z zawodnikiem podczas sesji autografów. Pstrykanie fotki z zawodnikiem wychylającym się zza stołu - trochę absurd jak dla mnie. Kiedyś jednak kibica nie traktowano jak tzw. "konsumenta". W czasach starego stadionu w Toruniu stosunek do kibica był bardziej przyjazny. Owszem po zakończeniu zawodów swoje trzeba było odczekać pod bramą, ale na ogół po ok. 30 minutach otwierano bramę i wpuszczano chętnych na teren parku maszyn. Każdy kto chciał mógł wejść, zobaczyć trochę ten żużel od kuchni, boksy zawodników wraz ze sprzętem, mechanicy czyszczący sprzęt. Czasem jakiś Jaguś czy Bajer po zawodach jeszcze kręcili dodatkowe kółka dla sprawdzenia sprzętu. Generalnie można było być bliżej tego wszystkiego. Zawodników można było w miarę bezproblemowo "złapać" na autograf czy zdjęcie (jeszcze w kombinezonie lub już po cywilu). Swoją drogą mój brat trafił wtedy fajne zdjęcie - fotka z Rickardssonem trzymającym w ręku browarka. Ech, to był fajny czas.
A dziś co mamy - "wyganianie" kibiców krótko po ostatnim biegu, o wejściu do parku maszyn nie ma co marzyć (chyba że kogoś stać na bilet VIP czy coś w ten deseń).

Poza tym przypomniała mi się naprawdę fajna inicjatywa, choć nie wiem dlaczego niemal całkiem zapomniana (przynajmniej w Toruniu). Mam tu na myśli tzw. "otwarty parking". Nie pamiętam już nawet dokładnie kiedy ostatnio w Toruniu była taka idea. W innych miastach kilka razy chyba coś takiego było w ostatnich latach, u nas jakoś nikt nie wpadł na pomysł, żeby do tego wrócić. A przecież to jest naprawdę świetna sprawa - można zobaczyć ten żużel "od kuchni", porozmawiać z zawodnikami, porobić zdjęcia, wielu ludzi przychodzi z dzieciakami. Można powiedzieć, że to taki rodzinny piknik żużlowy. Przy okazji może to pogłębiać więź kibiców z klubem, zawodnikami, budować fajny klimat wokół.
Ja osobiście mocno ubolewam nad tym, że w aspektach które opisałem żużel wygląda dziś tak a nie inaczej. Część kibiców może uznać to za jakąś "pierdółkę", ale wiadomo że te same rzeczy mogą być różnie postrzegane. Nie znaczy to oczywiście, że straciłem zapał do żużla czy coś, ale jakoś tak ten klimat dookoła żużla nie jest dla mnie tak fajny jak kiedyś.

A co Wy sądzicie na ten temat? Zapraszam do dyskusji!