Dlaczego Drabik chce pieniędzy od Włókniarza

Nie mają końca spory między Sławomirem Drabikiem a działaczami Włókniarza. Po tym, jak klub uregulował wszystkie należności wobec zawodnika, ten niespodziewanie zażądał odsetek i złożył pozew do sądu. Rozmawiamy z wiceprezesem klubu ds. finansowych Robertem Jabłońskim.

TADEUSZ IWANICKI: O co chodzi w sporze klubu ze Sławomirem Drabikiem?

ROBERT JABŁOŃSKI: Klub zalegał Drabikowi 40 tysięcy złotych od 12 kwietnia 2001 roku i 20 tysięcy od 16 czerwca 2001. W sumie przez kilka miesięcy nasze zobowiązania wobec Drabika wynosiły 60 tysięcy złotych. Staliśmy przed pewnym dylematem. Klub dysponował środkami, ale na koncie z reguły był niedobór. Czując presję związaną z utrzymaniem w ekstralidze wybraliśmy mniejsze zło i postanowiliśmy w gronie zarządu przeznaczyć pieniądze na bieżącą działalność: sprzęt i wypłaty dla naszych zawodników, a dopiero w późniejszym czasie uregulować te należności. Mówię to z całą odpowiedzialnością. Tak też się stało, wykonaliśmy nasz plan, obroniliśmy ekstraligę, a gdy sytuacja się ustabilizowała, w połowie stycznia uregulowaliśmy zobowiązania wobec Sławka.

Skąd wzięły się długi wobec Drabika? - Sławek jeździł ostatni sezon we Włókniarzu w 2000 roku. Tak zwaną punktówkę - 156 tysięcy złotych wypłaciliśmy mu wówczas w całości, kwota kontraktowa również została uregulowana. Należność wielkości 60 tysięcy złotych wynikała z porozumienia, jakie zawarliśmy z zawodnikiem. Drabik po sezonie 2000 miał trafić na listę transferową za 287 tysięcy złotych [tyle wynosiły zaległości wobec zawodnika z poprzednich lat - red.]. 227 tysięcy skompensowaliśmy, wydając mu kartę zawodnika, a 60 tysięcy mieliśmy spłacić w kwietniu i czerwcu. W ten sposób Sławek mógł bezpłatnie odejść do Piły. Jeszcze kilka tygodni temu mówiło się, że Drabik może wrócić do Włókniarza.

- Owszem, były bardzo duże naciski na zarząd klubu, aby Drabik wrócił do Częstochowy. Mieliśmy w składzie do obsadzenia jedno wolne miejsce seniorskie, do którego najpoważniejszym kandydatem był Grzegorz Walasek. Zwlekał jednak z podpisaniem kontraktu i w ten sposób wyniknęła cała sprawa. Grupa około dziesięciu sponsorów próbowała zorganizować 30 stycznia spotkanie z zarządem. Chcieli nakłonić nas do tego, aby Drabik wrócił do klubu. Nie zdecydowaliśmy się jednak na takie rozwiązanie. Uznaliśmy, że Walasek prezentuje aktualnie większą wartość sportową, poza tym to on miał spory udział w utrzymaniu Włókniarza w ekstralidze. Swoją wagę miał także element moralny. Przed rokiem zbudowaliśmy ciekawy, zgrany zespół i teraz chcieliśmy to kontynuować. Drabik nie pasował nam do tej koncepcji ze względu na kontakty interpersonalne. O tym, że mieliśmy rację, świadczy jego postawa wobec klubu. Drabik już wcześniej złożył w sądzie wniosek o nakaz zapłaty wspomnianych wcześniej 60 tysięcy złotych, nie uiścił jednak sądowej opłaty. Dlatego jego opowieści dla prasy, że pozwał klub do sądu i na stadionie pojawił się komornik, są nieprawdziwe, bo niewniesienie opłaty oznacza, że sąd nie rozpatrywał sprawy. Kiedy zwróciliśmy mu pieniądze i wydawało się, że problem zniknął, wyszło na to, że zawodnik starał się nas szantażować. 1 lutego, gdy wiadomo już było, że nie podpiszemy z nim kontraktu, wniósł opłatę do sądu, domagając się odsetek od kwot, które otrzymał z opóźnieniem. Co to oznacza: nie podpisaliście ze mną kontraktu, to pozywam was do sądu?

Formalnie miał prawo do żądania odsetek.

- Nigdy nie spotkałem się z takim postępowaniem, a zajmuję się sprawami finansowymi od dawna. Co więcej, menedżer Drabika Janusz Tobijański w chwili, gdy zawodnik otrzymał zaległe 60 tysięcy, a miał jeszcze nadzieję na kontrakt z Włókniarzem, był bardzo grzeczny i oświadczył prezesowi Marianowi Maślance, że nie będzie się domagał żadnych odsetek. Nie mamy na to dokumentów, ale słowna umowa również jest umową i poruszymy to w sądzie. Od dawna wiedzieliśmy, że to jest tego typu człowiek, dla którego nie są istotne zapisy, umowy. Liczy się tylko jego indywidualny interes. Mamy czas na odwołanie i gwarantuję, że tę sprawę wygramy w sądzie. Drabik domaga się także zwrotu kosztów adwokackich w wysokości 9 tysięcy złotych. To niedorzeczna kwota. Mecenas w mojej firmie zarabia ryczałtem tysiąc złotych miesięcznie i rozpatruje wiele spraw. Dodam, że gdy wcześniej proponowaliśmy zwrot koszów, to wówczas określono je na poziomie tysiąca złotych. Teraz, kiedy zawodnik chce nam coś udowodnić, urosły dziewięciokrotnie. Wszyscy narzekają na Sebastiana Ułamka. Przyznaję, że ja nie miałem okazji z nim współpracować, ale potrafię czytać dokumenty. Miał ustawowe odsetki zagwarantowane w kontrakcie, a gdy odchodził z klubu z nich zrezygnował. Postawił szampana i rozstał się w zgodzie. Drabik nie potrafił tego zrobić i chciałem, żeby to kibice wiedzieli. On zmienia fakty i dopasowuje je do swoich potrzeb. Niedawno w wywiadzie dla "Gazety" mówił, że miał okazję startować w profesjonalnym klubie z Piły, przeciwstawiając go Włókniarzowi. Co się okazało. My nie mamy już wobec niego zaległości, a jeździł tu przez ponad dwadzieścia lat, a Polonia winna mu jest 210 tysięcy złotych tylko za jeden sezon. Jak to jest, że Drabik przychodzi do dziadowskiego klubu po odsetki, a nie może wysłać komornika do Piły? Włókniarz 50-letniej historii nie zapłacił odsetek żadnemu zawodnikowi, żaden z nich się nawet tego nie domagał i nie zapłacimy też Drabikowi.

Gwałtownie zareagował Pan na zaistniałą sytuację. Czy nie należało szukać jakiegoś kompromisu?

- To nie jest tylko moje stanowisko, ale całego zarządu klubu. A co do mojej postawy, to wydaje mi się, że finanse trzeba prowadzić żelazną ręką. Nie zwykłem odpuszczać, czy to się komuś podoba czy nie. Biorąc mnie do klubu zaakceptowano te metody. Są inne metody. Można podpisywać wszystko, nie bacząc na okoliczności. Ale w ten sposób nie osiągnie się zerowego bilansu, nie pogodzi się sportu z finansami. Jestem już mocno zmęczony, bo oprócz klubu mam wiele innych obowiązków. Na ostatnim zebraniu złożyłem rezygnację, ale większością głosów nie została przyjęta. Członkowie klubu pokazali w ten sposób, że zgadzają się z moją polityką.


Dziękuję za rozmowę. (13-02-02 09:42)