Kariera 23-letniego Pawła Duszyńskiego, żużlowca Wybrzeża Gdańsk, nadal stoi pod znakiem zapytania. To efekt wydarzenia, do którego doszło na początku lipca br. w siedzibie gdańskiego klubu. Duszyński został wówczas pobity.



- Mam złamany jeden kręg szyjny, a drugi pęknięty. W tym roku nie pojawię się na torze. Co więcej moja kariera żużlowa stoi pod znakiem zapytania - mówił wtedy Duszyński.


Dzisiaj, dwukrotny finalista indywidualnych mistrzostw świata juniorów, ma już za sobą najtrudniejszy, trzymiesięczny okres, kiedy nosił usztywniający gorset.

- W październiku pozbyłem się gorsetu, jednak moja sytuacja zdrowotna nadal nie wygląda najlepiej - stwierdza Duszyński. - Nie mogę rozpocząć rehabilitacji. Lekarze kazali mi się wstrzymać. W grudniu mam kolejną wizytę. Najczarniejszy scenariusz mówi o zakończeniu kariery. Wierzę, że skończy się jednak na sześciu miesiącach przerwy. Strasznie ciągnie mnie do jazdy.


- Planujesz pozostać w Wybrzeżu?


- Wprawdzie skończył mi się w tym roku kontrakt z Wybrzeżem, ale chciałbym dalej startować w Gdańsku. Chuligański napad znacznie skomplikował moje życie i karierę. Spadła moja wartość na rynku żużlowym. Straciłem pracę i możliwość zarobku. Gdybym był zdrowy, z pewnością wystartowałbym w kilku meczach w drugiej połowie sezonu i być może pokazał co potrafię. Cały czas wracam pamięcią do lipcowych wydarzeń i nie mogę zrozumieć zachowania tych ludzi. Gdyby nie interwencja stróża, mogło dojść do prawdziwej tragedii.


- Na jakim etapie znajduje się postępowanie w tej sprawie?


- Zaraz po tym zdarzeniu złożyłem wyjaśnienia. Miałem zostać wezwany ponownie, ale na razie tak się nie stało.


- Wiem, że koledzy z zespołu, w trudnych chwilach, wspierali cię.


- To prawda. Dlatego chciałbym im serdecznie podziękować


CIEKAWE CO BEDZIE Z PAWŁEM????