W niedzielę Robert Kościecha, żużlowiec Apatora Adriany Toruń (w minionym sezonie wypożyczony do BGŻ-u SA Polonii Piła), miał groźnie wyglądający wypadek samochodowy. Na szczęście skończyło się tylko na ogólnych potłuczeniach i rozbitej głowie.
- Spieszyłem się - przyznaje zawodnik. - Przed godziną 9 rano zadzwonili do mnie działacze z Wrocławia i zapytali, czy nie przyjechałbym na organizowany przez nich memoriał Ryszarda Nieścieruka. Długo się nie zastanawiałem, powiedziałem, że dojadę. Krótko po godzinie 9 już jechałem po mechanika i motocykle. Na wysokości ulicy Traugutta, blisko mostu kolejowego, wpadłem w poślizg, uderzyłem w krawężnik i mój bus transporter wypadł poza jezdnię na nasyp. Na szczęście wypadłem przez okno po stronie pasażera, bo potem samochód się przewrócił. To, że nie miałem zapiętych pasów chyba mnie uratowało, bo ostatecznie dach był mocno wgnieciony właśnie nad miejscem dla kierowcy. Gdybym pozostał na siedzeniu przed kierownicą, mogłoby to mieć groźne konsekwencje. A tak - skończyło się na ogólnych potłuczeniach i rozbitej głowie. Nie straciłem nawet na moment przytomności.
Robert Kościecha może mówić w tym roku o dużym pechu. U progu sezonu doznał kontuzji obojczyka podczas sparingu w Zielonej Górze. Potem jeździł w Pile bez większych sukcesów, a w dodatku klub zalegał mu z wypłatami. Na koniec przytrafił mu się wypadek samochodowy.
Dla żużlowców kolizje na drodze to nie pierwszyzna. W pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych śmiertelny wypadek na trasie z Bydgoszczy do Grudziądza miał były zawodnik Apatora Toruń Mariusz Strzelecki. W 1999 r. na Szosie Toruńskiej w Grudziądzu stracił życie były żużlowiec GKM-u Jarosław Skarżyński. Wypadek - jako pasażer - w 2000 r. na ulicy Poznańskiej w Toruniu miał Tomasz Bajerski (reprezentował wówczas Pergo Gorzów). Skończyło się na mocno "pokiereszowanej" twarzy i potłuczeniach. Także w 2000 r., nieopodal stadionu w Grudziądzu, bardzo groźny wypadek motocyklowy miał Robert Dados. Pierwsze rokowania mówiły o trwałym kalectwie, ale - ku zdziwieniu samych lekarzy - grudziądzanin bardzo szybko wrócił do zdrowia i na tor. W listopadzie minionego roku, na przejściu dla pieszych na Rubinkowie, śmiertelnie potrącił kobietę Tomasz Chrzanowski z Apatora Adriany.
Dwa lata temu ucierpiał też po zderzeniu samochodów pod Szamotułami najlepszy polski żużlowiec, bydgoszczanin Tomasz Gollob. Podobnie jak Tomasz Bajerski, jechał jako pasażer. Tylko dobrej klasie samochodu zawdzięcza to, że skończyło się "zaledwie" na złamanym obojczyku.

www.motor.lublin.pl