Będzie wspaniałe widowisko

Rozmowa z trenerem Atlasu - Markiem Cieślakiem.

Dla Włókniarza mecz z Atlasem ma bardzo duże znaczenie. W przypadku zwycięstwa nad drużyną Marka Cieślaka częstochowianie bardzo przybliżą się do srebrnego medalu

Tadeusz Iwanicki: Żeby myśleć o pierwszym lub drugim miejscu, Pana zespół nie może sobie pozwolić na porażkę. Szykują się wielkie emocje.

Marek Cieślak: Trochę za wcześnie, aby rozmawiać o podziale medali. Prawda, że wszystkie punkty są bardzo ważne, bo będą się liczyć w końcowym rozrachunku. Ja bym nie mówił o srebrnym medalu. Jeszcze wszystko się może zdarzyć. Bydgoszcz może być bez formy i wcale nie musi utrzymać pierwszego miejsca. Teraz na przykład przegrywa. Polonia poważnie obniżyła loty. Bracia Gollobowie spisują się słabiej, juniorzy wcale się nie liczą. Uważam, że walka o złoto toczyć się będzie do końca.

Atlas rzutem na taśmę zakwalifikował się do pierwszej czwórki, spodziewaliście się takich trudności?

- Biorąc pod uwagę to, że jeździmy w tym sezonie trochę tańszym składem, wynik jest przyzwoity. Mieliśmy jedną wpadkę w Gdańsku i ten wynik popsuł nam humory na dłuższy czas. Rywale tam wygrywali i musieliśmy odrabiać straty. Drużyna ostatnio się jednak zmobilizowała: wygraliśmy dwa ważne spotkania w Lesznie oraz u siebie z Polonią i jesteśmy w czwórce. O tym, że pokonaliśmy Unię, dużo się ostatnio mówiło i pisało. Doszukiwano się podtekstów. Tymczasem uważam, że rywale spuścili trochę z tonu w porównaniu z początkiem sezonu. Słabiej jeździ Ułamek, podobnie Rempała i Baliński. Osłabli także juniorzy. My to po prostu wykorzystaliśmy. Proszę spojrzeć na ostatni wynik Unii w meczu ze słabiutkim ostatnio Wybrzeżem. Tam też leszczynianie męczyli się do ostatniego wyścigu.

Skład, jaki wystawił Pan w ostatnim meczu z Polonią, śmiało można nazwać eksperymentalnym. Czy podobnie będzie w niedzielę?

- Taka była konieczność. Tomek Jędrzejak złamał nogę w kostce. Robert Dados przewrócił się na piątkowym treningu przed meczem. Poobijał plecy i nie chciałem ryzykować, wypuszczając go na tor. Musieliśmy przemeblować skład do tego stopnia, że trzeba było wydrukować nowe programy. W Częstochowie Dados na pewno wystartuje, wróci na swoje miejsce w składzie. Krzysztof Słaboń wystąpi z numerem siódmym. To da mi możliwość manewru. On lubi tor Włókniarza, na nim wywalczył tytuł wicemistrza Polski juniorów.

Obawia się Pan meczu w Częstochowie?

- Gospodarze mają bardzo silny skład. Prawdę mówiąc, ilość punktów, jaką zdobyli, jest dla mnie zaskoczeniem. Dla mnie przed sezonem Włókniarz był głównym kandydatem do mistrzostwa Polski. Gdy się dysponuje Sullivanem, Holtą, Jonssonem, do tego Walaskiem, Pietrzykiem, to nawet przy słabszym juniorze trzeba myśleć o najwyższych celach. A co do niedzielnego meczu, to nie zamierzamy się poddawać. My też mamy ciekawy, przebojowy zespół, który potrafi walczyć na przyczepnych torach. Plan już wykonaliśmy, teraz bez stresu będziemy chcieli osiągnąć coś więcej. Zrobimy wszystko, aby kibice byli świadkami dobrego widowiska. To będzie trudny mecz dla obu drużyn.

To kolejny mecz przeciwko Włókniarzowi w Pana trenerskiej karierze. Chyba się Pan już przyzwyczaił do takiej sytuacji?

- Fajne są te mecze, bo cała rodzina kibicuje Włókniarzowi, a tylko ja jeden jestem przeciwko. Tłumaczę im, że przecież żyją z Atlasu, ale to nic nie daje. Zawsze są za Włókniarzem.

Dziękuję za rozmowę.