Pokaż wyniki od 1 do 6 z 6

Wątek: Wywiad z Łukaszem Golonką (po wypadku)

  1. Powrót do góry    #1
    Stały bywalec
    Dołączył
    22-01-2002
    Postów
    1,015
    Kliknij i podziękuj
    0
    Podziękowania: 0 w 0 postach

    Wywiad z Łukaszem Golonką (po wypadku)

    - To cud, że przeżyłeś - twierdzą ci, którzy widzieli twój koszmarny wypadek na rzeszowskim torze podczas czwartkowego treningu. Co pamiętasz z tego tragicznego zdarzenia?

    - Pamiętam wszystko, bo nie straciłem przytomności nawet na chwilę. Gdy wyrzuciło mnie z motocykla i przeleciałem nad bandą, uderzyłem w ogrodzenie z metalowych prętów i spadłem na ziemię. Podniosłem się nawet na chwilę, myślałem, że nic mi nie jest. Przytkało mnie trochę i trudno było oddychać. Położyłem się więc na trawie i czekałem na pomoc. Potem zaczął mi cierpnąć obojczyk i poczułem w nim mrowienie. Wiedziałem już, że coś jest nie tak.

    - Jak przeżył twoje nieszczęście ojciec, który był akuratnie wtedy na stadionie?

    - Tato bywa prawie na każdym moim treningu, więc i na tym feralnym nie mogło go zabraknąć. Mogę sobie tylko wyobrazić, co przeżywał, gdy ja leżałem za bandą. Przebywał wtedy w parkingu i natychmiast chciał do mnie biegnąć, ale inni na to mu nie pozwolili, bo bali się, że ze mnie nie ma już co zbierać.

    - Gdy okazało się, że nie jest tak źle powiedział, że to już chyba koniec z twoim żużlem, bo to już twój trzeci poważny wypadek na torze.

    - Miał prawo tak powiedzieć. Także i tu w szpitalu rozmawialiśmy o tym. Powiedział, że ma już dość moich szpitalnych pobytów i abym się poważnie zastanowił czy warto nadal narażać swoje zdrowie i życie, gdy los daje mi tak poważne ostrzeżenia.

    - Sądzę, że twoja mama jeszcze mocniej przeżywa twoje starty.

    - Mama od samego początku była przeciwna uprawianiu przeze mnie sportu żużlowego. Ale jakoś ją uprosiłem i pozwoliła mi zapiasać się do szkółki. Przeżywa mocno każdy mój udział w zawodach. Nie słucha jednak żadnych relacji radiowych. Czeka tylko na mój telefon, że nic mi się nie stało. W takich chwilach jak te po wypadkach napewno jej serce cierpi, ale jestem już teraz dorosły. Rozumiem mamy rozterki, sam jednak decyduję o sobie.

    - Co więc zdecydowałeś?

    - Jazda na żużlu jest dla mnie jak narkotyk i nie jest łatwo z niej zrezygnować. Gdy tylko przyjdę do zdrowia postaram się wrócić na tor. Mam nadzieję, że jeszcze przydam się drużynie.

    - Wróćmy do chwil poprzedzających twój wypadek. Jak doszło do wywrotki?

    - Pod taśmą startową stanęliśmy w trójkę - ja, Karol Baran i Paweł Miesiąc. Z Pawłem wystartowaliśmy niemal jednocześnie. Mogłem próbować go "nakryć" już w pierszym łuku, ale nie zrobiłem tego, bo wiedziałem, że nie ma jeszcze zbyt dużo doświadczenia. Ja go zresztą nie mam też w nadmiarze. Jechałem tuż za nim i przygotowywałem się do wyprzedzenia. Gdy kończyliśmy pierwsze okrążenie i wychodziliśmy z ostatniego wirażu, on obejrzał się przez lewe ramię, postawiło mu motocykl w poprzek, a ja nie mogłem go już ominąć. Oderzyłem w jego motor, podniosło mi przednie koło i jechałem "na świecy" w kierunku bandy.

    - Nie dałeś już rady zapanować nad motorem?

    - Niestety nie. Pomyślałem tylko przez moment o puszczeniu motocykla, ale się nie udało. Wszystko trwało za szybko.

    - Musiałeś tak ostro jechać? Przecież nic już nie musiałeś nikomu udowadniać, bo miejsce w drużynie na ligowy mecz ze Startem Gniezno miałeś pewne. Twoje nazwisko wydrukowano już w programie zawodów pod nr. 10.

    - Każdy ma swoją ambicję i bez niej nie ma co w tym sporcie szukać. Moja została trochę podrażniona, gdy wyprzedzał mnie zawodnik, który stawia w tym sporcie pierwsze kroki. A poza tym ja wcale nie wiedziałem, że miejsce w składzie mam już zaklepane. Nie powiedział mi o tym ani trener Kępowicz ani też kierownik drużyny Probola. Mam o to do nich trochę pretensji. Mogli powiedzieć przecież - jedziesz w niedzielę ligę, nie szarżuj, tylko spróbój sobie dopasować motocykl. Wtedy jedzie się zupełnie inaczej.

    - Jak sądzisz, dlaczego trzymali cię w niepewności ?

    - Wiem, że do końca rozglądali się za zawodnikiem zagranicznym, który wzmocniłby drużynę. Myśleli, że może uda się kogoś załatwić jeszcze w ostatniej chwili i nie chcieli mi przypuszczalnie sprawiać rozczarowania, gdyby się okazało, że nie mogę jechać.

    - Na co liczysz, gdy uda ci się powrócić na tor?

    - Uważam, że stać mnie na powalczenie o miejsce w składzie. Zanim jeszcze zaczął się sezon na treningach dotrzymywałem kroku Rafałom Trojanowskiemu i Wilkowi, czy też Tomkowi Rempale. Oni mieli nade mną przewagę sprzętową, ale ja te niedostatki nadrabiałem ambicją.

    - Twój kolega z drużyny Marian Micał znalazł sobie miejsce w drużynie z Łodzi. Ty nie myślałeś o przejściu do innego klubu?

    - Byłem z nim nawet w kontakcie i proponował mi abym dołączył do niego. Należało tylko pojechać na trening do Łodzi i pokazać co się potrafi. W drodze na mecz do Grudziądza wstąpiłem nawet do łódzkiego klubu i rozmawiałem z prezesem, który potwierdził zaproszenie na ich trening. Powiedział też, że jest potrzebna zgoda na to mojego macierzystego klub. Gdy się o nią starałem prezes sekcji Bronisław Ginalski powiedział, że jestem w klubie potrzebny jako motywacja do pracy dla innych zawodników z pierwszego składu. Dla mnie taka tylko rola to za mało. Jeszcze powalczę.

    - Kto odwiedza cię najczęściej w szpitalu?

    - Jest ze mną prawie cały czas moja dziewczyna Natalia. Przyjeżdżają też do mnie oczywiście rodzice i starsza o rok siostra Sylwia. Prawie codziennie wpada do mnie Karol Baran, także każdy z pozostałych kolegów z drużyny odwiedził mnie conajmniej raz.

    - Jakie odniosłeś obrażenia, jak długo potrwa twoje leczenie?

    - Mam wybity obojczyk, który był składany operacyjnie. Ponadto trzy złamane żebra i odmę płucną. Prawdopodobnie już w piątek zostanę wypisany ze szpitala, ale leczenie ambulatoryjne i rehabilitacja jeszcze trochę potrwają. Mam jednak nadzieję, że jeszcze w tym sezonie usiądę na motocykl.

    - Życzę ci więc szybkiego powrotu do zdrowia.
    - Dziękuję bardzo i korzystając z okazji pozdrawiam wszystkich sympatyków żużla, a szczególnie naszej drużyny.


    Wywiad w calosci pochodzi z dziennika "Nowiny" z dn. 22.05.2002 r.


  2. Powrót do góry    #2
    Ekspert
    Dołączył
    02-04-2002
    Postów
    3,971
    Kliknij i podziękuj
    0
    Podziękowano 1 raz w 1 poście
    Życze Łukaszowi jak najszybszego powrotu na tor i bezkolizyjnej jazdy !! 3maj sie Łukasz
    Lubię żużel, tylko mi między zęby wchodzi.

  3. Powrót do góry    #3
    Użytkownik
    Dołączył
    15-01-2002
    Postów
    401
    Kliknij i podziękuj
    0
    Podziękowania: 0 w 0 postach
    On jest stworzony do tego sportu , wie czego chce, posmakował czym on może się dla niego skączyć , a mimo to chce go nadal uprawiać .
    Naprawde z mojej strony duże brava :)

  4. Powrót do góry    #4
    Stały bywalec
    Dołączył
    22-01-2002
    Postów
    1,015
    Kliknij i podziękuj
    0
    Podziękowania: 0 w 0 postach
    naprawde po tym co przezyl juz na torze naleza sie slowa uznania za chec do dalszej jazdy. Wsominal zreszta ze zuzel jest dla niego jak narkotyk i oby takich zawodnikow jak najwiecej.

  5. Powrót do góry    #5
    Zaawansowany
    Dołączył
    14-04-2002
    Postów
    2,878
    Kliknij i podziękuj
    0
    Podziękowania: 0 w 0 postach
    No ja tez zycze szybkiego powrotu do zdrowia. A odnosnie powrotu na tor to w tym sporcie jest bardzo duzo zuzlowcow ktorzy po wypadku mysla o szybkim powrocie do uprawiania tego sportu. To jest dla nich jak dla palacza papierpos;););)

  6. Powrót do góry    #6
    Stały bywalec
    Dołączył
    07-05-2002
    Postów
    1,208
    Kliknij i podziękuj
    0
    Podziękowania: 0 w 0 postach
    Mam nadzieję że uda mu się w tym jeszcze sezonie powrócić na tor. Ma chłopak szczęście,że nic groźnego mu się nie stało. życzę mu szybkiego powrotu do zdrowia i na tor. Zeby tylko nie przedawkował tego narkotyku :-)
    I love rybnicki ROW !!!

    pozdROWienia

    Nie ma to jak zimny bROWar Ukryta zawartość

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •