Zamieszczone przez
tineid
Ale po co się w ogóle pytasz? Jest jedna obiektywna trybuna, która zawsze ma rację i przedstawia punkt widzenia zielonogórskich fanów żużla. Dokładnie ta sama, która wczoraj krzyczała "sędzia xxuj", po tym, jak arbiter przerwał bieg, bo chciał ukarać zawodnika gości ostrzeżeniem. Oni wiedzą najlepiej, wiedzą wszystko i głos trybun mówi jasno: Dudek już nie jest zielonogórzaninem, nie wstawił do internetu filmu jak płacze po spadku i napisał w sumie tylko post. Bo on był tu jak Messi, miał zrobić konferencję prasową na W69 i przy akompaniamencie głośnego płaczu dziesięciu tysięcy wiernych zielonogórskich gardeł miał powiedzieć - I'll be back. Przepraszam. Wtedy pogłaskałby po jajeczkach wszystkich prawilnych.
Ta sama ekipa wynosi na piedestał Protasiewicza, który uciekł do Wrocławia, kiedy imperium Morawskiego się rozpadało. Po wielu latach to ukochany kapitan, który wrócił w 2007 ku chwale wielkiego Falubazu. Ta sama ekipa była zachwycona Krzyśkiem Jabłońskim, który przyszedł tu na emeryturę, wygrał dwa biegi i stał się "Panem Krzychem", który był ulubieńcem kibiców, mimo, że był mierną drugą linią, a z klubu uciekł tylnymi drzwiami. Różnica jest taka, że jego (Krzysztofa) można lubić, bo był za słaby na klub i odszedł, żeby jeździć na swoim poziomie, a Dudka nie, bo to klub był za słaby na niego i odszedł, żeby jeździć na wyższym poziomie.
Pytanie - dlaczego Jabłoński mógł odejść tam gdzie mu było wygodniej/lepiej dla niego i został ukochanym Panem Krzysztofem, a Patryk nie mógł odejść tam gdzie mu było wygodniej/lepiej dla niego, bo został zdrajcą zielonogórskich serc?