Absolutnie nie zgadzam się z takim stawianiem sprawy, że oto z uwagi na szacunek dla sportu należy wynik meczu, przerwanego po 10 biegach w kuriozalnych okolicznościach, utrzymać w mocy. Wręcz przeciwnie. Właśnie przez wzgląd na ducha sportu należy tego nie robić. Nie zgadzam się z takim stawianiem sprawy, że wszyscy widzieli, iż Stal była lepsza. Ja nie widziałem. Natomiast czy oczyma wyobraźni widziałem zwrot akcji? W jednej z wersji – jak najbardziej. Bo właśnie dobiegały końca starty młodzieżowców, a w tym akurat spotkaniu ci spod Jasnej Góry nie dołożyli nic ekstra, poza jednym punkcikiem dopisanym z urzędu. Bo Madsen i Lindgren zaczęli właśnie zwyciężać, a to oznaczało, że goście dysponują już piątką wartościowych seniorów. Zdolnych odwrócić losy rywalizacji.
Oczywiście, gospodarze mogli też swoją przewagę powiększyć, ale to awaria na ich stadionie sprawiła, że należało zakończyć imprezę przedwcześnie. W każdym razie przekonywanie, że ktoś był tego wieczoru lepszy, nic wspólnego ze sportem nie ma. Z prostej przyczyny. Bo prawdziwego sportowca poznaje się po tym, jak kończy. Usain Bolt niespecjalnie przejmował się miejscem zajmowanym na 20. metrze, bo wiedział, że najszybszy musi być na metrze setnym. Polscy siatkarze też się nie musieli przejmować, gdy w setach ulegali Rosjanom 1:2, bo wiedzieli, że „spokojnie” wyciągną na 3:2. Wreszcie niczym jest wynik meczu piłkarskiego z 85. minuty, dopóki nie stanie się wynikiem ostatecznym. Do 85. minuty można się uważać za lepszego, lecz grozi to bolesnym zderzeniem z rzeczywistością.