Zamieszczone przez
kolarz
nie wiem, jak jest teraz, ale 3-5 sezonów do tyłu miałem relacje z pierwszej ręki o uczestników tych treningów. nikt się chłopakami nie interesował w parkingu, mieli może po 2-3 min kontaktu z motocyklem raz na trening. głównie spędzali czas na patrzeniu, jak jeżdżą/próbują inni, bo była kolejka chętnych. jak któryś miał szczęście, to mógł popchnąć motor takiemu zgardzińskiemu. nudy, nudy, panie nuuudy. wcale się nie dziwię, że przy takiej organizacji treningów chętnych nie ma. do tego na twarz od razu dostawali info: przynieś kask, łyżwę itd., bo nie będziesz jeździć. czyli wydatki, wydatki, wydatki...
strażak pi.oli jak potłuczony byle tylko wybielić klub. wystarczy zajechać do pierwszej lepszej wioski, żeby zobaczyć chłopaków śmigających na crossach czy innych wsk-ach skleconych w stodołach, bez rejestracji, bez tłumików, ujeżdżanych po polnych drogach. chętni by się znaleźli, ale dziś już nie działa jak kiedyś szyld falubazu. nie wystarczy powiesić informacji na klubowej stronie o naborze do szkółki. w dzisiejszym świecie, pełnym różnych bodźców, atrakcji, internetu, dopalaczy trzeba umieć dotrzeć i znaleźć talenty, a przede wszystkim potrafić je przy sobie utrzymać. coś się tam ruszyło, to widać np. po niedźwiedziu, ale chyba jednak ciągle za mało.
na dziś, gdybym miał syna, to bym go nie posłał do klubu. i nie dziwię innym, że tego nie robią.