Miałem tak samo w zeszłym roku.
Po derbach w Zielonej Górze ze Stalą, nie chodziłem do końca sezonu na stadion. Tak mnie tym torem dobili, czułem się jak na Jancarzu za Palucha. Uparłem się i do końca roku protestowałem przed TV z pifkiem.
Gdyby u nas np. był taki tor jak we Wrocławiu od kilku lat, moja noga by tam nie postała. Niech sami sobie, na żywo oglądają tą parodię ścigania.
Jest lepiej, ale wolałoby się jak kiedyś, wyprzedzanie po całej szerokości, a najlepiej pod balotami.
Niepotrzebnie komisarze wsadzają swoje łapy tam, gdzie nie trzeba. Najczęściej toromistrz sam wie co z torem robić.