No jasne. Federer-Drabinka już zaczyna swoje zagrywki. Poniżej godności tenisisty!!!
I wy mu kibicujecie?
WSTYD
No jasne. Federer-Drabinka już zaczyna swoje zagrywki. Poniżej godności tenisisty!!!
I wy mu kibicujecie?
WSTYD
Duży i dobry zawsze pokona małego i złego.
Marta A, JamesB, Abra, Juan,Grek.
Zadzierając z nami, znajdujesz się na styku sławetnego "pięciokąta". Styk, jak to styk - zawsze może kopnąć.
I c.uj, polac mu k.rwa :/
Po meczu.
Nadal jest irytujący gdy stoi przy odbiorze serwisu 5 m poza linią końcową.
Federer dawno nie grał tak świetnie do połowy meczu, a później zamiast piłki widzi Nadala i the same story jest za każdym razem...
Ukryta zawartość - mój blog o tenisie Ukryta zawartość Zapraszam serdecznie.
Nie zlamie go, niestety Nadal korzysta z breakow a Roger nie.
Może to trochę nie fair, ale obiecałem rodzinie pizzę na obiad jak wygra Nadal, więc ilość fanów Nadala wzrosła o 300%
Duży i dobry zawsze pokona małego i złego.
Teraz albo nigdy
VAMOS ojej tzn. COME ON
Zrobil to ku.wa! I zaczal grac!
Ale frajer z Rybaka. Miał go już na widelcu
Duży i dobry zawsze pokona małego i złego.
A jednak Parera nie wytrzymał ciśnienia... Tego się nie spodziewałem.
Ukryta zawartość - mój blog o tenisie Ukryta zawartość Zapraszam serdecznie.
Za ciosem teraz! Bo kryzys znowu wroci :/
Roger już dawno nie grał tak przyzwoicie w decydującym secie przeciw Nadalowi. Ciekawe czy to starczy.
Wysłane z mojego ALE-L21 przy użyciu Tapatalka
Lepsza przyjaźń jednego człowieka rozumnego niż wszystkich głupców.
--Demokryt--
Nie może tego wypuścić z ręki - Roger kończ!
VAMOSSSSSSSS ROGER
Teraz musisz to wykorzystać.
A jednak dziadek wygrał O_O
Niewiarygodne...
Duży i dobry zawsze pokona małego i złego.
VAMOSSS VAMOSSS VAMOSSS
Monty kup dzieciom tą pizzę
A więc jest 18 Szlem... Niesamowite dokonanie w tym wieku. Federer pokonał demony. W końcu. Nadal zrobił to samo co w 2012 roku w finale z Djokovicem. Tam miał 4:2 w piątym, tu 3:1 i stanął.
Ukryta zawartość - mój blog o tenisie Ukryta zawartość Zapraszam serdecznie.
Dwa slowa : brawo i dziekuje
Placz zwyciezcy
Tak naprawdę Monty to Federer wygrał ten turniej już w momencie jak go oznaczyli jako nr 17... Zbyt wiele analogii. Trzeba przyznać, że tym razem w piątym Roger nie dał ciała, więc "the same story" nie sprawdziło się, a do tego Rafa przestał grać i nie wytrzymał presji. Nawet jak było 15:40 w ostatnim gemie to wiadomo było kto to wygra. Szwajcar za dobrze serwował i mimo nerwowej końcówki kontrolował wymiany. Do tego potem te szczęśliwe challenge... Cóż, wyśrubował ten rekord niesamowicie i zasłużył na ten tytuł po powrocie. Grać tak dobrze w takim wieku w erze współczesnego tenisa jest rzeczą wręcz niewiarygodną.
Ostatnio edytowane przez Grek ; 29-01-2017 o 13:31
Ukryta zawartość - mój blog o tenisie Ukryta zawartość Zapraszam serdecznie.
A niech ma, co mi tam, nie będę go prześladował
Duży i dobry zawsze pokona małego i złego.
Porownujac dzisiejszy pojedynek Rafy z Rogerem i ich wczesniejsze boje zauwazylem 2 rzeczy: Rafa jest sporo wolniejszy niz kiedys, a takze Federer poprawil znaczaco swoje uderzenia z bekhendu. Roger wykonal potezna prace w ostatnich miesiacach i z przyjemnoscia mozna bylo ogladac zarowno jego ofensywna gre jak i uderzenia z glebi kortu. Za Edberga Roger chyba za duzo atakowal, czasem "na afere", a teraz za Ljubicicia jest to dobrze zrownowazone. Dzis przy siatce mial bilans 29 wygranych akcji na 40, a winnerow az 72 przy 57 niewymuszonych bledach - sa to statystyki budzace uznanie w tak trudnym meczu z niewygodnym rywalem.
Ten sezon zapowiada sie bardzo ciekawie, bo kazdy z turniejow wielkoszlemowych bedzie sprawa otwarta. Mam przeczucie, ze ta przegrana szczegolnie zmotywuje Rafe, zeby liczba wygranych przez niego Rolandów Garrosów stała sie liczba dwucyfrowa, a Federer zaatakuje rekord Samprasa w Wimbledonie.
Pierwszy raz w życiu muszę zgodzić się z naszym forumowym Grekiem. To zwycięstwo zostało zapisane w gwiazdach. Lepiej ten turniej nie mógł się ułożyć dla Rogera, a absolutną wisienką na torcie było wbicie sztyletu w serce swojemu odwiecznemu rywalowi dokładnie w taki sam sposób w jaki on to wcześniej robił. Długo trzeba było na to czekać ale zemsta po latach smakuje podwójnie.
Federer przetrwał zmieniające się style gry, nawierzchnie, pokolenia tenisistów i dziś można już mówić o nim tylko w jeden sposób - legenda.
Teraz mogę z czystym sumieniem zakończyć moją karierę kibica, gdyż widziałem już wszystko.
Parafrazując mój wpis sprzed kilku dni: Gdyby jeszcze dwa tygodnie temu ktoś powiedział mi, że w finale Australian Open 2017 zagra Federer z Nadalem, to może nie popukałabym się w głowę ale na pewno roześmiałabym się z przekąsem, że chciałabym...A gdyby taki widzący przyszłość osobnik oznajmiłby, że zwycięży Roger...to już sama zaczęłabym fantazjować
Tu na forum głosy są w miarę pozytywne ale gdzie indziej na pewno wypomina się Szwajcarowi, że zdobył puchar fartem po odpadnięciu Murray'a i Djokovica. Owszem, ale z tej samej okazji mógł skorzystać Wawrinka, Nishikori, Raonic (niech mu będzie) a wkońcu i Nadal. A jednak po tytuł sięgnął Federer. Piękna historia, zasługuje na wierszyk, ba, nawet na poemat, ale niestety cała wena opuściła mnie wczoraj z tego wrażenia. Ale może przynajmniej jakiś okazjonalny mem. Panowie?
To było pamiętne AO, nawet jak na turniej, który zawsze serwuje nam niespodzianki. Dzięki temu atmosferę lekkiego zainteresowania przeplatanego znudzeniem zamieniło OCZEKIWANIE NA TO, CO WYDAJE SIĘ NIEMOŻLIWE.
Dekadę temu pisałam na nieodżałowanym forum Onetu, (więc tych, którzy to kojarzą, przepraszam za powtórzenie), że nie tylko kocham oglądać tenis, ale również uwielbiam go słuchać. Szczególnie lubię odgłosy kortów twardych, uderzenia piłki, tupot i skrzypienie butów zawodników. Kiedyś tenisiści wydawali z siebie nieco cichsze odgłosy, więc łatwiej było polubić tą muzykę kortów i akompaniament publiczności. Ta cisza na trybunach przeplatana wrzawą. Mimowolne odgłosy zdumienia, niedowierzania czy zawodu, wydawane w trakcie wymiany z tysięcy gardeł stają się głośnym pomrukiem i łączą z reakcją widza przed telewizorem. Australijscy fani tenisa to nie zwykli przeżuwacze hamburgerów, wiec można przeważnie liczyć na kulturę a jednocześnie na czysta radość z oglądania tenisa. W tym roku było wiele okazji do wyrażania entuzjazmu. Nie mówię oczywiście o bułgarskich kibicach dopingujących przyśpiewkami Dimitrowa ale o prawdziwych fanach tenisa potrafiących docenić dobre zagrania niezależnie od tego, z czyjej padły strony. Niektórzy zarzucali tu widzom stronniczość ale ja pamiętam, jakimi okrzykami i brawami powitano samo wyjście Nadala na kort w ćwierćfinale. Słychać, że oni po prostu chcą tam być, cieszą się, że mogą oglądać najlepszych tenisistów świata, że to już ćwierćfinał, półfinał, finał...
To co się działo na korcie centralnym podczas finału to było jakby odrębne przedstawienie. Entuzjazm rozsadzał widzów i doprawdy trudno było go nie podzielać. Sam poziom meczu może faktycznie nie zwalał z nóg w porównaniu z niektórymi poprzednimi spotkaniami Szwajcara z Hiszpanem. Wyjątkowo zgodzę się z Montym i innymi forumowiczami, że Nadal jest w nieco mniejszym stopniu starym Nadalem niż Federer starym Federerem. Obydwaj zmienili trochę styl, obydwaj są już po trzydziestce ale sztuczki Rogera lepiej zdały próbę czasu. Ale nie da się wykluczyć szans Nadala na wygranie Roland Garros. Nawet ja chętnie odpocznę od Djokovica i jego rywalizacji z Murray'em
Tenis zaczyna się po trzydziestce Ukryta zawartość
Brawo, brawo! Wczoraj byliśmy świadkami prawdziwego cudu. To nie miało prawa się zdarzyć.
Przepowiednia słynnego proroka Slammera, że Nadal będzie największym w historii, zrealizowała się w 90%. Miał wszystko w swoich rękach: siłę, psychikę, h2h, top spinowe gwoździe, lewą rękę. Tak mało brakowało, żeby mieć ten 15. tytuł i rekordowe 2x4. Jeden mecz zmieniłby bieg historii. I faktycznie zmienił, tyle że dobrym kierunku
Wszyscy fani tenisa dziś świętują, bo wygrał przede wszystkim tenis, nie tylko ze względu na Fedala, ale przede wszystkim wielkiego Sir Andy'ego Murray'a Swoją drogą przyjrzałem się drabince W 2016, Andy pokanał swoich najgroźniejszych arcyrywali, prawidziwych gigantów tenisa, Berdycha i Raonicia...
Wracając do finału, najpiękniejsze w tym sporcie jest to, że jedna piłka może odmienić losy spotkania. I tak było wczoraj. Piąty set, 4:3, 40:40, najdłuższa wymiana 26 piłek, serwis Nadala. Jaka była % szansa, że Federer zepsuje jedną z 13 piłek? Nikt nie wierzył. 5:4, serwis Feda, 15:40. Ktoś wierzył? Jedna piłka i tzw momentum byłoby po stronie Nadala. Jeden zepsuty return przy stanie 4:3 i nie byłoby przełamania, Nadal by to wygrał.
Jako Federasta zgadzam się, to zwycięstwo to wisienka na torcie w karierze Feda. Smakuje lepiej niż wszystkie wygrane. Po tylu latach fani Szwajcara mogą podziękować Nadalowi za te wszystkie zwycięstwa, bo bez nich ten tytuł w AO nie smakowałby tak dobrze.
Nie da się tego opisać słowami, ale John McEnroe skwitował to tak:
"But seemingly unconcerned by pain, he allayed our fears and we all rose to acclaim our hero. And then we are now in the 35 A. R. Yeah, after Roger! One step away from fulfilling the prophecy of Peter the apostle Sampras, the eighteenth Slam you will win, and alone you will stand in glory."
#Believe18 - Patrzę teraz na staty i wygląda to tak:
1. Ken Rosewell - 23 (15 Prosów)
2. Rod Laver - 19 (8)
3. Fed - 18
4. Tilden - 14 (3)
4. Sampras - 14
4. Pacho Gonzalez - 14 (12)
4. Rafa - 14
4. Roy Emerson - 12
9. Novak - 12
10. Bjorn Borg - 11
11. Don Budge - 10 (4)
11. Fred Perry - 10 (2)
W nawiasach liczba szlemów Pro (Nieamatorskich). Lavera zbanowali w 1963 za występy za pieniądze. Przez następnych 5 lat grał jako profesjonalista. Nie widzę powodu, żeby Pro szlemów nie liczyć do ogólnej klasyfikacji (tym bardziej, że były tylko 3 Pro szlemy w roku). Inna sprawa, że AO było często lekceważone przez tenisistów - przykład Borga (mógłby mieć ze 3 więcej, a 10 więcej gdyby nie skończył kariery w wieku 26 lat).
Nie byłoby wielkiego triumfu bez wielkiej wiary, ale też bez odrobinę innego Nadala. Federer zobaczył, że nie odbija się od ściany, że na nic sztuczki, że wszystko co uważa za złoto, jest tombakiem, że liczy się tylko brutalna siła. Hiszpan w kwiecie tenisowego wieku nie jest już dwunastocylindrowym potworem z Maranello a czterocylindrowcem z niedomagającą turbiną, zapchanym filtrem DPF z poczciwego Wolfsburga i jak najbardziej można go pokonać. Szwajcar oderwany od myśli, że naprzeciw niego stoi jego Nemezis jest zupełnie innym człowiekiem, szkoda tylko że tak długo sobie uświadamiał prostą zależność, że im mniej myśli, że "ON" jest nie do ogrania, tym bardziej jest do ogrania.
Lepsza przyjaźń jednego człowieka rozumnego niż wszystkich głupców.
--Demokryt--
VAMOS