Nadal Djokovic 3-2
Tsonga Ferrer 2-3
Nadal Djokovic 3-2
Tsonga Ferrer 2-3
Nadal - Djokovic 3-1 lub 3-2
Tsonga - Ferrer 3-1
Nadal - Djokovic 3-1
Ferrer - Tsonga 3-2
Nie, ciężko się to strasznie ogląda jednak. Mam nadzieję, że niewiele już przede mną "klasyków" Nadal - Djokovic. Mam nadzieję, że Tsonga rozstrzela cokolwiek z nim w finale zagra.
Duży i dobry zawsze pokona małego i złego.
Zwycięzca przewidywany, choć niewiele brakowało aby Djokovic dał radę. Po tym jak wygrał czwartego seta i świetnie rozpoczął decydującą odsłonę w oczach Nadala pojawił się strach. Bał się Serba na tyle, że grał tylko forhendem. Novak zmarnował prowadzenie 4:2, w dużej mierze przez ten punkt z nadepnięciem na siatkę, a końcówka tego maratonu należała już do Hiszpana.
To ja dla odmiany poproszę jak najwięcej takich klasyków! Pierwszy set to przeciętna gra obydwu zawodników i przewaga Rafy, w trzecim secie fatalny błąd sędziego ustawił grę (czyt. nieziemsko wk****ł Novaka) i mogło się nawet skończyć 6:0. Powrót Serba do gry przy serwisie Nadala przy 5:6 w 4. secie to absolutne mistrzostwo.
Wygrał Rafa swoją regularnością, nie pokazywał słabości fizycznej mimo obaw jego fanów po zeszłorocznej kontuzji. Ogólnie najlepsze w całym meczu były sety nr 2 i 4, dramaturgia wynagradzała niedostatki jakościowe.
Jeśli w finale będą więcej niż 3 sety to będę bardzo zaskoczony.
Tsonga w wielkiej formie, ale jak trzeba grać o finał Wielkiego Szlema to następuje całkowity paraliż. Tak regularny gracz jak Ferrer będzie przebijał w nieskończoność, a Francuz robiąc tyle błędów skończy się sam. Presja bycia w finale jak Yannick Noah (zwycięzca w 1983) czy Henri Leconte (finalista w 1988) robi swoje...
Niedźwiedź budzi się?
Ostatnio edytowane przez Grek ; 07-06-2013 o 19:59
To kto trzymał kasę z zakładów?
Przyznam szczerze, że skrzywiłam się ironicznie widząc prognozy tych z Was, którzy przewidywali 5 setowy mecz Djokovica i Nadala. Nie wierzyłam, żeby grali dłużej niż 4 sety ale jak się okazało nie była to ostatnia rzecz, która mnie zaskoczyła w tym półfinale.
Pierwsze sześć gemów to była uczta dla oczu. Nie było żadnego ostrożnego wzajemnego badania się, jak to czasem bywa na początku ważnych spotkań. Panowie od razu zaczęli z pełnym zaangażowaniem. Patrzyłam na Nadala i zastanawiałam się jak to możliwe, że ten człowiek stracił kilka setów z pośledniejszymi zawodnikami? Jak on dobiegał, jak on się ślizgał! Czasem przydałoby się dwóch Djokoviców po lewej i po prawej stronie kortu, ale szczęśliwie jeden też dawał sobie radę. Chociaż komentatorzy coś tam już sygnalizowali jakiś problem po stronie Novaka. Ale ja zapatrzona w mojego serbskiego przebijacza postanowiłam nie słuchać krakania pana Domańskiego, który nieraz orzeka koniec gema przy stanie 30-0 Niestety przełamanie serwisu Nole przez Rafę potwierdziło, że w tym meczu to Djokovic będzie tym graczem, który będzie musiał walczyć o swoje. Przy przełamaniu, które nastąpiło na początku drugiego seta byłam już gotowa oddać Nadalowi ten ósmy puchar Muszkieterów. Wtedy jednak okazało się, że Nadal też jest człowiekiem i tez się myli.
Na set trzeci spuśćmy zasłonę milczenia. Czwarty kosztował mnie chyba najwięcej nerwów ale po wygranym tie breaku pozwoliłam sobie na pewien optymizm. Piąty set pokazał Novakowi, co ma robić, aby wygrywać: nie kłaść się na siatkę, nie spacerować i nie stać jak słup, dopóki piłka jest jeszcze w grze Po wyrównaniu stanu seta przez Hiszpana napisałam do Juana, że Tsonga może sobie nawet stanąć na głowie a nie doprowadzi dziś już trybun do stanu takiego wrzenia A Nadal już nie wypuścił swojej szansy i wygrał spotkanie zasłużenie, przyznaję uczciwie. Co nie znaczy, że nie jest mi szkoda Novaka.
Pocieszam się, że Francuzi muszą być dziś jeszcze bardziej rozczarowani wynikiem drugiego półfinału
Tenis zaczyna się po trzydziestce Ukryta zawartość
nie myślałem, że kiedykolwiek to napiszę, ale szkoda było dziś Djokovica; to nieszczęsne wpadnięcie na siatkę kosztowało go dziś niestety mecz, który wyciągnął w nieprawdopodobny sposób (a reakcja Nadala na tę sytuację była raczej z tych przykro-wymownych, tj. nieszczęsnej istoty, która jedynej swej szansy na przetrwanie upatruje w niefortunnym niepowodzeniu innych); było to niemal równie żałosne jak wymuszenie przerwania zeszłorocznego finału przez szajkę z Majorki;
nie ma nic bardziej obrzydliwego dla tenisa (tej pięknej i szlachetnej dyscypliny sportu) niż widok Nadala, który po 4,5h biega sobie po korcie, jakby dopiero się na nim pojawił; nie ma nic bardziej przerażającego niż świadomość, że po następnych 4,5h nic by się nie zmieniło; viva Espana!
Twoje posty anty są tak oderwane od rzeczywistości, że przez to strasznie zabawne
Dzięki.
Szkoda trochę Tsongi, ale jak na tę nawierzchnię i tak zrobił co mógł. Nadal pewnie rozkwasi Ferrera, choć mógłby się Ferrer trochę choć postawić. A niech się tłuką pięć setów, w zasadzie wszystko mi jedno.
Ostatnio edytowane przez monty_burns ; 08-06-2013 o 11:30
Duży i dobry zawsze pokona małego i złego.
Finał kobiet bez historii. Przez jedengo gema zastanwiałem się, której z pań bardziej nie lubię. Nie mogąc zdecydować pojechałem na zakupy .
Tak obsranego (za przeproszeniem) Nadala to dawno już nie widziałem. Obieganie bh, 10 metrów za linią końcową, samobójcze wyprawy do siatki, nieprzemyślane skróty. Djokovic potwierdził, że jest najlepiej returnującym zawodnikiem rozgrywek, zwłaszcza pod presją robi to genialnie. Tylko kwestią czasu pozostaje kiedy wygra w Paryżu.
Pojechałeś. Ale jeśli już mówimy, za przeproszeniem, o obsraniu to tą tradycję kultywuje pewien geniusz z Bazylei. To tak na marginesie. U Rafy kupa nie wypadła jednak za pampers który strasznie ciążył w czwartym secie objawiając sie niezrozumiałymi balonami na karo po dwóch przełamaniach na 4-3 i 6-5. Niestety zmienił go dopiero po pierwszym gemie piątego seta. A od tego momentu tylko troszkę popuszczał w pieluszkę, ( i tu racji Ci nie odmawiam) bo mimo kolejnych momentami niesamowitych winnerów z bekendu wciąż szukał forhendu. Jednak kończąc ten gówniany wątek ponownie racji Ci nie odmawiam, bo rzeczywiście może być tak, że Novak w końcu Rafę na RG dopadnie. Tak ja Nadal dopadł Federera na Wimbledonie.
Nadal niby najsłabszy od 2009 roku, niby prześwidrował do tego finału niczym Argentyna w 1990, ale nawet ten "słaby Nadal, to wciąż za dużo dla największych tuzów. To trochę smutna konstatacja, że nawet nieźle grający przeciw niemu rywale są w stanie zmusić go w Paryżu co najwyżej do pięciosetówki. Zwycięstwo finałowe przyszło łatwo, ale wielki szacun dla Dawida, że nie wyszedł na ten mecz z miną cierpiętnika i - jak zapowiadał - nawet w trzecim secie próbował walczyć i nawiązywać do poziomu rywala. Gdyby Tsonga - będący od Ferrera zawodnikiem z dużo większym potencjałem technicznym, o fizycznym nie wspominając, miał podejście Hiszpana, to prawdopodobnie nie tylko nie przegrałby w szatni meczu półfinałowego, ale i w finale stawiłby Nadalowi o wiele większy opór, niż by to wynikało z reputacji Hiszpana w tej imprezie.
Lepsza przyjaźń jednego człowieka rozumnego niż wszystkich głupców.
--Demokryt--
dwa hiszpańskie wynalazki skutecznie wzbudzają uczucie wstrętu do tego czegoś, co wspólnie uprawiają na korcie; hiszpańska medycyna sportowa święci swój historyczny triumf;
aż się odechciewa inwestować w potencjalnych mistrzów dyscypliny; choć po deszczu podobno zawsze wychodzi słońce...
Ostatnio edytowane przez antystenezz ; 09-06-2013 o 22:23
No własnie szkoda, że nie było Tsongi. Wygrać by pewnie nie wygrał, ale mecz pewnie byłby fajniejszy. Choć trzeba przyznać, że Ferrer robił co mógł i "suchy" wynik jest trochę krzywdzący.
No mimo wszystko 8xRG robi wrażenie. Ciekawe czy za rok jeszcze Nadal da radę, ale byłbym bardzo, bardzo zdziwiony jakby mu się udało. Z drugiej strony poza Djokoviciem nie bardzo kto może go ugryźć na kortach ziemnych, więc jak Djokoviciowi wyjdzie gorszy turniej, albo złapie jakąś kontuzję, to może spokojnie wygrać. Ale myślę, że jeszcze ten i pewnie następny sezon i będzie po Nadalu.
Duży i dobry zawsze pokona małego i złego.
Chciałem pogratulować Nadalowi 8 zwycięstwa na kortach w Paryżu. To wspaniały wynik i osiągniey w wieku zaledwie 27 lat.
To bez wątpienia najlepszy gracz na tej nawierzchni w historii tenisa, czy to tego amatorskiego czy to tego zawodowego.
Bez wątpienia osiagniecia Rafy mogły być większe a przypuszcxalnie Federera mniejsze - mówię o Wielkim Szlemie - gdyby Rafa potrafił lepiej układać swój kalendarz startów a może i lepiej dobierać obciążenia treningowe. No cóż wiele się po smutnych dla niego wydarzeniach nauczyć, i to jest pocieszające.
Ja jednak chciałem napisać głównie o min. Novaku, który w pólfinale tegorocznego Rolanda Garrosa omal nie wyeliminował Nadala. W oczach Hiszpana tak jak napisali inni widać było rozpacz i strach. On naprawdę sądził, że jest juz po nim. Serb gra na nawierzchni ziemnej naprawdę niesamowicie dobrze, jest przy tym niesamowicie mocny psychicznie, i niesamowicie mocny fizycznie. Wszystko jest porównywalne do Rafaela a w niektórych aspektach nawet lepsze, oczywiscie w niektórych innych aspektach jest gorszy, ale odnosząc to do gry na ziemi juz sam ten fakt daje powody do szacunku. Uważam, że tylko Serb może pokonać Nadala na ziemi: czy to Monte Carlo, czy to Rzym - wygrywa się do dwóch wygranych setów - czy to Paryż - wygrywa się do 3 wygranych setów. To tak jak między Federem a Nadalem : Federer nigdy nie miał takiego potencjału pokonania Nadala na ziemi jak Nadal miał na pokonanie Federera na trawie. Co w końcu się stało. Podobnie jest teraz miedzy Nadalem a Djokovicem.
Ta rywalizazja na najbliższe 2 lata powinna dać mi wielką dawkę adrenaliny.
Smutne jest to, że nie ma nowego pokolenia graczy zdolnych właczyc się w tą rywalizję. Co więcej ci gracze w zasadzie nie są w stanie rywalizować nawet z Federerem, który w tym roku skończy 32 lata, Murrayem, który z nich wszystkich ma najmniejsza dawkę talentu. Ja nie widze żadnych absolutnie żadnych interesujących zawodników, przyszłościowych zwodników takich po 18, 19 czy 20 lat. Jedynym ciekawy zawodnik jaki ostatnio wyplynął a który zagrał tutaj wg. mnie świetnie pod każdym względem to nie kto inny jak Polak Jerzy Janowicz.
Odkurzę ten wątek i z przykrością stwierdzę, że Wielki Mistrz odchodzi. To już nie jest chwila słabości tylko stale postępująca niemoc.
Szkoda, bo na tak pięknie grającego dominatora będziemy musieli długo czekać- o ile wogóle się doczekamy!