Uwielbiam hasło "mieć coś do udowodnienia"
Że niby co ma ono znaczyć? Przecież każdy zawodnik ma do udowodnienia całe mnóstwo:
- Gollob, że jego cienizna była efektem li tylko spinki z Paluchem;
- Hancock co najmniej raz musiałby zrobić pudło w GP, żeby co poniektórzy przestali o nim pisać Wędkarz
;
- Nicki, że potrafi natrzaskać całe mnóstwo punktów nie tylko wtedy, gdy jest jedynym porządnym zawodnikiem swojej drużyny;
- Ward, że potrafi przejechać sezon bez choćby jednej zadymy pozatorowej
;
- Pepe, że po sezonie słabszym musi przyjść lepszy,
- Emil, że niby ciągle jest takim fighterem, jakim był do niedawna w Polonii;
- Dudek, że obracanie gorzowskich piguł nie przeszkodzi mu w rozwalaniu wszystkich i wszędzie;
- Paluch, że jego "uniwersalny" tor przyjmie się nawet w przypadku posiadania w składzie średnich średniaków;
i dalej w ten deseń. Biorąc pod uwagę powyższe, udowadnianie czegokolwiek przez Zagara lub Świderskiego można o tyłek potłuc