sobotch
Nie wiem, czy siatkówka zwiększa swą atrakcyjność, bowiem każdy zespół - chcąc walczyć o najwyższe lokaty - stara się zdobywać jak najwięcej punktów, innymi słowy zwyciężać 3:0 lub 3:1, również bez kunktatorstwa. :)
Im więcej punktów do zdobycia, tym większe tworzą się dysproporcje między czołówką a dołem tabeli. A jeśli o jedno miejsce walczą tak jak w tym roku trzy zespoły (Wro, Cze, Tar) to każdy system jest w tym przypadku taki sam. Skoro zatem nowe nic nie zmienia - po co to wprowadzać? :)
Buszmen
Jedynie takie, że w sporcie kwalifikowanym czy zawodowym pojęcie wolnego rynku w zasadzie nie istnieje a nierzadko jest mylnie interpretowane.Nie było, ale powiedzmy, że to co było w ostatnich latach (już nie w 2011) to nazwiemy wolnym rynkiem. Jakieś zastrzeżenia?
Przykład: Mam pieniądze, żeby na kolejne zawody zaangażować Holdera, zapłacić mu dokładnie tyle, ile on sobie życzy, ale nie mogę, bo on podpisał umowę z innym klubem. Z Holderem czy innym żużlowcem należało się dogadać w określonym terminie a nie w momencie, w którym ja miałem taki kaprys. Sytuacji nie poprawia nawet fakt, że i sam zawodnik moją ofertę zaakceptowałby od ręki. Tym samym te nasze chęci i nasza wolność jest ograniczona praktycznie do zera.
W przeciwieństwie do "normalnej" działalności, w takiej E-lidze ktoś musi być pierwszy, ktoś ostatni. Podkreślam - MUSI, bo tak stanowią przepisy i na to wszyscy MUSIELI się zgodzić, chcąc przystąpić do rywalizacji (godzą się zresztą nie od dziś). Na rynku może swobodnie funkcjonować obok siebie kilkunastu producentów jogurtów, robotników zawodowych czy szewców i wszyscy mogą sobie dobrze lub bardzo dobrze radzić. W sporcie tak łatwo nie ma, chociaż niektóre dyscypliny wprowadziły tzw. dzikie karty, że kto ma pieniądze ten gra. Trochę to godzi w ideę sportu jako rywalizacji... sportowej, no ale cóż, takie mamy czasy.
Inną sprawą są regulacje typu KSM, ZZ, ale one i tak są tylko pochodną w stosunku do tego, co napisałem powyżej. I żeby było całkowicie a propos to również uważam, że wszelkie matematyczne ograniczenia nie są dobrym rozwiązaniem.
Stary chyba jeszcze nie jestem, ale doskonale pamiętam czasy, w których w telewizorze mogłem wybrać jedynkę albo dwójkę a obszernych informacji ze świata sportu dostarczała lektura Przeglądu Sportowego, wówczas jeszcze nie codziennego. Gdzie zatem w tv było miejsce jakąkolwiek sportową medialność? To już w połowie lat 90, gdzie sporą część co drugiej niedzieli spędzało się przy radyjku i wsłuchiwało w kolejne wieści z ligowych aren, zdaje się Polsat wieczorami jakieś mecze z ówczesnej 1 ligi pokazywał (tj. retransmitował). Ta dostępność w mediach to jak z tymi stadionami - nic innego, tylko znak naszych czasów. Gdyby jeszcze żużel był sportem wybranym spośród wielu to rozumiem, ale wystarczy spojrzeć w program stacji sportowych i tam jest w zasadzie wszystko co tylko się rusza i rywalizuje na jakimś poziomie.Ale z dostępnością żużla w mediach?
Eurosport - sporty zimowe, pływanie, podnoszenie ciężarów, tenis(!), kolarstwo(!), snooker, futbol młodzieżowy...
Eurosport2 - Bundesliga, 2. Bundesliga, T-mobile Ekstraklasa ostatnio, kurde z Japonii mecze na żywca pokazują a nawet futbol australijski...
plus dziesiątki innych imprez - LIVE!
Speedway? A co to jest speedway? :)
ps. czy finał IMŚ 92 z Wrocka (ten akurat zapamiętałem najbardziej) nie był live na Eurosporcie? Czy to było jednak DSF?