Strona 2 z 2 PierwszyPierwszy 12
Pokaż wyniki od 46 do 58 z 58

Wątek: Roland Garros 2011

  1. Powrót do góry    #46
    Stały bywalec
    Dołączył
    12-08-2002
    Postów
    1,207
    Kliknij i podziękuj
    0
    Podziękowano 1 raz w 1 poście
    Antystenezz nie doczytał jak chwaliłem Federera, jak tłumaczyłem, że gra Nadala wcale mnie nie porywa, ale i tak jak zwykle w ramach frustracji po porażce idola wyżywa się na innych formułując te bezzasadne tezy. Już obiektywnie nie można ocenić meczu? Był Szwajcar słabszy, zauważyłem pozytywy jak i negatywy, ale coś jednak ubodło, bo mistrz został lekko skrytykowany...

    Dla mnie tenis ofensywny jest tenisem pięknym i zawsze tak będę uważał. Na żenujące przytyki nie zwracam uwagi. Nie od dziś interesuję się tenisem, wszyscy mnie tu znają i mogę jedynie uśmiechnąć się patrząc na zajadłe ataki kogoś kto nie ma pojęcia o czym pisze.

    Tym bardziej zabawne, że nazwisko Samprasa w kontekście Federera w ogóle tu nie padło zanim wypowiedział się Roggi.

    A nazywanie innych myszoszczurami najlepiej świadczy o kulturze tego kto takie rzeczy wypisuje...

    Dla mnie może być 16:14 czy nawet 20:14 i to w mojej ocenie niczego nie zmieni. Szanuję wyczyn Federera i to wielokrotnie pisałem, więc te wyssane z palca zarzuty są po prostu śmieszne.

    P.S. Bardziej Federera krytykują jego fani niż przeciwnicy, ale tego to już nikt nie widzi.

  2. Powrót do góry    #47
    Stały bywalec
    Dołączył
    24-04-2007
    Postów
    818
    Kliknij i podziękuj
    0
    Podziękowania: 0 w 0 postach
    Zadałem sobie rano trud i ból obejrzenia raz jeszcze końcówki pierwszego seta; przy setbolu Fed miał dwa razy piłkę do skończenie na forhendzie, a zamiast to zrobić, w końcu minimalnie wyrzucił arcytrudną sztuczkę z bh. Potem w swoim gemie kompletnie przestał trafiać pierwszym podaniem i rozdygotany jak galareta oddał całą przewagę, a potem seta Nadalowi. Sprowadzanie wszystkiego tylko do tego że winien jest lifto-cep do bekhendu, jest jednak sporym nadużyciem moim zdaniem. Jego słaba odporność wychodzi z Nadalem jak na dłoni. Tym większy podziw, że osiągnął aż tyle.

  3. Powrót do góry    #48
    Stały bywalec
    Dołączył
    26-04-2004
    Postów
    691
    Kliknij i podziękuj
    1
    Podziękowania: 2 w 2 postach
    Poprzednio napisałam, że Federer i Nadal nie mieli w tym finale jakichś wielkich życiowych celów do ugrania. Właściwie to obydwaj musieli udowodnić to samo: że wciąż mogą. Rafa, że wciąż umie wygrywać na swojej ulubionej nawierzchni a Roger, że jeszcze może zwyciężać w turniejach wielkoszlemowych. Hiszpan dopiął swego a Szwajcar pokazał, że wprawdzie był w stanie wygrać Roland Garros, ale nie potrafi dokonać tego pokonując Nadala...
    Nieczęsto zgadzam się z tenisowymi ocenami Greka, ale tym razem podzielam jego odczucia w kwestii trudności w byciu fanem Federera. Chyba żaden inny zawodnik nie potrafi narobić tak wielkich nadziei swoim fanom kilkoma genialnymi zagraniami, które pozwalają im uwierzyć, że Roger za chwile obejmie przewagę w meczu, żeby za chwilę kompletnie ich rozczarować wielkim błędem. Ta huśtawka nastrojów jest na tyle powtarzalna, że po jakimś czasie widz czuje się jak totalny frajer, że w ogóle miał jakąś nadzieję...Fani Rogera muszą być "głęboko poranieni" emocjonalnie i dlatego Greku dochodzi do sytuacji, że stają się surowszymi krytykami Szwajcara niż jego właściwi anty-fani ;) Nikt nie lubi czuć się jak ostatni naiwny, więc czasem trzeba na zapas się zdystansować.
    Jednak bycie fanką Agassiego było zdecydowanie mniej stresujące. Chyba :)

  4. Powrót do góry    #49
    Stały bywalec Awatar monty_burns
    Dołączył
    25-01-2006
    Postów
    944
    Kliknij i podziękuj
    0
    Podziękowania: 4 w 3 postach
    Jednak bycie fanką Agassiego było zdecydowanie mniej stresujące. Chyba :)
    Ta jasne :D
    Jak sobie przypomnę te jego mecze czy to z Berasateguim na AO czy Grosjeanem na RG czy z Beckerem na Wimbledonie to nóż się sam w kieszeni otwiera.
    Jedynym zawodnikiem "gorszym do kibicowania" od Agassiego był tylko jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny Goran.
    Jak widać i pod tym względem stare dobre lata 90-te pokazują swoją klasę i wyższość :D

  5. Powrót do góry    #50
    Ekspert Awatar Juan
    Dołączył
    22-08-2002
    Postów
    4,279
    Kliknij i podziękuj
    2
    Podziękowania: 2 w 2 postach
    O to, to. Goran i jego cudownie nieporadne wycieczki do siatki, po approach shocie z gatunku: "coś tam chciałem zagrać, ale zapomniałem, co to miało być". Cudo :D

    Podzielam zdanie Greka, Fed z pierwszego seta był zrównoważony między defensywą i ofensywą, grał tak jak trzeba na mączce przeciw Nadalowi. Korzystał z daru atakowania, był wyrazisty. Potem znów próbował grać jak Nadal, co w oczywisty sposób było pozbawione sensu. Gadanie o tym, że Sampras to, czy tamto, mija się z celem, bo każdy kto ma oczy, widzi, że tenis Federera z seta drugiego i tenis Samprasa w ogóle to nie ta strefa stylistyczna. No niestety inna liga. Co innego set pierwszy (do 5-2) i trzeci. Tam faktycznie wszystkie peany są uzasadnione.

  6. Powrót do góry    #51
    Stały bywalec Awatar monty_burns
    Dołączył
    25-01-2006
    Postów
    944
    Kliknij i podziękuj
    0
    Podziękowania: 4 w 3 postach
    Gadanie o tym, że Sampras to, czy tamto, mija się z celem, bo każdy kto ma oczy, widzi, że tenis Federera z seta drugiego i tenis Samprasa w ogóle to nie ta strefa stylistyczna. No niestety inna liga.
    O matko Juanie :D
    No ale i czasy były kapkę inne, prawda? To przypadek, że Ci wszyscy Bruguerowie, Musterowie, Moyowie, Corretjowie czy Costowie wygrywali RG a potem na Wimbledon jechali, żeby przegrać w 2 pierwszych rundach? Aż tak ułomni wszyscy wtedy byli? Przecież jakby Bruguera w 1994 doszedł do półfinału Wimbledonu to byłaby sensacja jak lądowanie Jelcyna na Marsie.
    A dzisiaj kogoś dziwi, że jakiś Berdych raz gra w półfinale RG a za chwilę w finale Wimbledonu?
    W tych "czasach Samprasa" różnice między nawierzchniami były kolosalne. Szczególnie mączka "upośledzała" w stosunku do innych nawierzchni. I tylko bardzo nieliczne wyjątki jak Courier, Ferrero (to już taki okres przejściowy) czy przede wszystkim Agassi (no jeszcze Edberg z tym wyskokiem na RG) potrafiły sobie z tym poradzić. Cóż poza mączką osiągnęli Kuerten, Bruguera, Costa, Berasategui, Muster i cała ta latynoska armada na Wimbledonie, Australian czy US Open? Bardzo sporadyczne sukcesiki.
    I specjalizacja była bardzo duża. Jedni jechali na RG, a inni na Wimbledon. Wiadomo było, że Bruguera może wygrać w cuglach RG i że za 2 tygodnie na Wimbledonie ogra go jakiś przypadkowy gość co będzie wisiał na siatce przez 2 godziny. Podczas gdy obecnie różnice między nawierzchniami są bardzo iluzoryczne i z góry wiadomo, że poza jakimiś absolutnymi wyjątkami przeciwnik zagra tak samo na mączce, trawie, dywanie czy betonie.

    Tutaj uwaga do myślących inaczej. Nie jest to oczywiście krytyka Federera. Zastosował optymalny tenis do tych czasów i osiągnął najwięcej ze wszystkich tenisistów w historii (Lavera nie liczę bo wtedy było kilku zawodowców i reszta pół amatorów). Jest tenisistą z większymi osiągnięciami od Samprasa i bardziej wszechstronnym tenisistą. Koniec i kropka. Tylko obaj zostali w dużej mierze ukształtowani przez swoje epoki. Ani to jednego wina ani drugiego zasługa.

    I jeszcze jedno. Wcale nie uważam, że ta współczesna unifikacja nawierzchni jest czymś bardzo złym. Jak sobie przypomnę mecze na trawie to czasami nie było na co patrzeć. Serwis, as, nieudany return, wolej i wymiany trwające po 2-3 piłki. To samo na mączce. Oglądanie "bratobójczego" meczu braci Sanchezów to była istna katorga :D


  7. Powrót do góry    #52
    Ekspert Awatar Juan
    Dołączył
    22-08-2002
    Postów
    4,279
    Kliknij i podziękuj
    2
    Podziękowania: 2 w 2 postach
    Drogi kolego, wcale fajny elaboracik walnąłeś, ale chyba trochę abstrahujesz od układu odniesienia. Miałem na myśli li tylko to, że skoro mnie - fana Rogera - odstręcza to co on wyprawia w meczach z Nadalem, gdy okopuje się za końcową linią, to rozumiem, że nie-fanów odstręcza to dwakroć bardziej. Pisałem jedynie o wrażeniach artystycznych, utylitaryzm poszedł zupełnie na bok :D. Reszta jest oczywiście prawdą i nawet Ci powiem, że mi tej specjalizacji brakuje. Chyba taką cezurą był rok 2002, gdy bodaj w 4 rundzie Wimbledonu połowę składu stanowili Latynosi. Sytuacja nie do pomyślenia jak Henman w półfinale RG :D.

  8. Powrót do góry    #53
    Stały bywalec Awatar monty_burns
    Dołączył
    25-01-2006
    Postów
    944
    Kliknij i podziękuj
    0
    Podziękowania: 4 w 3 postach
    Miałem na myśli li tylko to, że skoro mnie - fana Rogera - odstręcza to co on wyprawia w meczach z Nadalem, gdy okopuje się za końcową linią, to rozumiem, że nie-fanów odstręcza to dwakroć bardziej.
    Otóż nie :D
    Po prostu do Federera mam stosunek letni, więc mnie to aż tak bardzo nie drażni jak Ciebie, Roggiego czy robertinho. Mnie to raczej dziwi, że Federer mając w zasadzie wszystkie atuty w ręku nagle robi się dziwnie oklapły w meczach z jednym graczem. A kosztowało go to fortunę czyli klasycznego Wielkiego Szlema :)
    Zabawne zresztą jest to że do Samprasa miałem równie letni stosunek co do Ferdka teraz :D
    Im bardziej patrzę z dystansu na te dwie epoki tym większe różnice widzę i widzę też coraz mniejszy sens porównań.
    Oddając Federerowi co jego.
    Ciekawe co by było i co wygrałby jeden i drugi gdyby zamienili się datami urodzin?

  9. Powrót do góry    #54
    Stały bywalec
    Dołączył
    26-04-2004
    Postów
    691
    Kliknij i podziękuj
    1
    Podziękowania: 2 w 2 postach
    Jednak bycie fanką Agassiego było zdecydowanie mniej stresujące. Chyba :)
    Ta jasne :D
    Jak sobie przypomnę te jego mecze czy to z Berasateguim na AO czy Grosjeanem na RG czy z Beckerem na Wimbledonie to nóż się sam w kieszeni otwiera.
    No wiem, też nieraz prawie siwiałam podczas meczy Andre. Ale nigdy nie czułam się jak głupek z tego powodu, że mu kibicowałam a on przegrał. Jak mu szło to szło, jak nie to nie a i tak wiedziałam, że ma charyzmę i klasę i przeważnie nie musiałam się wstydzić przed innymi, kiedy źle mu szło. Natomiast Roger ma jakiś destrukcyjny wpływ na swoich fanów...

  10. Powrót do góry    #55
    Stały bywalec Awatar monty_burns
    Dołączył
    25-01-2006
    Postów
    944
    Kliknij i podziękuj
    0
    Podziękowania: 4 w 3 postach
    Natomiast Roger ma jakiś destrukcyjny wpływ na swoich fanów...
    O tak, to na pewno, szczególnie jak się poczyta filozofów III kategorii zaszeregowania :D

  11. Powrót do góry    #56
    Zaawansowany
    Dołączył
    01-09-2002
    Postów
    1,734
    Kliknij i podziękuj
    0
    Podziękowania: 2 w 2 postach
    Nie sposób nie zgodzić się z Grekiem, Montym, Juanem czy nawet anty..Faktycznie Roger podniecił nieco swoich fanów grą w pierwszym secie (vide: Juan), ale także rozochocił tych, którzy mają do niego letni stosunek jak ja czy Monty. Piękne, magiczne zagrania i to zarówno z prawej jak i z lewej. Imponująca pewność na korcie i absolutny brak "szacunku" do tego, że gra odbywa się na mączce, a po drugiej stronie stoi jej niekwestionowany król. Zbliża się końcówka seta i odegranie piłek, które trzy gemy wcześniej nie sprawiały większych problemów i staje się to trudniejsze, a po chwili wręcz niemożliwe. W tym miejscu (poza tym, że dzieci lat 90-tych miały trudne dzieciństwo i błogosławieństwem dla nich jest opluwanie Szwajcara no i to jakże odkrywcze 16>14) należy zgodzić się z antystenezzem co do istoty problemu czyli szalenie niewygodnego stylu gry Hiszpana. Jak słusznie zostało zauważone odbijanie przez Rogera jednoręcznym bekhendem piłek z wysokości lewego ucha jest dla niego na tyle uciążliwe, że w sytuacjach stresogennych one(piłki) mu po prostu uciekają. Nie bez kozery sparingpartnerem Feda od kilku lat jest Stefan Koubek. Tyle, że Austriak gra inaczej forhend niż Hiszpan. Każy kto kiedykolwiek krzyżował rakietę z leworęcznym wie, że to nic przyjemnego (no chyba, że akurat ty mu bardziej nie lezysz niż on tobie;)) Ja też miałam takiego "swojego Nadala" co to się Dorau nazywała i nigdy-nawet będąc w najlepszej formie, nie potrafiłam wygrać z nią meczu o najwyższą (oczywiście nieporównywalną)stawkę. Zawsze z tej lewej (słabszej) strony coś uciekało. Piłka rotowana forhendem przez mańkuta bardzo nienaturalnie odskakuje. Najgorsze jest to, że praworęczny nigdy nie powtórzy zagrania leworęcznego, a odwrotnie jest to możliwe. Nadal jest dla mnie fenomenem grając lewą ręką, a w życiu funkcjonując prawą.
    Co do tego uniweralizmu to również nie sposó z tym polemizować bo jest to nader widoczne, ale czy lepsze? czy fajniejsze? czy bardziej emocjonujące? dla mnie nie, ale to pewnie kwestia miłości do Sergio, uwiebienia dla Alexa czy słabości do Albercika, który cały sezon czekał żeby pojechać w góry i ograć wszystkich w Gstaad;)no i ewentualnie kwestia tego trudnego dzieciństwa cudownych lat 90' :):):)

  12. Powrót do góry    #57
    Użytkownik
    Dołączył
    28-01-2006
    Postów
    111
    Kliknij i podziękuj
    0
    Podziękowania: 0 w 0 postach
    Ilość wygranych szlemów przez Rafę, stawia go wśród najwybitniejszych przedstawicieli dyscypliny, czy się to komu podoba czy nie. Przypomnijmy:
    Roger Federer - 16
    Pete Sampras - 14
    Roy Emerson - 12
    Rod Laver - 11
    Bjorn Borg - 11
    Rafael Nadal - 10
    Nie widać, kto mógłby się do tych wyników zbliżyć. Jakoś nie wierzę, żeby Djokovic (może wreszcie zacznie Murray?)szybko nadgonił.
    Prędzej już Roger coś dorzuci i oczywiście Rafa.
    Wielki szacun dla Rogera za odwagę, agresję i opanowanie w meczu z Novakiem. Tylko tak można wygrywać szlemy.



  13. Powrót do góry    #58
    Stały bywalec
    Dołączył
    24-04-2007
    Postów
    818
    Kliknij i podziękuj
    0
    Podziękowania: 0 w 0 postach
    Przytaczany tu Agassi nie miał takiej pozycji dominatora jak Sampras i Federer, więc w jego przypadku łatwiej było kibicowi o podejście "wygra - fajnie, przegra - trudno". Jeśli idzie o Pistola, to doskonale pamiętam, jeszcze z onetu, histeryczne wpisy jego fanów, utrzymane w tonacji "kończ dziadu i przestań się ośmieszać"; wyjątkową ich intensywność można było zaobserwować gdzieś w połowie US Open 2002.:D

    Tak że nie jest to tylko specyfika fanów Rogera; a przecież trzeba dodać, że jego niektóre porażki są dużo boleśniejsze, niż te które były udziałem Pete'a w końcówce jego kariery. Amerykaninowi mocno brakowało już wtedy zdrowia, a i jego tenis był jednak z trochę innej epoki, niż Hewitta i Safina, którzy tak brutalnie traktowali go w finałach WS. Rogerowi też już brakuje sporo do najlepszej formy, ale jednak ciągle nie odstaje od konkurencji, a w wielu elementach ciągle ją przewyższa.

    Poza tym, abstrahując od zarówno czysto technicznych, jak i mentalnych przyczyn tego stanu rzeczy, po prostu serce boli, kiedy widzie się ulubionego gracza, który będąc w bardzo dobrej formie i rozgrywając świetny turniej, już na początku drugiego seta finału snuje się po korcie z porażką wypisaną na twarzy i wywala w płot co tylko się w zasięgu rakiety pojawi.
    Wtedy łatwiej jest jego fanom bulgotać ze złości i krytykować, niż pochylać się z troską nad niedola multimilionera z 16 tytułami WS, który to, nieborak, po raz nie wiadomo już który nie radzi sobie z presją i owszem wyjątkowo upierdliwą, ale ciągle taką samą grą rywala, jeszcze w dodatku w tym roku dość przeciętnie dysponowanego.

Strona 2 z 2 PierwszyPierwszy 12

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •