Ciekawe ile mają w tej Kanadzie torów - i gdzie?
Właśnie w Paris i Welland

Tak w ogóle to zapomniałem dodać, że w Costa Mesa pogadałem chwilę z reprezentantem USA o bardzo amerykańskim nazwisku NOVRATIL. Taki sympatyczny blondas, małolat. Chyba nie będzie z niego dobrego żużlowca, bo gostek nie ma jaj: boi się jeździć po polskich szosach ("everybody wanted to kill me, man!":P). Coś mi tam opowiadał o jakiejś niedawnej drużynówce na Ukrainie, dokąd jechał przez Polskę właśnie.
To pewnie ten żużlowiec oraz te zawody

Ale nieważne, gość zaczął wyliczać mi tory w samej Kalifornii i doliczył się bodaj siedmiu (zapamiętałem San Bernardino plus te co byłem - czyli są jeszcze 4, których nie kojarzę). To by już można normalną ligę robić...
Tu masz z grubsza listę torów w USA. Chyba dwa lata temu ruszali tam z jakąś ligą.

W ogóle to dziwne, że ci Amerykanie tak się ostatnio skiepścili - ja w tym Costa Mesa widziałem całkiem spore zainteresowanie tym żużlem - czy może raczej "żużlem". Myślałem, że zobaczę tor w polu i sto osób na trybunach, a wcale tak nie jest. Tym dziwniejsze, że ciągle nie mamy nowych Hamillów i Hancocków... :O
U nich chyba jest właśnie ten problem, że wszyscy traktują to jak zabawę. Przyjadą w piątek, trochę się pobujają i jazda do domu. Nieliczni wyjeżdżają do GB (Wells, Burmeister, Ingalls) i nie potrafią się chyba tam odnaleźć. Może jakby Herbie wrócił do UK to by im pomógł? Ciężko stwierdzić co jest przyczyną.