Ale co ma moja opinia do rzeczy?
Ja chcę - tylko i aż - aby nikt sezonu nie kończył z długami, czytaj: żeby nikt nikomu nie obiecywał czegoś, czego nie ma. Chyba że prezes X czy Y weźmie w banku kredyt na własne nazwisko a w razie niewypłacalności zlicytują mu dom, działkę czy co tam jeszcze. To raczej ja powinienem zapytać - czy powinno mieć miejsce pokrywanie długów przez samorządy? Moim zdaniem - nie. Ale czy to się ma jakoś do gwarancji finansowych? No nie ma, bo kto Grudziądzowi zabroni jeździć za pieniądze podatników, skoro magistrat im takowe obiecał? Po co nam regulamin finansowy, skoro póki co za zaległości finansowe nikt personalnie nie odpowiada (choćby po to, by jeden ukarany odstraszył innych)? O to w tym wszystkim chodzi. Zajmijmy się w końcu przyczynami, nie skutkami.
Mowa o pieniądzach w sporcie. Sport wyrównany, emocjonujący przyciąga także sponsorów. A że Lublin przegrał w Grudziądzu? No fajnie, tylko co z tego, skoro ten sam Grudziądz ma teraz takie zaległości. Wyciągasz pojedynczy mecz i próbujesz coś udowodnić, bo ktoś tam sprawił jakąś niespodziankę (zapomniałeś dodać teorię spiskową, że wygrana ta miała spuścić Krosno do niższej ligi - oto idealny przykład zaściankowości i buraczanego myślenia w tym sporcie).
Zresztą... najpierw piszesz o tym, że większej bzdury nie czytałeś, by pod koniec przyznać, że mniejsze różnice poziomu sportowego mogą się przekładać na lepsze widowiska. Czyli nie zgadzasz się, ale jednak coś w tym dostrzegasz. Aha...
Wznieś się trochę ponad banały typu "równanie do słabszych". Sport to jest rozrywka, nic mniej i nic więcej. A w rozrywce ma być fun. Są oczywiście tacy, którzy tworzą jakieś tabele medalowe, żyją tym, że jakiś żużlok 50 lat temu był drugi w IMP, albo że w jakimś meczu na błocie sędzia wykluczył tego a powinien tamtego... Jak kto lubi.
Ja natomiast widzę, że jest jakiś problem i od wielu już lat powtarzam, że dotyczy on całego środowiska a nie pojedynczego klubu. Zdrowego rozsądku nic nie zastąpi, ale skoro takowego nie ma u działaczy, to czy oznacza to, że powinno się im dawać wolną rękę? Sport to studnia bez dna, więc żeby do niej wrzucać, trzeba mieć co. W Grudziądzu łatają dziury pieniędzmi podatników. A może tak bilety po 250 zł a karnety po 2000? Dlaczego za zachcianki prezesów (i samych kibiców) ma płacić podatnik? Oczywiście, zaraz ktoś się oburzy, że ćwierć tysiaka za bilet to on nie da. Ale budżet 20 baniek to by chciał? Czyli "ma być", nieważne skąd. No to jest, a raczej - no to są. Obietnice bez pokrycia, zaległości i długi. Naprawdę tak ciężko to dostrzec?