Zamieszczone przez
Jap
...Ostre regulacje powiadasz.Tylko, że one są już za ostre. Pokaż mi dyscyplinę sportu, w której juniorzy biorą obowiązkowo udział w najwyższej, zawodowej lidze, zresztą we wszystkich ligach żużla. Rozpatrzmy jakie są tego powody...
Motocykle na stadionie przyciągały tłumy w Polsce powojennej. Bieda , kraj się dźwiga z ruin, są emocje. Nasi są dobrzy, liczą się w świecie. Zdobywają MŚ w drużynie. To się liczy. Ligi zagraniczne niedostępne. Pozostają okazjonalne test-mecze. Wszystko finansuje widzialna ręka Państwa. Nie ma żadnych preferencji dla młodzieży.
Po zmianie systemu nastąpił krach szkolenia. Krach poziomu naszych seniorów. Zapaść finansowa klubów, odcięcie czołówki od nowości w sprzęcie.
Jednak stosunkowo szybko znowu nawiązujemy do czołówki. Kraj się rozwija, a z nim żużel zapełnia stadiony. I teraz zderzamy się z sytuacją najtrudniejszą dla żużla. Koszty sprzętu. Poszybowały ceny niebotycznie. Rodzice dzieciaków nie są w stanie często współfinansować pasji dzieci. Polska przeciętnie jest jednak kilka razy biedniejsza od Zachodu. Tam rodzice dość swobodnie mogą sfinansować jazdę dzieciaków, kupić im motocykl, pozostały sprzęt, opłacić mechanika, wyjazdy. My stanęliśmy przed ścianą. Sporty wiele mniej kosztowne się zwijają w Polsce. Nawet te olimpijskie, jak n.p. hokej. Klapa. Zaczęliśmy się ratować wspomaganiem samorządów miast. I zaczęła się era sztucznych regulacji w żużlu. Obowiązek jazdy juniorów w ligach.
Jednak zatrudnienie przez p. Morawskiego gwiazdek ściągnęło sponsorów do ligi, pokazali się inny mistrzowie wożąc silniki samolotem w torbach. Sprężyna zaczęła się nakręcać. Zaczęły się nakręcać też koszty.
I wtedy politycy zauważyli, ze mogą się promować przez kluby.
I się zaczęła choroba. Podam na przykładzie Gdańska. Rządy przejmuje były minister. Ściąga kasę z państwowej rafinerii. Kończy ten festiwal krachem. Przychodzi po nim szef regionalnego SLD. Zadłużony klub sprzedaje tereny przy stadionie ( miejskim! ) i... przepada z kretesem. Przychodzi ulubieniec rządzącej miastem partii i ciągnie w długi klub, aż rafineria i miasto mówi stop. Cały czas igrzyska trwają. Bizancjum w klubach polskich jak w Tereku Grozny. Gubernator chce Eto-jest. Inny chce supergwiazdy z Zachodu, Brazylii musi być.
W Polsce dochodzi do podobnej sytuacji. Ale jest wolny rynek. Kluby popadają w koszmarne długi. Politycy miejscy pompują pieniądze ludowi pod pretekstem promocji miasta. Miliony temu, kto wykaże jakikolwiek związek z przedsiębiorczością, inwestycjami, zanikiem bezrobocia n.p. w Gorzowie z napisem Gorzów na plastronie w GP. Jest on za te pieniądze żaden, lub prawie żaden. Kiwać to my, ale nie nas. Budujemy sobie promocję na wybory. A te są często.
Wracając do juniorów. Dopóki nie przestaniemy budować wyniosłych zamków na bagnie, czyli przepłacać światowych gwiazd za pieniądze "polityczne", t.zn. państwowych firm i polityków samorządowych nigdy nie staniemy zdrowo na nogach. Nie pomogą żadne "ostre regulacje". Za ich pomocą budujemy sobie nową kastę żądań gwiazdek juniorskich za publiczne pieniądze.
Moim zdaniem miasta i państwowe firmy powinny wspierać wyłącznie szkolenie młodzieży. Jesteś utalentowany, dążysz ambitnie do celu zawsze się pokażesz i wtedy sponsor do Ciebie trafi z pewnością. A i klub wesprze i zarobi. Klub mający właściciela, nie golasa, szwagra konia, który zna pana widywanego w tv. Jak jest zdrowa liga, to nikt nie wymusza walkowera, nie ucieka z finału. Nie musi liga wtedy płacić za pokazywanie jej w tv.