Zamieszczone przez
pokredzie.pl
"Ścigali się czerwoni (russata), zieloni (prasina), biali (albata) i niebiescy (veneta). Ze względu na kolor tunik woźniców wśród publiczności tworzyły się stronnictwa (factiones) ich wspierające". - Jestem bardzo zadziwiony, że tak wiele tysięcy dorosłych mężczyzn ogarniętych jest dziecięcą pasją patrzenia na galopujące konie i mężczyzn w rydwanach - dziwił się Pliniusz Młodszy (61-113 r. n.e.), polityk i pisarz rzymski. - Gdybyż tylko chodziło o rączość koni umiejętności mężów, można by pojąć ten entuzjazm. Ale chodzi o barwy, które oni kochają, o skrawek tuniki, który budzi ich pożądanie. I jeśliby w trakcie wyścigu zawodnicy pozamieniali się kolorami, to ich niedawni zwolennicy natychmiast porzuciliby swoje sympatie wobec konia i woźnicy, których jeszcze przed chwilą poznawali z daleka i pozdrawiali po imieniu.
Pliniusz nie dodał, co się działo, kiedy wynik na torze nie odpowiadał rozgorączkowanym zwolennikom jednej frakcji. Albo zwolennicy drugiej zauważyli oszustwo rywali. Rozruchy, jakie wybuchały, z użyciem kamieni, broni i wszystkiego, co było pod ręką, z trybun przenosiły się na rzymskie ulice, trwały niekiedy kilka dni i pociągały dziesiątki, a nawet setki ofiar. Widzowie mogli więcej także w trakcie zawodów. Jeśli uważali, że wyścig należy powtórzyć, wstawali i powiewali barwami swojego stronnictwa - jeśli zrobiła tak większość, wyścig przerywano i nakazywano powtórzenie.
Najlepsi woźnice byli prawdziwymi gwiazdami. Najsłynniejszy, Gajusz Apulejusz Diokles, przez 24 lata kariery wystąpił w 4257 wyścigach, wygrywając 1462 z nich, a w 1437 dojechał na drugiej pozycji. Zgromadził olbrzymi majątek, choć nie zawsze i nie wszystkim było lekko. Za czasów panowania cezara Nerona (54-68 n.e.) woźnice zastrajkowali i odmówili wyjazdu na arenę, gdyż uznali, że chociaż zarabiają wiele, to i tak zbyt mało. Nie znalazłem informacji, czy zamknęli się w latrynie (aczkolwiek same latryny rzymskie - o czym nie każdy wie - są przedmiotem bardzo poważnych zainteresowań historyków, a obecny stan badań nad nimi pozwala bez cienia wątpliwości uznać taki hipotetyczny przebieg strajku za zupełnie realny - mówiąc wprost: pomieściliby się tam i mogli strajkować w całkowitym komforcie).
Sam rydwan (currus), najczęściej o mocy 4 koni (quadriga), zbudowany był z myślą o uzyskiwaniu maksymalnych prędkości, jego waga była niewielka i za pomocą przeróżnych patentów wciąż minimalizowana. Przyjętym dystansem było 7 okrążeń, rozpędzone rydwany osiągały prędkość do ok. 70 km/h na prostych, za to w ciasnych wirażach ledwie przekraczano 30 km/h. W wyścigu z reguły stawało w szranki 4 lub 8 śmiałków, w całym turnieju było 12 wyścigów, ale potem, wskutek rosnącego zainteresowania, liczbę ich systematycznie zwiększano, aż do 24. Ostatnie wyścigi dnia zarezerwowane były dla najlepszych woźniców z każdej stajni. Oni też zgarniali najwyższe nagrody.
Jak wyglądały zasady podczas jazdy? Tego z lewej wprasować w mur wiodący w wiraż, temu z prawej przedłużyć prostą tak, by do wirażu nie dotrwał. A przede wszystkim nie dać się przewrócić, uchwycić optymalną ścieżkę i pędzić do przodu. Ogromnym zagrożeniem była utrata lejców w trakcie wyścigu, dlatego woźnica z reguły przewiązywał się nimi przed startem, a dodatkowo miał przy sobie nóż. W ostateczności używał go, żeby nie skończyć wleczony po arenie przez cztery oszalałe z emocji konie, jako strzęp człowieka. Trup słał się gęsto, ran i połamanych kości nikt nie liczył. Ale dla Rzymian wyścigi kwadryg i tak były tym subtelniejszym sportem, wszak alternatywą - i to dla tych bogatszych - były walki gladiatorów, gdzie śmierć jako rozrywka tłumów gościła za każdym razem.
(...)
kiedy odkrywają gdzieś wyryte wersy sławiące dokonania któregoś z woźniców, zazwyczaj nie ma na nich informacji, gdzie, z kim i w jakich okolicznościach wygrał. Jest tylko... ile zarobił.