Witam
Z przykrością chciałbym poinformować ,że dzisiaj odszedł od nas mój wuj Zbigniew Podlecki wieloletni zawodnik Wybrzeża Gdańsk oraz reprezentant Polski.
[']['][']
Witam
Z przykrością chciałbym poinformować ,że dzisiaj odszedł od nas mój wuj Zbigniew Podlecki wieloletni zawodnik Wybrzeża Gdańsk oraz reprezentant Polski.
[']['][']
Wyrazy współczucia dla rodziny.
[*][*][*]
Zbigniew Podlecki
- fragment wydanej w 1995 roku książki Jerzego Geberta "Bombardierzy, Korsarze i inni. Pół wieku GKS Wybrzeże.Rozpoczął swą piękną karierę jako 18-letni chłopiec - w 1959 roku, w "Neptunie" - pod troskliwym i doświadczonym okiem Władysława Kamrowskiego. Jego nauczyciel wcale nie przejmował się niepowodzeniami Zbyszka w pierwszych latach jego startów. Ani gwizdami widowni, gdy chłopak dojeżdżał do mety na ostatnich miejscach. On wiedział, że ten młody talent już niedługo się sprawdzi, potrzebna jest tylko cierpliwość i spokojna praca. Stary "majster" nie zawiódł się - już w 1963 r. Zbyszek wygrywa wiele silnie obsadzonych zawodów, w lidze też zwycięża kogo tylko popadnie i już w następnym sezonie powołano go do kadry narodowej.
Po raz pierwszy zakłada więc plastron z Białym Orłem i jedzie do Czechosłowacji, na swoją pierwszą eliminację indywidualnych mistrzostw świata - jeździł tam Zbyszek bez żadnych kompleksów i zajął rewelacyjne, jak na debiutanta, drugie miejsce za reprezentantem gospodarzy, świetnie znającym tor Kasperem. Powtarza ten wyczyn na drugiej eliminacji w Warszawie, przegrywając tylko z kolegą z reprezentacji Antonim Woryną i obaj oczywiście awansowali do finału kontynentalnego.
Znów jadą do Czechosłowacji, gdzie na specyficznym torze w Slanach zwyciężył znakomity Rosjanin Igor Plechanow, ale Zbyszek zrobił swoje: zajął czwarte, premiowane awansem do finału europejskiego, miejsce. Elita europejska zmierzyła się wtedy we Wrocławiu, a tamten finał po raz ostatni traktowany był zarazem jako mistrzostwa Europy - z medalami i odpowiednimi dyplomami.
Nadszedł 28 czerwca 1964 roku - dzień największego triumfu gdańskiego żużlowca. Na starcie stanęła cala europejska śmietanka, której przewodził wtedy malutki i nieustępliwy Szwed Ove Fundin. Zbyszek byt wtedy jednak u szczytu swych możliwości. Jeździł jak szatan, toteż rywale z reguły oglądali tylko jego plecy. Kapitalnie wychodził ze startu, a jeśli się spóźnił, to swobodnie wyprzedzał swych rywali na wirażach, po krótkim wewnętrznym bądź długim zewnętrznym łuku. Był bezkonkurencyjny, nikt się poza nim nie liczył. W pięciu biegach osiągnął komplet 15 punktów, tytuł mistrza Europy i swój życiowy sukces. Przypomnijmy kolejność wrocławskiego finału:
1. Zbigniew Podlecki (Polska) - 15
2. Bjoern Knutsson (Szwecja) - 13
3. Borys Samorodow (ZSRR) - 11
4. Ove Fundin (Szwecja) - 11
5. Igor Plechanow (ZSRR) - 11
6. Andrzej Wyglenda (Polska) - 10
W finale światowym w Goeteborgu, gdzie triumfował sławny Barry Briggs, świeżo upieczony mistrz Europy nie wytrzymał ogromnej presji odpowiedzialności i nadziei polskich kibiców. Zabrakło chyba także międzynarodowego obycia. Przegrywał starty, zatracił bojowość na dystansie i zajął dopiero 14 miejsce.
W tym samym roku pojechał jeszcze za starszym Kaiserem w reprezentacji Polski w finale DMŚ w niemieckim Abendsbergu. Zwyciężyła tam Szwecja, a nasi zajęli 4 miejsce. Największy sukces Zbyszka w "drużynówce" przyszedł już w następnym, 1965 roku. Finał znów odbywał się w RFN, tym razem na torze w Kempten. Pojechał tam w towarzystwie dwóch Andrzejów - Pogorzelskiego i Wyglendy oraz Antoniego Woryny. To był wspaniały, świetnie zgrany i rozumiejący się zespół, który w pięknym stylu wywalczył złote medale z tytułem mistrza świata (a już w kraju złote medale "Za wybitne osiągnięcia sportowe").
1. Polska - 38
2. Szwecja - 33
3. Wielka Brytania - 16
4. ZSRR - 7
Syt chwały (bo to i mistrz Europy, i mistrz świata) Zbyszek Podlecki wystartował jeszcze z impetem w IMŚ w 1965 roku, wygrywając pierwszą eliminację w Neubrandenburgu. W drugiej, we Lwowie, było tylko trochę gorzej - trzecie miejsce i awans do finału kontynentalnego we Wrocławiu. Tu jednak pojechał już znacznie słabiej i zadowolić się musiał 12 pozycją.
Ale nie był to kres międzynarodowych sukcesów wielkiego gdańskiego żużlowca. Po dwóch latach znów jedzie w tej samej drużynie na finał DMŚ w Malmoe. Tam ulegają tylko znakomitym gospodarzom - reprezentacji Szwecji. Zbyszek jednak do swojej kolekcji dołącza jeszcze tytuł drużynowego wicemistrza świata. Te trzy medale w 33-letniej historii dokonań gdańskich żużlowców zapewnią mu mocne drugie miejsce za Zenonem Plechem. Więcej medali Zbyszek już nie zdobył, ale ciągle jeszcze liczył się w międzynarodowej rywalizacji.
W 1969 roku znów idzie przebojem przez eliminacje MŚ, na Węgrzech i w Czechosłowacji zajmuje drugie miejsca, a finał kontynentalny w egzotycznej Ufie to popis Polaków, których wystąpiło tam aż 12. Siedmiu, a wśród nich Podlecki, awansowało do finału europejskiego w Olching, gdzie Zbyszek zajął 11 pozycję. Jako rezerwowy pojechał na światowy finał na londyńskim Wembley, występując w 3 biegach i taktycznie wspomagając kolegów.
Nastąpił później okres seryjnych, uciążliwych i długo leczonych kontuzji, ale Zbyszek nie kapitulował i jeszcze raz - w maju 1972 roku wystąpił w eliminacjach MŚ w Libercu. Był już jednak bez formy i zajął 14 miejsce. Zaczynał się rozglądać za miejscem w życiu. Miał ukończone Technikum Samochodowe, żonę i dwie córki.
I wtedy - ta fatalna noc 19 sierpnia 1972 roku, kiedy wracał od rodziców swoją wysłużoną 125-ką WSK. Było ślisko i ciemno, kiedy na rogu ulic Klinicznej i dzisiejszej Hallera ktoś (chyba nietrzeźwy) próbował tuż przed kołem przebiec jezdnię. Zbyszek ratował człowieka. Hamulce, pisk opon, przewrotka, długi poślizg na zdradliwej kostce i potężne uderzenie plecami w żelazne słupki z łańcuchami, rozdzielające jezdnię od chodnika. Efekt: ciężka kontuzja kręgosłupa, całkowity paraliż od pasa w dół i wózek inwalidzki. Na nic zdały się wielomiesięczne zabiegi i ogromne zaangażowanie klubowego chirurga dr Walentyny Polakówny... Jakże gorzko-ironiczna jest wymowa tego tragicznego wydarzenia! On, który w końcu wychodził cało z licznych groźnych kolizji na żużlowych torach kraju i Europy, przegrał wszystko w banalnym wypadku ulicznym. Czy wszystko? Zbyszek, jak przystało na wielkiego sportowca i prawdziwego mężczyznę, nie poddał się. Choć przykuty do wózka, spędza swe dni w miarę pracowicie i użytecznie. Nie traci kontaktu z klubem, jest częstym, gorąco oklaskiwanym, honorowym gościem na zawodach żużlowych. Kibice, wbrew utartym mniemaniom, nie zapominają tak często o swych dawnych idolach...
[*]
CZESC JEGO PAMIECI...Zbigniew Podlecki
- fragment wydanej w 1995 roku książki Jerzego Geberta "Bombardierzy, Korsarze i inni. Pół wieku GKS Wybrzeże.[*]Choć przykuty do wózka, spędza swe dni w miarę pracowicie i użytecznie. Nie traci kontaktu z klubem, jest częstym, gorąco oklaskiwanym, honorowym gościem na zawodach żużlowych. Kibice, wbrew utartym mniemaniom, nie zapominają tak często o swych dawnych idolach...
Po prostu brak mi slow...
Odszedl na zawsze kolejny, WIELKI zawodnik GKS-u "Wybrzeze".
Zbyszku, nigdy nie zapomne Twojej fantastycznej jazdy na gdanskim (i nie tylko)owalu...
v.
Brak slow...[*]
Mam nadzieje, ze mimo odleglosci czasowej - niespelna 4 miesiecy, 5 kwietnia 2009 r. zostanie nalezycie uczczona minuta ciszy smierc wielkiego zawodnika.
Nie dane mi było podziwiać Pana Zbigniewa na torze, jedyne co pamiętam to burze oklasków po ogłoszeniu przez spikera, że wieloletni zawodnik gdańskiego Wybrzeża Zbigniew Podlecki jest na stadionie i ogląda z nami zawody.Zbyszku, nigdy nie zapomne Twojej fantastycznej jazdy na gdanskim (i nie tylko)owalu...
CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI...
Gdyby ktoś miał w swoim żużlowym archiwum jakieś zdjęcie Pana Zbigniewa...
Zbigniew Podlecki
ur. 19.01.1940
http://miasta.gazeta.pl/trojmiasto/1,35635,669775.html
O swoim pierwszym meczu żużlowym opowiada Zbigniew Podlecki
oprac. Adam Mauks2002-01-29, ostatnia aktualizacja 2002-01-29 15:31
Tor był przy gdańskiej Stoczni im. Lenina, tam gdzie dziś jest stadion Polonii. Rok 1958 - wspomina Zbigniew Podlecki.
LPŻ Neptun był wtedy w III lidze. Ścigaliśmy się z Wrocławiem. Nasz tor był dosć twardy, wielu na niego narzekalo, ale mnie on odpowiadał. Na mecz przyszło 10 tysięcy kibiców. wszystkie miejsca zajęte. Na następnych meczach też tak było. Wśród tych ludzi był mój - nieżyjący już - brat Mieczysław. Myślę, że wiedział czym pachnie żużel bo sam był instruktorem jazdy LOK. Był moim wiernym kibicem, ale później powiedział mi że bał się o mnie.
Ten wroclawski debiut zaliczyłem kiedy miałem 18 lat. To był pierwszy bieg zawodów. Jechałem w parze z Władkiem Kamrowskim. Nie pamiętam, niestety, kto ścigał się w barwach Wrocławia. Gdy taśma poszła w górę wystrzelilem jak z katapulty. Dziś sam się dziwię jak to zrobiłem. Prułem jak w jakimś obłędzie. Nie widziałem prostej, świadomość przychodziła kiedy wpadałem w wiraż i znow prosta i kolejny wiraż. Tak cztery razy. Wiedziałem, że trójka kolegów jest za mną. Im było bliżej mety tym bardziej chciałem wygrać. I udało się. Byłem pierwszy. Po wyścigu podszedłem do Kamrowskiego i przeprosiłem go, że na niego nie poczekałem. Mecz ligowy to nie turniej indywidualny, trzeba jechać parą a nie pchać się na siłę do przodu. Ja o tym wtedy zapomniałem, ale jak na ironię mój debiut w lidze był bardzo udany. Jeśli dobrze pamiętam uzbierałem wtedy 8 punktów.
Motocykl, na którym jechałem nazywał się FIS. Zanim wystartowalem w swoim pierwszym meczu musiałem sporo trenować. Pamiętam, że dwuczęściowy kombinezon składający się z kurtki i ciężkich skórzanych spodni był tylko na mecz. Na treningach trzeba było jeździć w waciaku. Było biednie, ale cieszyłem się że mogę się ścigać na żuzlu.
Zbigniew Podlecki
w zawodach żużowych startował w latach 1958-1972 w barwach Neptuna, Legii i Wybrzeża Gdańsk. W 1965 zdobył tytuł Indywidualnego Mistrza Europy. W tym samym roku wywalczył z reprezentacja Polski Drużynowe Mistrzostwo Świata a w 1967 wicemistrzostwo. W 1972 roku ulegl poważnemu wypadkowi drogowemu, od tego czasu jest inwalidą.
<+> <+> <+>
Mimo wszystko jednak WUJ ...
Czesc jego pamieci.
zaKODowane łby Ukryta zawartość Ukryta zawartość Ukryta zawartość
Stara gwardia powoli odchodzi. 4 Panów z fotki już nie ma. A przedwczoraj nawet przeglądałem wyniki IMS i analizowałem sobie występy Pana Zbyszka.
Zbigniew Podlecki - pierwszy z prawej (klęczy)
voodie (09-01-2013)
troche kultury chlopie...<+> <+> <+>
Mimo wszystko jednak WUJ ...
Czesc jego pamieci.
['] widze ze to byl utytulowany zawodnik, a nie znalem go jakos specjalnie.
Garsc luznych wspomnien o sp. Zbyszku...
Byl napewno IKONA gdanskiego zuzla.Byl tym, kim byl w tych czasach
sp.A.Woryna dla ROW-u,sp.E.Jancarz dla Stali Gorzow,K.Pociejkowicz
dla Sparty Wroclaw,sp.M.Rose dla torunskiej Stali czy H. Glücklich dla
Polonii Bydgoszcz.
Swa kariere zaczal w Gdansku i tam tez ja przedwczesnie zakonczyl
w efekcie wypadku drogowego na ulicach Gdanska Wrzeszcza.
Kiedy po raz pierwszy dalem sie namowic zuzel (a bylo to w 1970)
mialem pecha. Zbyszek leczyl wtedy kontuzje.Na torze pojawil sie
dopiero pod koniec sezonu. Mimo kontuzji, ktora go wyeliminowala
przez czesc sezonu 1970 i tak uzyskal bardzo wysoka srednia biegowa
2.57 ktora dala mu czwarte miejsce wsrod najlepszych jezdzcow 1 ligi
(dzisiejszej ekstraligi) po P.Waloszku 2.81, H.Glücklichu 2.75 i Zygfrydzie
Friedku 2.66.
I pomyslec ze taka srednia wykrecil w druzynie, ktora na koniec sezonu
1970 zajela przedostatnie miejsce w lidze wygrywajac zaledwie 5 spotkan...
Czy widzialem jazde Zbyszka...
Nie raz...
W kazdym meczu byl liderem druzyny obok H.Zyto.
By sobie uswiadomic JAK jezdzil, wystarczy napisac ze
do przebudowy gdanskiego toru na przelomie 1975/76
wykrecil rekord gdanskiego toru w 1969(73.2), ktorego
juz nikt nie wymazal...
( a przeciez na nim jezdzily tez gwiazdy owczesnego swiatowego zuzla)
Zreszta do tego momentu TYLKO Zbyszek go poprawial.
Kiedy po barazowych meczach z Wlokniarzem
Czestochowa (Wybrzezu w rewanzu zabraklo tylko 2 pkt
meczowych by pozostac w ekstraklasie- efekt dwoch
defektow motocykli przy prowadzeniu 5:1) Wybrzeze
zostalo zdegradowane do 2 ligi Zbyszek stal sie lakomym
"kaskiem" dla wielu ekstraligowych teamow.
Zbyszek jednak pozostal w Gdansku.
Byl wierny swojemu klubowi az do konca swojej
zawodniczej kariery.
Potem tez...
Do dzisiaj pamietam jak na KAZDYM meczu "Wybrzeza"
na szczycie pierwszego luku pojawial sie charakterystyczny
"Trabant Combi" , a w nim Zbyszek..
ON zyl nadal zuzlem ...
Nigdy tego nie zapomne, jak po skonczonym meczu, mozna
bylo podejsc do Niego , pogadac z Nim...
NIGDY sie nie wywyzszal, zawsze byl skromnym i
otwartym czlowiekiem (czego nie mozna bylo
powiedziec o wszystkich zawodnikach GKS-u)
............
CZESC JEGO PAMIECI!!!
Odeszla na zawsze chyba najwieksza ikona
gdanskiego zuzla....
Pamiętam moje pierwsze wizyty na stadionie Olimpijskim i mecze Sparty Wrocław z Wybrzeżem Gdańsk na czele z Henrykiem Żyto,Zbigniewem Podleckim i Jerzym Tkoczem.Cześć Jego pamięci.[*]
Witam
Dla zainteresowanych chciał bym podać informację, że dzisiaj podczas WIELKIEJ ORKIESTRY ŚWIĄTECZNEJ POMOCY będzie licytowany Puchar dla Najlepszego Sportowca na Wybrzeżu który Zbigniew Podlecki otrzymał w 1965r.
Pozdrawiam Mrozo.
Ech,życie...Ku pamięci.
ZIMOWA ROMANTYCZNA OPOWIEŚĆ , ALE..SAMA PRAWDA.
Jest zima podobna do obecnej. Rok 1960.Miejsce akcji: Gdańsk , osiedle Chełm. Zaplecze obecnego kompleksu handlowego Tesco. Obok tzw. „majątku” były 2 stawy. Wzdłuż dzisiejszej ul. Grabowskiego ciągnie się rów przeciwczołgowy. Dzisiaj po rowie nie ma śladu, po „majątku” tylko drzewa pamiętają zarys dworku, stawy potężnymi robotami ziemnymi połączono w jeden zbiornik.
Wracając do opowieści. Gromada kilkuletnich smyków gra zapamiętale w hokeja. Chłopcy całe dni spędzają na sportowej rywalizacji. Czasy bez internetu, jest radio, początki telewizji. Należy wiedzieć ,że Gdańsk jest ogromnie poprzecinany wzgórzami morenowymi i pradolinami z topiącego się lodowca.
Nad grającymi na stawie chłopcami rozlega się nagle warkot motocykla . Wysoko, parę pięter nad nami pokazuje się zamaskowana czarna postać na motocyklu. Wszyscy patrzą wysoko w górę. Akurat w nielicznych odbiornikach tv. rozpalał wyobraźnię Polaków serial „Zorro”. A tu stoi jak żywy. On. Patrzymy zauroczeni jakby strzelił w nas piorun. Jeździec próbuje ześlizgnąć się z ogromnej góry prosto na lód. Czarna skóra. Kask. Maska szczelnie okrywająca twarz. Ryk silnika w ciszy absolutnej. Doskonale go widzimy na tle białego śniegu na szczycie góry. Wybiera miejsce, waha się, „przegazowuje”motocykl. Zaczyna się zsuwać w dół. Tumany śniegu skrywają postać jeźdźca. Zabije się krzyczą koledzy! Jeździec w szalonej prędkości zjeżdża wybierając intuicyjnie niewidoczne dla nas ścieżki. Z dużą prędkością wjeżdża na staw i ….przewraca się! Leżący motocykl z jeźdźcem z ogromnym zgrzytem sunie w poprzek naszego lodowiska. Wstaje natychmiast i rusza brzegiem stawu na bardziej płaski teren. Sytuacja się powtarza. Wjeżdża z jeszcze większą prędkością i znowu się przewraca na lodzie. Natychmiast się podrywa, zapala kopniakiem motocykl i runda się powtarza. Jeszcze większa prędkość. Patrzymy skupieni i zatrwożeni. Jeździec wpada na staw. Przejeżdża połowę i przewraca się sunąc po lodzie. Ale ustawia się kołami do brzegu i prędkość w zderzeniu z twardym brzegiem wyrzuca jeźdźca w górę .A ten spada na koła i pełnym gazem odjeżdża na teren pobliskiego poligonu. Stoimy jak zaczarowani. Prawdziwy cyrkowiec z beczki śmierci. Jeden z dorosłych mówi: Ja go znam. To Podlecki, żużlowiec. On jest stąd, z Nowego Ujeściska. (Tak nazywano obecne Wzgórze Mickiewicza). I rozpoczęły się rozgorączkowane rozmowy. Do meczu hokeja już nie wróciliśmy. Ja mogłem się popisać, bo już byłem na żużlu. Mama dała 2 złote i weszliśmy z bratem kupując program zawodów. Takie były czasy. Obstąpili mnie chłopcy zarzucając pytaniami: Jak takie zawody wyglądają? Dlaczego jeżdżą wkoło? Jak wygląda start? Ilu ich jedzie? Setki pytań. A ja dumny i blady opowiadałem co widziałem. Opłaciło się przyjść z meczu w białej koszulce w kolorze węgla i wysłuchać bury mamy.
Dziś wiem, że Zbigniew Podlecki po prostu trenował. Ćwiczył upadki, hartował się w trudnym terenie. A miał smykałkę do motocykla, jak mało kto. A chłopcy? Chłopcy przyznali się wzajemnie, że żaden z nich nie mógł w nocy spać. I ja też. Do rana.
To była klasa Z.Podlecki na torze w Gdansku.jpg
Zbigniew Podlecki - mój Tata
Zb. Podlecki.jpg
Nagrobek.05.04.2011.jpg
http://www.cmentarze-gdanskie.pl/cme...A3B07B3325DD0C
http://www.cmentarze-gdanskie.pl/cme...A3B07B3325DD0C
59407_442633929128449_926480347_n.jpg
https://www.facebook.com/photo.php?f...type=1&theater
Dziękuję wszystkim kibicom za pamięć o moim Tacie. Wiem, że wielu kibiców odwiedza Jego grób.
Ostatnio edytowane przez jonta ; 06-01-2013 o 03:01