Strona 3 z 3 PierwszyPierwszy 123
Pokaż wyniki od 91 do 121 z 121

Wątek: Dawnych wspomnień cza(r)s

  1. Powrót do góry    #91
    Stały bywalec
    Dołączył
    19-08-2002
    Postów
    685
    Kliknij i podziękuj
    0
    Podziękowania: 0 w 0 postach
    Dziękuję za wyczerującą odpowiedź.
    pozdrawiam
    P.S może jeszcze jakieś wspominki odnośnie CKMu i jego zwodników?szczegolnie lata 80-te kiedy kibice 1 ligi mieli ze wzgldu n abrak fachoej prasy raczej mgliste pojęcie o zawodnikach 2 ligi.







  2. Powrót do góry    #92
    Użytkownik Awatar ziemo86
    Dołączył
    19-09-2006
    Postów
    226
    Kliknij i podziękuj
    0
    Podziękowania: 0 w 0 postach

    Tony Kasper, czyli mój “Toniczek”

    Ten odcinek miał być o “Hence”, “PiKeju” oraz “Cyber Mike’u”, ale świąteczny nastrój spowodował, że zmieniłem plany. W szczególnym czasie warto bowiem pisać o żużlowcach szczególnych. Nie, żeby ci Szwedzi nic dla mnie nie znaczyli (wręcz przeciwnie), jednak “Toniczka” nikt w moich oczach nie jest w stanie przebić i prawdopodobnie nigdy ktoś taki się nie pojawi. Być może to wyidealizowany obraz z dzieciństwa, ale ja nie mogę już nic na to poradzić.

    Czecha nie znałem osobiście, nigdy z nim nie rozmawiałem. Ba, nawet nie posiadam jego autografu w swojej małej kolekcji. Kasper nie był jakąś megagwiazdą speedwaya, ale takim zwyczajnym, lokalnym idolem. I właśnie to mnie w nim urzekło - nie wydawał mi się przybyszem z kosmosu w stylu Nielsena, Hancocka czy Hamilla, ale gościem, który jest swój, i któremu można było kibicować pomimo tego, iż w rozgrywkach międzynarodowych reprezentował naszych południowych sąsiadów. Taki leszczyński Leigh Adams. Zresztą nie bez powodu w chwili obecnej największą sympatią darzę Australijczyka.

    “Toniczka” pierwszy raz ujrzałem na torze podczas swoich “dziewiczych” zawodów (17 września 1995), o których pisałem w pierwszym odcinku cyklu. Pamiętam tylko tyle, że gnieźnieński straniero zaprezentował się wtedy wyśmienicie, i że dopytywałem później ojca czy w przyszłym sezonie również będzie reprezentował “Orły”. Tata oczywiście odpowiedział twierdząco, a ja dziś się zastanawiam, skąd miał takie informacje. Może Kasper podpisał wcześniej kontrakt wieloletni? Nieważne - grunt, że awansowaliśmy do najwyższej klasy rozgrywkowej, a rok 1996 miał stać pod znakiem Kaspera.

    I tak też się stało - Tony w piątym z rzędu sezonie startów w pierwszej stolicy Polski osiągnął średnią biegopunktową 2,231 i po raz kolejny był liderem swojej ekipy. No, ale mniejsza o to. Wiecie, co w tym wszystkim jest najdziwniejsze? Czech wystąpił w zaledwie czterech spotkaniach na obiekcie przy ulicy Wrzesińskiej, a utkwił w mojej głowie jako bohater - heros na maszynie bez hamulców, wojujący o jak najlepszy los swojego teamu. Skąd taki obraz? Cóż, pierwsza porażka i remis potrafią wpłynąć na psychikę dzieciaka. Ponadto nic nie umacnia człowieka tak jak kilka trudnych chwil zakończonych happy endem (Start ostatecznie utrzymał się w elicie). Niemniej jednak te cztery pojedynki były dla mnie jak wieczność. Podobno dla młodych organizmów czas płynie powoli, więc w październiku czułem się już kasperowym ekspertem.

    Przed rozgrywkami anno Domini 1997 zapłakałem po raz pierwszy - żużlowy świat obiegła wiadomość, że “Toniczek” przenosi się do Rzeszowa. Nienawidziłem Stali. Nienawidziłem tych “Żurawi”, które zabrały mi idola. No, może nie zabrały, ale ograniczyły możliwość oglądania go do jednych zawodów w sezonie. Tak więc przez trzy kolejne lata podziwiałem swojego ulubieńca od święta. Cieszyłem się z dobrych występów w lidze, dopingowałem podczas Grand Prix i wciąż miałem nadzieję, że jeszcze kiedyś wróci do Gniezna. A mecz ze Stalą Rzeszów w bodajże 1999 roku pamiętam do dziś. Czech w ostatnim biegu zapewnił swojej ekipie remis, a na stadionie Startu zamiast gwizdów rozległy się gromkie brawa. Obecnie albo takie coś by nie przeszło, albo już po prostu nie ma takich “rajderów”. Faktem jest, że 11 kwietnia 1999 zapłakałem po raz drugi. Tym razem ze wzruszenia.

    Rok 2000 czerwono-czarni rozpoczęli za zapleczu Ekstraligi, a Tony Kasper postanowił wrócić na stare śmieci. Nadal go uwielbiałem, ale nie było mi już dane odwiedzać stadionu przy ulicy Wrzesińskiej - dla ojca liczyła się tylko elita. Zresztą Gniezno do dzisiaj nie może do niej się przebić, a zanim osiągnąłem sprawność do samodzielnego wypadu na mecz, to Kasper zdążył zakończyć żużlową karierę. Jednak to nie tak, że straciłem kontakt ze “szlaką” i ze swoim idolem - śledziłem wyniki i od czasu do czasu oglądałem jakieś zawody w telewizji. To było jak miłość na odległość w czasach bez telefonów.

    W końcu przyszedł 31 lipca 2006. Środek wakacji, a ja student pełną parą. Zdążyłem już odkryć speedway na nowo, czeskiego herosa wspominałem raczej rzadko. Coś mnie jednak podkusiło, wszedłem do Internetu i przeczytałem świeżego newsa o śmierci “Toniczka”. Stare czasy odżyły, a ja zapłakałem po raz trzeci i ostatni. To był honor kibicować Ci, Tony!

    Ziemowit Ochapski
    tekst + foto: www.asy.yoyo.pl

  3. Powrót do góry    #93
    Ekspert Awatar Robi
    Dołączył
    05-11-2006
    Postów
    18,701
    Kliknij i podziękuj
    1,403
    Podziękowania: 1,732 w 1,256 postach
    Kasper - wielki żużlowiec. W roku 98 kiedy tak naprawde zaczalem wiedziec o co chodzi w zuzlu myslalem ze Toni w Rzeszowie byl zawsze, takie mialo sie wtedy wrazenie, a on jezdzil u nas dopiero drugi sezon. Takze w GP zawsze mu sie kibicowalo ech fajne czasy i jego pojedynki np. z Nielsenem :)

  4. Powrót do góry    #94
    Ekspert Awatar AlterEgo
    Dołączył
    16-08-2002
    Postów
    5,318
    Kliknij i podziękuj
    30
    Podziękowania: 179 w 117 postach
    Poniżej mój tekst zamieszczony kilka lat temu w dzienniku www.Speedway.Info.pl.
    Życzę ciekawej lektury:


    * * * * *

    Żużlowe wspomnienia

    Leży przede mną program z zawodów żużlowych, rozegranych 27 sierpnia 1972 roku w Zielonej Górze. Nie jest to najstarszy program w moich zbiorach, nie jest to również program najbogatszy w treść. Nie został wydany z okazji imprezy rangi Mistrzostw Świata czy Mistrzostw Europy. Ale te cztery strony zeszytowego formatu A5 są dla mnie bardzo cenne. To program z pierwszych żużlowych zawodów w moim życiu.

    Tego dnia mój Ś.P. Dziadek (kibic zielonogórskiego żużla od samych początków w 1946 roku) zabrał mnie z domu na stadion. Trochę musiał oszukać, by wziąć ze sobą sześcioletniego chłopca (sam dumnie na podwórku powtarzałem, że mam sześć i pół, do czego "zobowiązywało" mnie przeżytych sześć lat i prawie pięć miesięcy) bo powiedział, że idzie pokazać wnukowi egzamin na licencję. Nie wiem, po co taki fortel był potrzebny, przecież moja Mama za panieńskich czasów również często bywała na stadionie przy ul. Wrocławskiej. Nie dowiem się już, dlaczego tak było, ale najważniejszym pozostaje fakt, że zaopatrzony w zapasową bluzkę wyszedłem z moim Dziadkiem przed dom nr 80 przy ul. Jedności Robotniczej.

    Właśnie tuż przed wejściem do domu był przystanek autobusów linii 0, 4 i 6, zmierzających dalej ulicami Reja, Bohaterów Westerplatte, Bema, Staszica, Waryńskiego i Podgórną w stronę pętli przy ul. Niecałej (obecnie skwer przed IV Liceum Ogólnokształcącym, dawniej Liceum Lotniczym). My jednak wysiedliśmy przed skrzyżowaniem ulic Waryńskiego i Podgórnej i pieszo udaliśmy się pod górę w stronę Wieży Braniborskiej a następnie ścieżkami w dół po piaszczystej hałdzie, w miejscu której dziś pyszni się osiedle domków jednorodzinnych i kilka blokowisk ulicy Chmielnej. Po przejściu niewielkiego lasku wychodzimy wreszcie na ulicę Wrocławską i szybko stajemy w kolejce do kasy. Bilet dla Dziadka i dwa programy trafiają w nasze ręcę i chwilę potem wkraczamy na teren stadionu. Szybko zajmujemy miejsca w sektorze na szczycie drugiego wirażu dbając, by drzewa nie zasłaniały żadnego fragmentu toru.

    Teraz czas wziąć do ręki program i odbyć krótki kurs wypisywania. Biały (obecnie już lekko pożółkły) papier z czerwonym nadrukiem jest cennym dodatkiem dla prawdziwego kibica. Dzięki zawartym w nim informacjom można lepiej śledzić walkę na torze. Mimo bardzo młodego wieku szybko chwytam zasady uzupełniania rubryk w tabeli wyścigów i tabeli punktowej - w końcu za kilka dni rozpoczynam naukę w pierwszej klasie szkoły podstawowej. Rok wcześniej, niż to wynika z metryki, ale tak zadecydowała pani pedagog, Rodzice, lekarze oraz przedszkolanki.

    Wróćmy do programu... Z okładki dowiaduję się, że startują dwa zespoły walczące o Drużynowe Mistrzostwo Polski - gospodarze, czyli Klub Motorowy Zgrzeblarki Zielona Góra i goście, czyli Klub Sportowy Kolejarz Opole. Spiker zawodów, pan M. Rataj podaje składy i trzeba nanieść gościom jedną zmianę, korektę numerów 3 i 4 oraz dopisać zawodnika rezerwowego. Jerzy Szczakiel, Stanisław Tkocz, Stanisław Skowron, Joachim Hyla, Franciszek Stach, Henryk Golec, Konrad Libor (za Huberta Poloka) i Gerard Stach. Gospodarze bez zmian: Zbigniew Marcinkowski, wypożyczony z Rybnika Bronisław Rajnhold, Mieczysław Mendyka, Kazimierz "Karol" Tyliński, Paweł Protasiewicz, Ludwik Jaskulski i wywodzący się z Opola Romuald Łoś. Zanim jednak zawodnicy wyjdą do prezentacji i wyjadą do pierwszego wyścigu - czas na egzamin licencyjny. Zielonogórzanie startują w tym meczu w "siódemkę" właśnie z uwagi na brak zawodników. Na początku sezonu w Opolu kontuzji nabawił się Jan Ratajczyk (on także pierwsze kroki stawiał w Opolu), w trakcie sezonu kilku innych żużlowców musiało przymusowo pauzować. Jednak właśnie 27 sierpnia do egzaminu ma przystąpić aż trzech adeptów, podopiecznych trenera Henryka Ciorgi.

    Służby już szykują tor - wzdłuż wirażu, w połowie jego szerokości, rysują na czarnej wówczas, historycznie żużlowej nawierzchni długą, białą, kredową linię. Jak informuje mnie mój Dziadek, zawodnik ma obowiązek przejechać dwa okrążenia przy krawężniku, dwa kolejne po zewnętrznej. Spiker podaje, że limit czasu wynosi 80,2 sekundy, co skrupulatnie zapisuję w programie przy okazji zauważając, że rekord toru 74,7 s. należy od dwóch tygodni do Zb. Marcinkowskiego. Po kilku minutach jako pierwszy wyjeżdża z parkingu Bolesław Proch. W programie notuję, że ma "20 lat i kręconą czuprynę". Pierwsza próba nieudana, tor jazdy przecina wymalowaną na wirażu kreskę. Druga próba już jednak udana i zawodnik kończy cztery okrężenia toru z czasem 79,4 sekundy. Jako drugi swoich sił spróbuje Mirosław Łukaszewicz. Oprócz krótkiej notatki "Czarne włosy", zapisuję także słowa spikera, że to student zielonogórskiej Wyższej Szkoły Inżynierskiej i... od razu mu kibicuję bo szybko kojarzę, że na WSInż. pracuje mój Dziadek. Znów pierwsze podejście nieudane i czarny ślad po tylnym kole przecina regulaminową białą krechę, a szkoda, bo czas 80,2 gwarantował adeptowi "papiery". W powtórce nerwy lub brak sił sprawiają, że z czasem 81,8 s. 21-letni "Łukasz" zostaje "oblany". Trzecim adeptem jest najstarszy z kandydatów, 23-letni Aleksander Grygor ("Malutki, nisko pochylony nad kierownicą"). Wreszcie bezbłędna pierwsza próba i efektem najlepszy czas - 78,6 s. a Zgrzeblarki mają dwóch kolejnych zawodników!

    Po zakończeniu licencji czas na grzanie motocykli. Zawodnicy wyjeżdżają z parkingu i zatrzymują się przy krawężniku, co kilka metrów, opierając motocykl na "haku" czyli prawym podnóżku. Maszyna zostaje pochylona, sprzęgło puszczone a silnik wprowadzony na wysokie obroty. Kilka-kilkanaście minut "grzania sprzętu" zakończone kilkoma próbnymi startami. Co odważniejsi pozwalają sobie na szybsze przejażdżki na prostej. Za to kibice mają nie lada frajdę - jest możliwość obejrzenia "rycerzy czarnego toru" na motorach, bez kasków na głowach. Dziadek pokazuje mi "swoich" a dzięki numerom na plastronach potrafię wśród gości odnaleźć i odróżnić Szczakiela od Tkocza czy Skowrona. Wreszcie zawodnicy zjeżdżają z toru i szykują się do prezentacji, po kórej startują w pierwszych wyścigach zawodów, sprawnie prowadzonych przez sędziego z Warszawy - Aleksandra Chmielewskiego.

    Po nerwowym, wiosennym pojedynku z Opola (39:37 dla gospodarzy), także w Zielonej Górze obie ekipy nie potrafią utrzymać nerwów na wodzy. Uspokajające upomnienia otrzymują kolejno: Mendyka (w wyścigu drugim), Rajnhold (VI) i Libor (VIII). Po ośmiu biegach mecz jest na styku, choć zielonogórzanie prowadzą sześcioma punktami 27:21. Po dziewiątym wyścigu, co jest ewenementem w lidze, wynik... nie ulega zmianie! Rajnhold, co mu się często zdarza, upada i opuszcza tor. Natomiast Marcinkowski wyprzedzając Skowrona powoduje jego upadek a na kolegę z zespołu wpada rozpędzony Stach. Sędzia wyklucza lidera miejscowych ale obaj poszkodowani opolanie nie są w stanie wyjechać do powtórki i bieg kończy się "piłkarskim" wynikiem 0:0!. Ostatecznie mecz gospodarze wygrywają 42:30 a ja mogę na swoim koncie zapisać pierwsze w życiu żużlowe zawody. Pierwsze z ponad tysiąca...

    Wracając do 1972 roku, to zwycięstwo nad opolanami pozwoliło zielonogórskim Zgrzeblarkom na zachowanie szansy uchronienia się przed degradacją. W korespondencyjnym pojedynku wrocławianie, najgroźniejsi rywale, okazali się gorsi doznając minimalnej porażki w Świętochłowicach, dzięki czemu na VII miejscu w tabeli umocnili się zielonogórzanie. Zawodnicy ze Stolicy Dolnego Śląska mieli jednak zaległe spotkanie na własnym torze z bydgoską Polonią oraz mecz ostatniej rundy z częstochowskim Włókniarzem. Zgrzeblarkom pozostał już tylko wyjazd do zespołu ROW-u Rybnik, koronowanego kilka kolejek wcześniej na DMP 1972. Sport rządzi się jednak swoimi prawami i po porażce wrocławian na Stadionie Olimpijskim z Włókniarzem oraz remisie zielonogórzan w Rybniku - to właśnie Sparta, mimo wysokiej wiktorii nad bydgoszczanami, została zdegradowana a Zgrzeblarki rozegrały zwycięski dwumecz barażowy z Wybrzeżem Gdańsk. A rok później był już "Falubaz" i brąz w DMP.

  5. Powrót do góry    #95
    Stały bywalec Awatar alexbart
    Dołączył
    11-02-2005
    Postów
    1,358
    Kliknij i podziękuj
    502
    Podziękowania: 121 w 57 postach

    Troche prywaty: maly apel

    Alter Ego i inni forumowicze wspominaja osobiste momenty zbratania z zuzlem, pierwsze zawody, wydarzenia, ktore na zawsze zostaly zakodowane w pamieci, do ktorych wciaz, mimo uplywu lat, z checia sie wraca.

    Chcialbym was, pozytywnie szajbnieci, poprosic o przeniesienie sie w przeszlosc do kilku wydarzen zwiazanych ze startami Macka Jaworka. Chodzi o osobiste wspomnienia i anegdoty zwiazane z:
    - wrzesniowym finalem IMP 86
    - opolskim finalem juniorow 82
    - nastrojem jaki zapanowal po jego wyjezdzie do RFN
    - wszelkie inne historie zwiazane z zawodami, w jakich startowal, lidze, waznych meczach Falubazu jak chocby z Rzeszowem, jesienia 85 (para Dudek-Jaworek zapewnila nam w drugiej czesci meczu wygrana i DMP), czy ponowny mecz ze Stala, tym razem na inauguracje 86, gdzie cudem wygralismy 45-44.
    Zarowno bohater tych wydarzen jak i autor tych slow beda dozgonnie wdzieczni.

  6. Powrót do góry    #96
    Ekspert Awatar AlterEgo
    Dołączył
    16-08-2002
    Postów
    5,318
    Kliknij i podziękuj
    30
    Podziękowania: 179 w 117 postach
    Nie ma sprawy, Bartek. Dla Maćka wszystko :)
    Ale nie dziś :( Chyba, że wieczorkiem ;)

  7. Powrót do góry    #97
    Stały bywalec Awatar alexbart
    Dołączył
    11-02-2005
    Postów
    1,358
    Kliknij i podziękuj
    502
    Podziękowania: 121 w 57 postach

    Ktokolwiek pamieta, ktokolwiek jeszcze wie...

    Troszke sie bawie w wolnym czasie, spisujac i dokumentujac historie jednego zuzlowca. Choc ta zabawa to troche obowiazek wobec wspolnej przeszlosci. Wyciagam wiec watek z odchlani. A nuz cos sie jeszcze z tego narodzi...

    ''....Malo kto mogl wsrod kibicowskiej masy przypuszczac, ze oto zbliza sie moment przelomowy w najnowszej historii klubu. Ze za kilkadziesiat minut beda swiatkami triumfu zielonogorzanina, konczacego jednakze epoke sukcesow, zamykajacego okres siedmiu tlustych lat w dziejach sportu zuzlowego w Zielonej Gorze, zapoczatkowana mistrzostwem par Huszczy i Olszaka oraz trzecim miejscem w DMP w sezonie 1979….

    Niewielu wiedzialo bowiem o planach swego mlodziezowego idola, ktory podjal juz najciezsza gatunkowo decyzje w zyciu od czasu zapisu do zuzlowej szkolki. Decyzje, do ktorej dorastal juz od kilkunastu miesiecy, ktorej wykonanie juz tygodniami starannie przygotowywal. Starannosc to bowiem slowo klucz w karierze Macieja Jaworka.

    XIV bieg tych trudnych zawodow, czwarta kolejka startow. Pod tasme podjezdzaja Jaworek, majacy na koncie komplet 9 punktow, Plech i Huszcza z siedmioma oczkami. To obok Grzegorza Kuzniara, 38-letniego nestora polskich torow, scisla czolowka turnieju. Stawke uzupelnia jako ostatni Boguslaw Nowak, reprezentujacy w tym sezonie tarnowskie Jaskolki. W niezwykle trudnych warunkach torowych, gdzie na sliskiej, nierownej i miejscowo malo przyczepnej nawierzchni ryzykowne sa nawet najprostsze manewry, o wszystkim decyduje start. Kto na czele stawki wyjedzie z pierwszego luku, ma najwieksze szanse na dowoz kompletu punktow do mety. Zawodnicy zamieraja przed tasma. Start! Jadacy pierwszym torem Jaworek najszybciej sklada maszyne, blokujac scinajacego do kraweznika Plecha i wypychajac jednoczesnie na zewnetrzna czesc luku Huszcze. Ten ma jednak wystarczajaca predkosc, by na wyjsciu na prosta objechac aktualnego jeszcze mistrza. Ogromny ryk wiwatujacych kibicow zaglusza prace silnikow: zielonogorzanie na czele. To jednak zawody indywidualne, Huszcza probuje atakow, raz przy krawezniku, to znow po ‘’duzej’’. Jaworek jedzie ostroznie, asekuracyjnie wrecz, wybierajac najbardziej przyczepna, optymalna sciezke, w pierwszym luku uniemal nie lamiac motocykla. Na wejsciu w ostatnie okrazenie Huszcza ponawia probe przejscia kolegi. Probe nieudana, gdyz wynosi go pod bande i musi ratowac druga pozycje przed zblizajacym sie Plechem. Jaworek mija linie mety z trzydziestometrowa przewaga, inkasujac kolejne trzy punkty. Ma ich dwanascie i jest dalej samodzielnym liderem. Do upragnionego sukcesu pozostaje mu jeszcze jeden wyscig.

    Zjezdzajacy jako ostatni do parkingu Plech jest wyraznie rozgoryczony i nie zostawia suchej nitki na organizatorach zawodow. – To niepowazne, by na tak istotna impreze przygotowac tak zle tor – zwierza sie red. Kaliszanowi, z poznanskiego oddzialu TVP. – Wystosowalismy protest do sedziego zawodow. Taka nawierzchnia wypacza przebieg rywalizacji, zabija widowiskowosc tego sportu. Plech juz wie, ze niet obroni wywalczonego przed rokiem w Gorzowie tytulu. To jego ostatni, pelny sezon startow. Bogatej kariery niet zamknie nawet brazowym krazkiem.

    Jeszcze wieksze problemy przezywaja leszczynianie: Kasprzak i Jankowski. Ten drugi wycofal sie nawet z turnieju po drugim, nieudanym starcie, sygnalizujac kontuzje. Opiekujacy sie najmlodszym uczestnikiem finalu,, gorzowianinem Piotrem Swistem, Jancarz wyklucza niespodzianki w ostatniej kolejce startow: - Maciek jest zdecydowanym faworytem, jest dzis bezkonkurencyjny, nie powinien przegrac swego ostatniego startu, ma slabych przeciwnikow. Grozni ponadto beda jeszcze Huszcza i Kuzniar. Widac, ze na takim torze decyduje przede wszystkim refleks, technika, doswiadczenie i kondycja. Te atuty sa najlepiej reprezentowane dzis przez 25-letniego zielonogorzanina.

    Bieg XVIII. Na stadionie cisza niemal absolutna. Pod tasma ustawiaja sie od kraweznika: Miroslaw Berlinski, zastepujacy Jankowskiego, dalej Jaworek, Henryk Bem z rybnickiego ROW-u i lublinianin Marek Kepa. Jaworek wie, ze musi zainkasowac pelne trzy punkty, by byc pewnym swego. Rewelayjny dzis Kuznar ma bowiem zaledwie jedno oczko mniej. Sedzia nie czeka dlugo ze zwolnieniem maszyny startowej. Po trzydziestu metrach Jaworek wchodzi niemal rowno w luk z Bemem, skutecznie walczac o srodkowy pas jazdy. Bem niet jest na tyle szybki, by moc zielonogorzaninowi zagrozic atakiem po zewnetrznej. Kolejnosc zawodnikow ustalona zostaje wiec juz na pierwszy okrazeniu. Tak tez dojezdzaja do mety; Jaworek, Bem, Kepa, Berlinski. Rozpoczyna sie feta i wiwatowanie. Nowy mistrz wykonuje runde honorowa, dziekujac swym fanom pokazem jazdy na jedym kole. I jeszcze jedna... Zielona Gora ma wreszcie swoje piec minut w tym pechowym sezonie. Z parkingu wybiegaja juz koledzy, ktorzy w wjazdowej bramie podrzucaja Macka w gore: jest Andrzej Huszcza, Plech, Stachyra, rezerwowy Kujawski... Podbiegaja mechanicy: Jan Ratajczyk i Ryszard Wojtkowiak. Mistrz przyjmuje gratulacje i z trudem odpowiada na kilka pytan telewizyjnego dziennikarza: - Nie sadze, zeby tor byl szczegolnie wyjatkowy dla mnie. Mysle, ze 80 procent kibicow nie stawialo na mnie. Mialo to i dobre strony, rola faworyta czasami psychicznie blokuje. Sprzet mnie niet zawiodl, byl swietnie przygotowany. Widac progresje wynikow: w ubieglym roku braz, dzis zloto. – Mial na czym jechac, a sam zrobil reszte – skwitowal radosnie swoja role w sukcesie Ratajczyk. – Nie bylo zadnych ustalen taktycznych - odparl na pytanie o strategiczne rozpracowanie zawodow trener Jan Grabowski. – Maciek byl najlepszy, tytul jest w Zielonej Gorze, to najwazniejsze.


  8. Powrót do góry    #98
    Początkujący
    Dołączył
    28-06-2009
    Postów
    26
    Kliknij i podziękuj
    0
    Podziękowania: 0 w 0 postach

    81 ROK

    MECZ Z APATOREM W TORUNIU WYGRANY PRZEZ KS KOLEJARZ OPOLE WALKA BYŁA DO OSTATNIEGO BIEGU TRENEREM W KS KOLEJARZ BYŁ WTEDY MARIAN SPYCHAŁA JA MECHANIKIEM I RYSIU SZCZERBICKI Z LESZNA ZROBIŁEM WTEDY SILNIK JAWY S.POGORZELSKIEMU I NA JEGO MOTOCYKLU JECHAŁÓ TRZECH ZAWODNIKÓ BIEG PO BIEGU TA JAWA JECHAŁA I WYGRALISMY W T.Z APATOREM

  9. Powrót do góry    #99
    Stały bywalec
    Dołączył
    29-06-2002
    Postów
    834
    Kliknij i podziękuj
    0
    Podziękowano 1 raz w 1 poście
    Bardzo fajne wspomnienia... by były gdyby pan mechanik nie zachorował na chorobę uniemożlwiaj±c± pisanie po polsku.

    Panie użyj pan czasem jakiej¶ kropki czy przecinka i odblokuj Pan ten CapsLock. Czytac się tego nie da.

  10. Powrót do góry    #100
    Ekspert Awatar Dexter
    Dołączył
    04-02-2003
    Postów
    4,577
    Kliknij i podziękuj
    0
    Podziękowania: 5 w 2 postach
    Z pierwszych razow...

    To byl wiosenny majowy (chyba) dzien a moze to byl pozny kwiecien. Dla mnie w zyciu byly to trzecie albo czwarte zawody zuzlowe ogladane na zywo. Do Rzeszowa zjechala druzyna z Gdanska. Nie wiedzialem jak silna byla, ani czy wygramy, czy nie, ale na zawody poszedlem z ciekawoscia. Pogoda byla wyjatkowo kiepska, w ciagu meczu caly czas padalo, tor byl ciezki.

    Juz w pierwszym biegu Stachyra i Slaczka przywiezli na 5-1 Berlinskiego. Z tylu na ostatniej pozycji z dwojka jechal jakis malo doswiadczony junior o dziwacznym nazwisku. Tomasz Gollob. Zastanawialismy sie z kuzynami czy on faktycznie jest Gollob, czy moze Golab. Facet zostal kilometry z tylu. W kolejnych trzech biegach (4, 7, 12) bylo z nim dokladnie to samo. Mecz byl raczej pod dyktando gospodarzy, a jedynym zawodnikiem gosci, ktory stawial opor, byl Stenka - zdobywca 18 punktow. I wreszcie przyszedl ostatni wyscig. Zwyciestwo gospodarzy bylo juz pewne. Jechali Stenka, Stachyra oraz dwoch juniorow Ciepiela i Gollob. Po starcie bylo 3-3 i cieszylismy sie, ze beznadziejny Gollob zrobi olimpiade. Tak sie jednak nie stalo. Na dystansie objechal Ciepiele, wywolujac niezadowolenie u kibicow. No bo jak Ciepiela - znajacy ten tor dosc dobrze - mogl sie dac objechac jakiemus Gollobowi? Niezadowolenie, rozczarowanie, choc gospodarze wygrali mecz 52-38, ale ta porazka Ciepieli z Gollobem pozostawila niedosyt.

    Tak wygladal pierwszy wystep Golloba, ktory kiedykolwiek zobaczylem. W zawodach ogladalem rowniez Mierkiewicza, Dzikowskiego, Woznickiego, ktorych potem juz nigdy na torze nie zobaczylem - wszyscy wozili zera, zupelnie sobie nie radzili.
    Regards from Sydney
    Dexter

  11. Powrót do góry    #101
    Użytkownik
    Dołączył
    11-04-2009
    Postów
    71
    Kliknij i podziękuj
    22
    Podziękowania: 30 w 7 postach
    1 Speedway ktory pamietam (1 program wypelniony chyba nawet jeszcze go gdzies mam) to Puchar Przyjazni tak to sie chyba nazywalo - 1982 czy 1983 rok w Lesznie ,teamy socjalistycznych panstw.

    1 wyjazd Morawski (tak wiem wiem :) ) chyba 1993 ,dostalismy baty chyba 54-36 ,albo 56-34 jakos tak ,nas z Leszna 120 osob pociagiem.

    Co do Sparty w Lesznie z 1 strony watku ,w Lesznie bylo Was maksymalnie 5-6 tys juz bez przesady ze 10 tys...Tyle Was nie bylo,inna sprawa ze wtedy bylismy w dolku i na torze i na trybunach byliscie bez dwoch zdan lepsi.

    Na 1 meczu barazowym we Wroclawiu zostala zerwana sztama Slask-Unia.


  12. Powrót do góry    #102
    Stały bywalec Awatar alexbart
    Dołączył
    11-02-2005
    Postów
    1,358
    Kliknij i podziękuj
    502
    Podziękowania: 121 w 57 postach

    Dexter, myslalem, ze masz dluzszy staz...

    Z pierwszych razow...

    To byl wiosenny majowy (chyba) dzien a moze to byl pozny kwiecien. Dla mnie w zyciu byly to trzecie albo czwarte zawody zuzlowe ogladane na zywo. Do Rzeszowa zjechala druzyna z Gdanska. Nie wiedzialem jak silna byla, ani czy wygramy, czy nie, ale na zawody poszedlem z ciekawoscia. Pogoda byla wyjatkowo kiepska, w ciagu meczu caly czas padalo, tor byl ciezki.

    Juz w pierwszym biegu Stachyra i Slaczka przywiezli na 5-1 Berlinskiego. Z tylu na ostatniej pozycji z dwojka jechal jakis malo doswiadczony junior o dziwacznym nazwisku. Tomasz Gollob. Zastanawialismy sie z kuzynami czy on faktycznie jest Gollob, czy moze Golab. Facet zostal kilometry z tylu. W kolejnych trzech biegach (4, 7, 12) bylo z nim dokladnie to samo. Mecz byl raczej pod dyktando gospodarzy, a jedynym zawodnikiem gosci, ktory stawial opor, byl Stenka - zdobywca 18 punktow. I wreszcie przyszedl ostatni wyscig. Zwyciestwo gospodarzy bylo juz pewne. Jechali Stenka, Stachyra oraz dwoch juniorow Ciepiela i Gollob. Po starcie bylo 3-3 i cieszylismy sie, ze beznadziejny Gollob zrobi olimpiade. Tak sie jednak nie stalo. Na dystansie objechal Ciepiele, wywolujac niezadowolenie u kibicow. No bo jak Ciepiela - znajacy ten tor dosc dobrze - mogl sie dac objechac jakiemus Gollobowi? Niezadowolenie, rozczarowanie, choc gospodarze wygrali mecz 52-38, ale ta porazka Ciepieli z Gollobem pozostawila niedosyt.

    Tak wygladal pierwszy wystep Golloba, ktory kiedykolwiek zobaczylem. W zawodach ogladalem rowniez Mierkiewicza, Dzikowskiego, Woznickiego, ktorych potem juz nigdy na torze nie zobaczylem - wszyscy wozili zera, zupelnie sobie nie radzili.
    A tu prosze, rok przelomu, 89. Bo to chyba tylko ten sezon mogl byc, Gollob debiutowal w Gdansku w sezonie 1988, ale pierwsze mecze ligowe odjezdzal rok pozniej.

    Pozostale wymienione nazwiska, to moze nie tuzy zuzla, ale jednak zawodnicy wyraznie obecni w polskim zuzlu lat osiemdziesiatych. Mierkiewicz to wychowanek Startu, podobnie jak ''wasz'' Podrzycki wowczas. Start miel gdzies w pierwszej polowie tamtej dekady bardzo ciekawa ekipe z Kujawskim, Kaczmarkiem, Podrzyckim, przejsciowo Kepa i Olszakiem.

    Dzikowski to jeden z liderow Wybrzeza, uczestnik finalu ms par z 85 roku, facet, ktory w latach 84 - 86, 87 byl jednym z najlepszych Polakow, moze glownie dzieki sprzetowi, a potem tak nagle jakos zniknal. Czy to nie przypadkiem przez feralny final par z 1988, gdzie kontuzji ulegl Bogus Nowak, a wina obarczono Dzika? Spalil sie chyba psychicznie.

    A Woznicki to jeden z pewniakow Apatora, zelazna rezerwa. Mial swoj udzial w ich pierwszym tytule dmp.

    Slowem, to postacie znane, nie jacys kelnerzy. Chyba, ze na torze w Rzeszowie....

  13. Powrót do góry    #103
    Ekspert Awatar Semen
    Dołączył
    28-11-2005
    Postów
    7,242
    Kliknij i podziękuj
    1,016
    Podziękowania: 2,209 w 1,202 postach
    Gollob debiutował w 1988 w Bydgoszczy !!!Sciślej mówiąc debiutował w I lidze w Toruniu 17.07.1988 oczywiście w barwach bydgoskiej Polonii.

  14. Powrót do góry    #104
    Stały bywalec Awatar alexbart
    Dołączył
    11-02-2005
    Postów
    1,358
    Kliknij i podziękuj
    502
    Podziękowania: 121 w 57 postach
    Zwracam honor, Semen. Rzeczywiscie, w Gdansku odjechal tylko jeden sezon (sluzba wojskowa, czy inne powody?). Debiut w barwach Polonii. Rok 90 juz znow w Bydgoszczy.

  15. Powrót do góry    #105
    Zaawansowany Awatar Drapichrust
    Dołączył
    07-01-2006
    Postów
    1,535
    Kliknij i podziękuj
    365
    Podziękowania: 325 w 208 postach
    Mimo, iż wątek ten początkowo miał być bardziej na temat wspomnień kibicowskich niż samych żużlowych... Ja zapamiętałem tak moje pierwsze zawody:
    Na inaugurację sezonu w Grudziądzu AD 1989 zmierzyły się reprezentacje Polski i Szwecji. Dość zdecydowanie wygrała polska drużyna mająca w swoim składzie popularnego "Dołka" oraz młodego Śwista, którzy byli liderami polskiej drużyny.
    W drużynie Szwecji w tym test-meczu startowali m.in. Per Jonsson czy 19-letni wówczas Henka Gustafsson. Najlepszymi zawodnikami "Trzech Koron" byli "Długi Per" oraz niezbyt znany Mikael Ritterwall.
    W tym pojedynku bardzo poważnie ucierpiał Roland Dannoe, który z tego co się orientuję złamał kręgosłup.

    Ścierkę mnie zabrał, moje narzędzie pracy!

  16. Powrót do góry    #106
    Początkujący
    Dołączył
    01-12-2011
    Postów
    33
    Kliknij i podziękuj
    0
    Podziękowania: 0 w 0 postach
    Ciekawy artykuł o E. Jancarzu znalazłem w Gazecie Lubuskiej. BTW, dziś rocznica jego śmierci.

    Dziś mija 20 rocznica śmierci "Eddy'ego"

    11 stycznia 1992 r. tuż przed północą przestało bić serce Edwarda Jancarza, legendy gorzowskiej Stali i jednego z najwybitniejszych polskich sportowców. Dziś mija 20 rocznica jego tragicznej śmierci. Gdyby żył, miałby prawie 66 lat.
    http://www.gazetalubuska.pl/apps/pbc...EL01/156031005

  17. Powrót do góry    #107
    Stały bywalec Awatar alexbart
    Dołączył
    11-02-2005
    Postów
    1,358
    Kliknij i podziękuj
    502
    Podziękowania: 121 w 57 postach
    Jeszcze o historii powstania ksiazeczki o nie tylko sportowych losach M. Jaworka:

    http://www.gazetalubuska.pl/apps/pbc...EL01/646636920
    Toen was geluk nog heel gewoon: http://myweb.tiscali.co.uk/speedway2/wtc90.htm

  18. Powrót do góry    #108
    Początkujący Awatar Lukas_Scorpio
    Dołączył
    16-12-2009
    Postów
    24
    Kliknij i podziękuj
    1
    Podziękowania: 6 w 3 postach
    Cytat Zamieszczone przez alexbart Zobacz posta
    Jeszcze o historii powstania ksiazeczki o nie tylko sportowych losach M. Jaworka:

    http://www.gazetalubuska.pl/apps/pbc...EL01/646636920
    [ciachpostu]
    Ostatnio edytowane przez Lukas_Scorpio ; 19-03-2012 o 17:39

  19. Powrót do góry    #109
    Trener Awatar vicar
    Dołączył
    09-11-2001
    Postów
    8,669
    Kliknij i podziękuj
    1,050
    Podziękowania: 1,856 w 1,010 postach
    Korzystając z dobrodziejstw Amazona zamówiłem sobie książkę "Swindon Speedway - The definitive history of Robins". Pojawiła się tam ciekawa wzmianka o Tadeuszu Teodorowiczu, którego Robins ściągnęli w 1959 roku. Wystąpił on w 15 spotkaniach i wykręcił bardzo dobrą jak na debiutanta średnią CMA 6,58. Dodatkowo pojawiła się informacje, że Swindon jechało w tym samym sezonie u siebie mecz towarzyski z Polską, w którym przegrało 35:55. Czy ktoś zna może detale tego pojedynku?
    Ukryta zawartość - po prostu speedway!

  20. Powrót do góry    #110
    Stały bywalec
    Dołączył
    16-02-2003
    Postów
    771
    Kliknij i podziękuj
    67
    Podziękowania: 74 w 46 postach
    04.07.1959 Swindon (Anglia) SWINDON - POLSKA 35 - 55

    POLSKA 55
    Florian Kapała (Rzeszów) 15
    Marian Kaiser (Gdańsk) 14
    Marian Phillip (Rybnik) 8
    Mieczysław Połukard (Bydgoszcz) 7
    Henryk Żyto (Leszno) 6
    Konstanty Pociejkowicz (Wrocław) 5
    Paweł Mirowski (Łódź) 0

    SWINDON 35
    Neil Street 16
    Ian Williams 10
    Tommy Sweetman 3
    Reg Luckhurst 3
    Johny Board 2
    Leo Auliffe 1
    Barry Thomas 0

  21. Powrót do góry    #111
    Ekspert Awatar AlterEgo
    Dołączył
    16-08-2002
    Postów
    5,318
    Kliknij i podziękuj
    30
    Podziękowania: 179 w 117 postach
    11.10.1959 Warszawa
    Reprezentacja PZM - Poole Pirates 47:29
    Czy zna ktoś godzinę, na którą zaplanowano rozpoczęcie tego meczu?

  22. Powrót do góry    #112
    Użytkownik Awatar Wieszak
    Dołączył
    18-02-2007
    Postów
    128
    Kliknij i podziękuj
    0
    Podziękowania: 2 w 2 postach
    Cytat Zamieszczone przez alexbart Zobacz posta
    Jeszcze o historii powstania ksiazeczki o nie tylko sportowych losach M. Jaworka:

    http://www.gazetalubuska.pl/apps/pbc...EL01/646636920

    gdźie moźna nabyć to wydanie

  23. Powrót do góry    #113
    Stały bywalec Awatar alexbart
    Dołączył
    11-02-2005
    Postów
    1,358
    Kliknij i podziękuj
    502
    Podziękowania: 121 w 57 postach
    Cytat Zamieszczone przez Wieszak Zobacz posta
    gdźie moźna nabyć to wydanie
    Sklepy klubowe Falubazu.
    Toen was geluk nog heel gewoon: http://myweb.tiscali.co.uk/speedway2/wtc90.htm

  24. Powrót do góry    #114
    Użytkownik Awatar Wieszak
    Dołączył
    18-02-2007
    Postów
    128
    Kliknij i podziękuj
    0
    Podziękowania: 2 w 2 postach
    alexbart

    czy możesz się ze mną skontaktować
    fan138@wp.pl

  25. Powrót do góry    #115
    Ekspert Awatar AlterEgo
    Dołączył
    16-08-2002
    Postów
    5,318
    Kliknij i podziękuj
    30
    Podziękowania: 179 w 117 postach
    Ostatnio edytowane przez AlterEgo ; 05-11-2012 o 13:38

  26. Powrót do góry    #116
    Ekspert Awatar AlterEgo
    Dołączył
    16-08-2002
    Postów
    5,318
    Kliknij i podziękuj
    30
    Podziękowania: 179 w 117 postach
    Cytat Zamieszczone przez blacktop Zobacz posta
    Boguś Nocuń był chyba spokrewniony z Zygmuntem Nocuniem.
    Popularnym w Czewie "Zygą" Nocuniem.
    Bardzo często chyba myli się tych zawodników.
    Zygmunt Nocuń był w kadrze "Wielkiego Włókniarza" z lat siedemdziesiątych.
    (robił tam za statystę)
    W ostatnim najlepszym dla siebie sezonie w najwyższej klasie rozgrywkowej uzyskał wysoką średnią 1,33(1981 rok)
    Dla mnie był zawsze tym "starym" bo we Włókniarzu jeździł mając już ponad dwadzieścia lat
    (W pierwszym sezonie startów miał bodajże 22 lata)
    Jego pełne sezony to były lata 1982-1986 w drugiej lidze, kiedy jego wyniki oscylowały w granicach 2,0 średniej b/p na mecz)
    Trzeba jednak pamiętać, że w tych latach był już bliżej trzydziestki.
    Nawet w roku 1987, kiedy Włókniarz mocno uderzał do bram I ligi Zyga już się kończył, a na horyzoncie pojawił się w.w. Boguś Nocuń.
    Jednakże po przegranym baranżu z Unią Tarnów nastąpiło trzęsienie we Włókniarzu.
    Owszem, pojawiło się wielu młodych.
    Wspomniany Nocuń, Kasprzyk, Kaczmarek, Huras, Purgal, Puczyński, drugi Puczyński, Jurczyński (chyba Jarosław nie Jordan), Jarosław Olszewski (wielu statystyków ma z nim problem)
    Jerzy Kowalczyk ur. 1954
    Daniel Chmielewski ur. 1954
    Zygmunt Nocuń ur. 1955
    Włodzimierz Tomaszewski ur. 1956
    Mirosław Błaszak ur. 1956
    Ireneusz Stalski ur. 1956

    Krzysztof Miturski ur. 1958
    Leszek Cyganek ur. 1958
    Kazimierz Bieniek ur. 1958
    Tomasz Jurczyński ur. 1958
    Józef Kafel ur. 1959
    Dariusz Bieda ur. 1959
    Krzysztof Żelazko ur. 1960
    Jarosław Puczyński ur. 1961
    Sławomir Czyż ur. 1961
    Michał Miturski ur. 1962
    Marek Łyko ur. 1963
    Adam Motłoch ur. 1964
    Dariusz Rachwalik ur. 1965
    Sławomir Urbaniec ur. 1965
    Jacek Lubas ur. 1965
    Dariusz Gliński ur. 1965
    Sławomir Drabik ur. 1966
    Tomasz Purgal ur. 1966
    Robert Przygódzki ur. 1967
    Andrzej Puczyński ur. 1967
    Paweł Szymański ur. 1967
    Jacek Nowak ur. 1967
    Bogusław Nocuń ur. 1968
    Jarosłąw Olszewski ur. 1968
    Zbigniew Kasprzyk ur. 1969
    Jarosłąw Jurczyński ur. 1969
    Dariusz Głębocki ur. 1970

    Dariusz Huras ur. 1973

  27. Powrót do góry    #117
    Stały bywalec
    Dołączył
    10-04-2012
    Postów
    915
    Kliknij i podziękuj
    287
    Podziękowania: 155 w 67 postach
    Alter, skąd te dane? Bo mnie ciekawi akurat historia mojego klubu... i chętnie przyswoję kolejne dane

  28. Powrót do góry    #118
    Ekspert Awatar AlterEgo
    Dołączył
    16-08-2002
    Postów
    5,318
    Kliknij i podziękuj
    30
    Podziękowania: 179 w 117 postach
    Cytat Zamieszczone przez Jack Daniel's Zobacz posta
    Alter, skąd te dane? Bo mnie ciekawi akurat historia mojego klubu... i chętnie przyswoję kolejne dane
    Z programów, książek, czasopism...
    A nawet z głowy

  29. Powrót do góry    #119
    Stały bywalec
    Dołączył
    10-04-2012
    Postów
    915
    Kliknij i podziękuj
    287
    Podziękowania: 155 w 67 postach
    Ale mnie chodzi o to, że tak ładnie uporządkowane
    A wracając do tematu, to Boguś, to brat Zygi. Zmarło mu się niestety już.

  30. Powrót do góry    #120
    Początkujący
    Dołączył
    10-01-2013
    Postów
    1
    Kliknij i podziękuj
    0
    Podziękowania: 0 w 0 postach
    Witam kolegow

    pytanko czy ktos posiada wyniki Mistrzostw Slaska z Rudy Slaskiej, prawdopodobnie z 89r, o ile mnie pamiec nie myli wygral je Slawek Drabik.

    Rozmyslalem sobie ostatnio jak chodzilem za lebka na zuzel, jezdzilismy z ojcem na rozne zawody rogrywane na pobliskich torach i przypominalem sobie o tym turnieju a byly to calkiem ciekawe zawody.
    Z udzilem zawodnikow klubow z Czestochowy, Opola, Swietochlowic i Rybnika. tor wtedy juz niezbyt uzywany sprawial troche problemow. Probowalem zanlesc jakies informacje na temat tych zawodow ale bez skutku.
    Nieposiadam juz zbioru programow, w tym i programu z tych zawodow, na stonie rlacha brakuje wynikow mistrzostw slaska z 89 roku (moze 92?).

    Wydaje mi sie ze na okladce programu widniala data z pazdziernika (i to dosc poznego) choc w pamieci tych zawodow, moj jedyny raz na Slavii, jest bardziej lato moze wrzesien.

    Dzieki!

  31. Powrót do góry    #121
    Użytkownik
    Dołączył
    24-08-2006
    Postów
    195
    Kliknij i podziękuj
    0
    Podziękowano 1 raz w 1 poście
    Proszę oto skan
    1989.10.22-IMŚlą 2.jpg

Strona 3 z 3 PierwszyPierwszy 123

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •