„Raduje się serce, raduje się dusza,
gdy gdańskie Wybrzeże na wyjazd wyrusza”
Wyjeżdżamy w poniedziałek po godz.18, za zbiórce ok. 50 osób. Ku uciesze wszystkich, podjeżdża porządny autokar, którym raczej kibice nie są wożeni. Podróż mija spokojnie przy degustacji różnych płynów. Z głośników leci muza znana kibicom, to i zebrało się nam na śpiewy. W moim przypadku, przez lekkie przeziębienie, z tymi płynami i śpiewami dość spokojnie:). Na granicy z Litwą jesteśmy gdzieś o godzinie trzeciej. Kilka osób wymienia kasę (1Łat~6zł), nasza pani kierowniczka;) chwilę rozmawia z celnikami i w drogę. Przejazd przez Litwę to dłuuuuuga prosta, z lasami i polami po obu stronach. W między czasie mija nas samochód Krzyśka Jabłońskiego. Jakieś pojedyncze domki, gdzie czas zatrzymał się kilkadziesiąt lat temu. Krótkie postoje i dojeżdżamy na Łotwę. Tam sprawnie sprawdzają nam papiery i jedziemy dalej. Strasznie zimno, jeziora zamarznięte, robimy kilka zdjęć na postoju, pani kierowniczka zaprasza do automatu, gdzie można kupić coś ciepłego do picia. Mamy sporo czasu, bo mimo opóźnienia i zmiany małej wskazówki o godzinę, zostało sporo do meczu. Do Dauga zostaję kilkadziesiąt kilometrów i nasz łącznik mający znajomego kolegę dostaję sms-a. Coś w stylu, że pogoda fatalna i już możemy zawracać. Nie wiem na ile ta wiadomość była prawdziwa, ale mały niepokój się pojawił na naszych twarzach:). Wjeżdżamy do miasta, gdzie od razu rzuca się w oczy ogrodzony zakład karny:). Miasto drugie co do wielkości na Łotwie (ponad 100tys. mieszkańców), bez rewelacji. Mijamy jedno-wagonowe tramwaje, kilka cerkwi, stare budynki. Jednym zdaniem „Do Was Papież nie przyjechał”;). Sam stadion, szczególnie trybuny bardzo ładne. Wszystko w krzesełkach. Samo zaplecze, park maszyn, parking, itd. to typowa „średniawka”. Trochę mało jak na GP. Wysiadamy z autokaru, poznajemy Jurika, który nam odpowiada na pytania, jak również oprowadza po parkingu. Tam wspomniana sytuacja z Jabolem. (Po meczu rozmawialiśmy, i wszystko się wyjaśniło, ale kilka osób nadal ma żal.) Parę zdjęć, informują nas byśmy na razie nie kupować biletów. Ceny:
-główna 3 i 3.5 Ł
-trybuna B 2 Ł
Programy podobno dają do biletów.
http://img487.imageshack.us/img487/5456/449bs.jpg
http://img130.imageshack.us/img130/8360/228vk.jpg
http://img132.imageshack.us/img132/5580/33copy4mv.jpg
http://img111.imageshack.us/img111/4237/456vx.jpg
Jako, że miałem zamówienie na programy i to nie dla byle kogo:P, podeszliśmy pod kasy, rozmawiając o zakupie samych programów. Udało się i po 40 centimów za sztukę owe kupujemy.
Ładujemy się do tramwaju i jedziemy coś zjeść. Trochę śpiewamy, jakaś pani próbuję sprzedać nam bilety, ale szybko rezygnuję. Dobrze, ze nie mają tam „Renomy”;). Idziemy do baru, gdzie na jakiś czas się zatrzymujemy. Tu króluje kebab i pewien browar z białą gwiazdą:). Na mieście co zrozumiałe mało ludzi, jednak niesamowity spokój. Zero straży miejskiej, policji, cisza. W żadnym z polskich miast się z czymś takim nie spotkałem. No i piękne, zgrabne Łotyszki. Widać, że dziewczyny jak to w krajach wschodnich, na zajęciach fizycznych sporo gimnastyki miały;). Poza tym naturalne, a nie jak to coraz częściej u nas, gdzie 15-stki już się tapetą zakrywają;:P. Gdyby jeszcze co druga fajek nie paliła, to bym został;)
Najedzeni wracamy tramwajem pod stadion. Jeden wagon, sporo starszych pań, niektóre dość wystraszone. Na szczęście udało nam się wytłumaczyć, że jesteśmy "kulturalni kibice" z Polski:). Kolega z Kolbud zostawił nawet szalik na pamiątek. Kobiety na stadion nie dały się namówić, ale na koniec zaczęły bić brawa. Dochodzimy na stadion, z tymi biletami nie wyszło do końca tak jak się spodziewaliśmy, ale w końcu kupujemy. Spotykamy jeszcze kilka osób z Polski, podchodzi łotewski fan club, robimy zdjęcia. Co prawda policji w ogóle nie było widać, tak już ochrona dość konkretna. Przoduje koleś z Alfy, w berecie na głowie. Ludzi coraz więcej siadają obok nas, nie ukrywam, że wolę na wyjazdach siedzieć w klatce, gdzie sami swoi, a i z dopingiem lepiej się „jedzie”. Atmosfera przyjazna, choć wszystkiego nie rozumiemy. Chwilę przed meczem, spory dym przy trybunie głównej. Teraz na zdjęciu widzę, że nie była to oprawa Łotyszy)). Próbne okrążenia naszych - nie najlepiej to wygląda, szczególnie w wykonaniu juniorów. Zagrzewający spiker - gość potrafił podgrzać atmosferę. Oprawa, o której pisał N. musiała się podobać, było widać zdziwienie i pewną nerwowość, po stronie miejscowych.
Kibice dość spontaniczni. Browar sprzedawany na stadionie, głośny spiker - to i kilka razy z falą ruszyli.
„Nic się nie stało, Wybrzeże…”
Po meczu, podchodzą zawodnicy, dziękujemy im za występ. Nikt nie ukrywa rozczarowania, bo jechaliśmy po zwycięstwo. Sporo osób podchodzi, robi sobie zdjęcia. Otwierają bramy, kto chce może wejść do parkingu. Dobrze, że po 10 biegu wyszło słonce i zrobiło sie ciepło. Pogadaliśmy trochę z zawodnikami i działaczami. Przede wszystkim zarówno trener jak i prezes, muszą poszukać juniora. Tłumaczenie się brakiem czasu, wszyscy rozumiemy, jednak jakieś kroki przydałyby się. Osobiście nie uważam by ta porażka o czymś decydowała. Nadal sądzę, że w takim składzie jaki mamy, musimy wywalczyć awans. W rewanżu na naszym torze, nie przewiduje niespodzianki i straty odrobimy.