Prezesi bydgoskiej Polonii i WTS Wrocław poprosili Ministerstwo Sportu o prześwietlenie władz polskiego żużla. Główne zarzuty: krycie sędziów, którzy ustawiali wyniki meczów, fałszowanie dokumentów, łamanie regulaminu Ekstraligi – pisze Gazeta Wyborcza.
Prezesi obydwu klubów miesiącami zbierali dowody. Od Głównej Komisji Sportu Żużlowego i Polskiego Związku Motorowego domagali się wyjaśnienia wszystkich wątpliwości. Chodzi m.in. o fałszowanie wyników meczów i pomeczowych sprawozdań, łamanie wewnętrznych regulaminów oraz "wsteczne" zatwierdzanie obsad sędziowskich. - Nawet nie raczyli nam udzielić odpowiedzi - mówi prezes Polonii Bydgoszcz Leszek Tillinger.
Tillinger i były szef WTS Wrocław Andrzej Rusko (od grudnia jest szefem piłkarskiej Ekstraklasy SA) postanowili działać ponad głowami władz żużla. "W sezonie 2004, a w szczególności w 2005, mieliśmy do czynienia z przykładami rażącego nieetycznego zachowania sędziów (...), którzy swoimi decyzjami wypaczali wynik sportowy. Bezspornym jest, że istnieją w pełni udokumentowane przypadki zaniechania działania przez prezydium GKSŻ w sytuacjach oczywistych błędów sędziów żużlowych" - piszą prezesi do Ministerstwa Sportu.
(...) Wątpliwości budzą też inne sędziowskie decyzje. Na pomyłkach popełnionych przez sędziego podczas Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Polski miał skorzystać zawodnik Apatora. - Na naszą niekorzyść sędzia pomylił się też w meczu z Unią Leszno, nie dopuszczając do jazdy w XIV wyścigu Piotra Protasiewicza występującego jako rezerwa taktyczna - dodaje Tillinger. Sprawy nie zostały wyjaśnione.
- Sędzia jest tylko człowiekiem i ma prawo do błędu - zapewnia Robert Smoleń, wiceprzewodniczący GKSŻ. - Podstawą do zweryfikowania wyniku meczu mogłaby być tylko udowodniona korupcja.
Gazeta Wyborcza