Nie wiem czy już o tym ktoś nie pisał, bo nie czytałem wszystkich odpowiedzi.
Mecz Falubazu z Wrocławiem w ZG chyba ze dwa lata temu ale mogę się mylic. Łupał był jak djabli słońce razi. Wiadomo kibice obu drużyn razem siedzą razem śpiewają ogólnie atmosfera bardzo pokojowa.
Prezentacja, zawodnicy idą z buta i w pewnym momencie przeskakuje przez bandę na pierwszym łuku kibic przyjezdnych i dawaj rzuca się chyba na śp.Dadosa i obściskuje go, przytula. Wtem ochroniarze wybiegają i gonią go po całej murawie. 3 ich było i nie mogli dogonic, cały staadion rży. W końcu dorwali go i się siłują. Jednego wyłożył, potem drugi gleba (a kibic wcale nie żaden heros, zwykły normalna postura) w koncu złapali jakoś go obezwładnili bardzo nieumiejętnie. I najlepsze w całej opowieści: cały stadion solidarnie: "zostaw kibica ty kurkghmwo zostaw kibica". Kupa śmiechu była na sam początek zawodów.
A i jeszcze jeden motyw mi się przypomniał.Jak kilka lat temu prowadził u nas zawody spiker z czerwonym nosem, i miał w zwyczaju robić zbiórkę wśród kibiców na oponę czy inne drobiazgi dla zawodników. I kibic mógł podejść pod bandę przy wieżyczce i powiedzieć ile daje i dla kogo. I przyjechała do nas drużyna z miasta spikera i jeden z kibiców podbija do bandy i macha że chce dać kasę. Hołyński daje mikrofon a kibic: "daję 1000 zł. dla Franczyszyna na słonecznik." Cały stadion sika w gacie, ale jeszcze śmieszniejsze było, że HOłyński nie załapał i przyjmuje tego tysiaka. (Młodszym kibicom przypomnę, że jest to równowartość obecnych 10 gr. i tyle przed denominacją na stadionie kosztował słonecznik)