Jakub Michalak: Czy dopuszcza Pan możliwość pozostania w Pilskim Klubie Żużlowym?
Robert Miśkowiak: Na dzisiaj wiem tylko, że "nowa Polonia" ma wystartować w I lidze. Działacze kontaktowali się już nawet ze mną, czy nie chciałbym zostać. Wygląda to więc tak, że Piła chce rozmawiać o nowym sezonie, a zapomniała o długach z poprzedniego. Zresztą ja już usłyszałem od działaczy, że o zaległych pieniądzach mogę raczej zapomnieć. Liczę teraz jednak na obniżenie kwoty transferowej (Miśkowiak trafił na listę z astronomiczną sumą 400 tys. zł). Dlatego chcę w tym tygodniu spotkać się z pilskimi działaczami. Po tej rozmowie będę mądrzejszy.
Ile pieniędzy dłużna jest Panu Polonia?
- Za sezon 2003 jest to kwota plus minus 80 tys. złotych. Jednak są jeszcze zaległości sprzed dwóch lat - to jakieś 13 tysięcy złotych, wtedy byłem jeszcze w klubie na statusie amatora. Na te pieniądze nie ma jednak dokumentów, bo słyszałem, że poginęły.
A jeśli nie uda się Panu wynegocjować obniżenia kwoty transferowej, czy rozważa Pan możliwość rocznej karencji?
- To byłaby ostateczność i nie ukrywam, że także sportowy dramat dla mnie. Ale z drugiej strony... Jeśli nie daj Boże, coś by mi się stało, kiedy jeździłbym nadal na żużlu w Pile, to co? Potem przez pięć lat spłacałbym długi? Bo ostatni rok w Polonii był taki, że praktycznie żyłem na pożyczkach. Dzięki nim mogłem w ogóle startować.
Mówi się, że jeśli przy Pana nazwisku pojawi się kwota zero na liście transferowej, wówczas trafi Pan do Atlasu?
- Powiem tak. Nie jest tajemnicą, że chciałbym jeździć w klubie profesjonalnym, wypłacalnym, i na poziomie. Po prostu takim, który zapewnia warunki dalszego rozwoju.
Czy ma Pan jakieś inne oferty?
- Tak, ale w moim przypadku przeszkodą jest cały czas wysoka suma transferowa.
A czy prawdą jest, że Pańską kartę zawodniczą zajął komornik?
- Wolałbym nie wypowiadać się na ten temat.
Wysłał Pan jednak do PZM pismo, w którym prosi Pan o "wskazanie drogi prawnej umożliwiającej dalszą karierę"?
- To prawda. Jeszcze nie dostałem jednak odpowiedzi, a bardzo na nią liczę. Myślę, że PZM odpowie mi na dniach.
Czasu pozostaje jednak coraz mniej. Kontrakty można bowiem podpisywać tylko do końca stycznia.
- Zdaję sobie sprawę z upływającego czasu. Wierzę jednak, że wszystko skończy się dla mnie pomyślnie.