Łukasz Cegliński: Jak ocenisz swój powrót do Warszawy?
Ed O'Bannon: Źle, bo przegraliśmy. Przyjechaliśmy tutaj, żeby wygrać.
To dlaczego przegraliście?
- Bo przeciwnik wykorzystał nasze błędy i osłabienie, kiedy parkiet za pięć fauli opuścił Krzysiek [Wilangowski - red.]. Dopóki on był w grze, było OK. Ale wraz z jego zejściem skończyła się także nasza gra.
Ale Pan zagrał dobrze.
- Nie do końca. Nie jestem zadowolony. Powinniśmy byli wygrać - wtedy bym się cieszył. Mieliśmy szansę, bo przez trzy kwarty walka była wyrównana. W końcówce to jednak Polonia była lepsza.
Jak Pan oceni Vincenta Jonesa?
- Jest piekielnie dobry. Kilkakrotnie całkowicie mnie zaskoczył, głównie wtedy gdy kończył akcje wsadami. Był daleko ode mnie, ale w miarę jak się zbliżał był coraz wyżej i wyżej... Było zabawnie, świetnie się gra przeciwko takim zawodnikom.
Pan też pokazał kilka razy ciekawe zagranie - rzut za trzy punkty o tablicę. Nowy sposób, czy przypadek?
- Chyba nowy sposób (śmiech). Nie, po prostu przy kilku rzutach miałem dużo szczęścia, ale ono też jest potrzebne.
Rozmawiał Łukasz Cegliński
Mówi Wojciech Krajewski
Trzeba żyć przyszłością
Wojciech Borakiewicz: Po ostatniej przegranej ze Spójnią mówił pan, że zawodnicy muszą tę plamę zmazać w Warszawie. Zmazali?
Wojciech Krajewski: Zmazali. Pokazali zaangażowanie w grę i ambicję. Wiem - to, że nie wygraliśmy jest rozczarowujące, ale w sporcie musi być zwycięzca i przegrany. Tym bardziej przykre, że wygrana uciekła nam w końcówce meczu. Graliśmy świetnie do 37 minuty. Ostatnie trzy zdecydowały, że znowu jest porażka. Ogromne znaczenie miała sytuacja, kiedy sędziowie odgwizdali Dantemu faul na Jarutisie przy rzucie za trzy. Jestem przekonany, że tego przewinienia nie było. On trafił trzy razy i z 6 punktów przewagi zrobiły się trzy.
No właśnie Jarutis trafiał, a nasi koszykarze pudłowali z linii rzutów wolnych. Jak można nauczyć zawodowców lepszego trafiania osobistych?
- Tego się już nie da zrobić. To kwestia odpowiedniego doboru koszykarzy.
Miał pan wiele pretensji o brak rozwagi swych zawodników w najważniejszych momentach spotkania.
- Ta sprawa i słaba skuteczność z linii rzutów wolnych zdecydowała o porażce. Nie może być tak, że mówię zawodnikom przed czwartą kwartą, że mamy grać długie akcje i rzucać z pewnych pozycji, a już w pierwszej ktoś mi rzuca w piątej sekundzie. Kiedy prowadziliśmy 12 punktami, chcemy za wszelką cenę i szybko wygrywać jeszcze wyżej, zamiast cierpliwie pracować nad utrzymaniem przewagi.
Dlaczego w takich momentach ucieka z drużyny duch zespołowej walki?
- Ja jestem nowym trenerem, oni są nowymi koszykarzami. Decydujący dla nas będzie i tak play off o pierwszą ósemkę, a jak się nie uda - mecze o utrzymanie. Trzeba żyć przyszłością.