Żużel. Robert Dados do końca sezonu został zawieszony w prawach zawodnika przez WTS Atlas! Na tym nie koniec. Musi zapłacić do kasy klubu 25 tys. zł. W ostatnich trzech tygodniach Dados złamał aż pięć punktów kontraktu. Niektóre z nich wielokrotnie
W czwartek w późnych godzinach wieczornych zarząd WTS Atlas zastanawiał się, czy ukarać Dadosa, czy jeszcze raz dać mu szansę. Prezesi Andrzej Rusko i Krystyna Kloc chcieli też wysłuchać, co na swoje usprawiedliwienie ma sam żużlowiec, który przed tygodniem uciekł ze stacji benzynowej w Zielonej Górze, nie płacąc za paliwo.
Dados nie pojawił się jednak na zarządzie, zadzwonił tylko do klubu, mówiąc, że teraz jest w Grudziądzu (wracał z ligi szwedzkiej) i nie zdąży dojechać, bo zepsuł mu się samochód... Można się domyślać, że takim tłumaczeniem ostatecznie pogrzebał swoje szanse na uniknięcie kar. W efekcie został zawieszony w prawach zawodnika do końca sezonu (od 25 lipca do 31 października). Ponadto musi zapłacić do kasy klubu kwotę 25 tys. zł.
Klubowi działacze przyznają otwarcie, że w ostatnich trzech tygodniach Dados złamał aż pięć punktów indywidualnego kontraktu (m.in. jeździł na motocyklu szosowym), w tym niektóre z nich wielokrotnie. W terminie czternastu dni Dados ma jednak prawo odwołać się do Walnego Zgromadzenia członków klubu. Jest wielce prawdopodobne, że właśnie tak zrobi.
Po zawieszeniu Dadosa Atlas dysponuje już tylko szóstką zawodników (Hancock, Nicholls, Jędrzejak, Drabik, Hampel i Bogińczuk). W niedzielę najprawdopodobniej jedynym rezerwowym będzie niedoświadczony Adrian Płuska.
Wczoraj Dados pojawił się w klubie. Odebrał decyzję zarządu na piśmie. Gdy uświadomił sobie, że został zawieszony, w stronę działaczy rzucił: "A kto wam będzie jeździł?".
Mówi Marek Cieślak
Jakub Michalak: Jak skomentuje Pan decyzję zarządu klubu?
Marek Cieślak (trener WTS Atlas): A co tu komentować? Moje zdanie jest takie, że klub nie miał innego wyjścia. Po prostu w naszym interesie było zrobić wreszcie coś z Dadosem.
Ale w tej sprawie przegraliśmy wszyscy, i my, i Dados. Teraz można tylko żałować, że zasugerowaliśmy się tym, co mówili wiosną lekarze, że Dados musi się czuć potrzebny i tak dalej. Uwierzyliśmy im i wypożyczyliśmy Krzyśka Słabonia do Zielonej Góry... Dziś już wiemy, że nadopiekuńczość w stosunku do Dadosa nie dała żadnego rezultatu. Może te kary zmienią jego podejście. Przecież nie może być tak, że nasz zawodnik opisywany jest we wszystkich ogólnopolskich dziennikach, i to w negatywnym kontekście. Klub nie zasługuje na taką reklamę, a tym bardziej nie zasługuje na nią nasz sponsor.
Kto powiadomił Roberta o decyzji zarządu klubu?
- Dyrektor [Mirosław Busz - red.] wręczył mu pismo, Robert je pokwitował, teraz ma prawo do odwołania.
Jak Robert przyjął tę decyzję?
- Nie chciałbym wypowiadać się na ten temat.
Mówi Andrzej Rusko
Jakub Michalak: Czy zarząd WTS-u był jednomyślny, decydując się na ukaranie Dadosa?
Andrzej Rusko (prezes WTS Atlas): Tak.
Co ostatecznie przepełniło czarę goryczy?
- Tak naprawdę sytuacja po meczu w Zielonej Górze. Mówiliśmy wtedy Robertowi, by uregulował ten dług na stacji benzynowej, złożył zeznania na policji, a w czwartek stawił się na zarządzie klubu. On nic sobie z tego nie robił. Nie pojechał na policję, nie pojawił się na zarządzie. To jest jakaś niezrozumiała sytuacja. On chyba cały czas myśli, że bez niego nie damy sobie rady w lidze. Zresztą, gdy dowiedział się o zawieszeniu, powiedział do nas: "A kto wam będzie jeździł?". Ta wypowiedź najdobitniej oddaje jego podejście do całej sprawy.
Prawda jest jednak taka, że Robert w ostatnich trzech tygodniach złamał aż pięć punktów kontraktu, w tym niektóre z nich wielokrotnie. Nie mógł pozostać bezkarny.
Cała sytuacja na pewno jest dla Pana osobistym rozczarowaniem. To Pan bowiem od dwóch lat uparcie stawiał na Dadosa?
- To nawet więcej niż rozczarowanie... Rzeczywiście, to ja jeszcze w marcu optowałem za tym, by dać Robertowi szansę po tym, co stało się w zimie. Liczyłem na niego. Właśnie z myślą o Robercie wypożyczyliśmy do ZKŻ-etu Krzyśka Słabonia... Wczoraj jednak z czystym sumieniem głosowałem za zawieszeniem Dadosa. On musi zrozumieć, że w społeczeństwie są pewne ogólnie przyjęte normy, których po prostu trzeba przestrzegać.
Co będzie dalej z Dadosem?
- Może się odwołać od decyzji, został już pouczony, jak ma to zrobić.
Oświadczenie WTS-u
Wrocławskie Towarzystwo Sportowe uprzejmie informuje, że w związku z kilkakrotnym naruszeniem postanowień Statutu Klubu i zapisów kontraktowych Zarząd Wrocławskiego Towarzystwa Sportowego na posiedzeniu w dniu 24 lipca 2003 r. postanowił ukarać zawodnika Roberta Dadosa karą zawieszenia w prawach zawodnika na okres od 25.07.2003 do dnia 31.10 2003 r. oraz karą finansową w wysokości 25 000 zł.
Od powyższej uchwały przysługuje zawodnikowi Robertowi Dadosowi odwołanie za pośrednictwem Zarządu Wrocławskiego Towarzystwa Sportowego do Walnego Zgromadzenia Członków WTS złożone w terminie 14 dni od dnia otrzymania pisma.
25 lipca 2003 r.