za gazeta wieczor wroclawia

Ruina a nie drużyna

W połowie ligowych zmagań ocena poczynań wrocławian nie może być dobra. W zasadzie wszyscy jeżdżą poniżej swych możliwości

Powiększ zdjęcie »
Wrocławski Atlas miał w tym sezonie walczyć o mistrzostwo Polski. Narobił nam na to apetytu udanymi występami na początku sezonu. Ale teraz, o zgrozo, z meczu na mecz wrocławianie spisują się coraz gorzej. Z pięciu następnych ligowych pojedynków zespół trenera Marka Cieślaka wygrał zaledwie dwa, tracąc punkty przede wszystkim w meczach wyjazdowych.

Początek sezonu w wykonaniu wrocławian był naprawdę bardzo obiecujący. Mimo kłopotów sprzętowych Krzysztofa Cegielskiego i kontuzji Jarosława Hampela z pierwszych pięciu meczów Atlas wygrał cztery i jeden zremisował. Długo zajmował miejsce na szczycie ligowej tabeli, z którego jednak szybko zaczął się obsuwać.

Już pojedynek w Gdańsku pokazał, że Atlas ma na obcych torach olbrzymie kłopoty. Wybrzeże, uznawane za jedną z najsłabszych drużyn w Ekstralidze, wrocławianie mieli rozbić w pył, a ledwo co zremisowali. I to z wielkim trudem, bo przez pół meczu nie za bardzo wiedzieli, co się dzieje (po 8. biegu Atlas przegrywał już 23:31), a wynik ratował Robert Dados, dla którego był to pierwszy występ w sezonie. Tak po prawdzie Atlas jeden punkt wywieziony z Gdańska w dużej mierze zawdzięcza rywalowi - Markowi Cieślewiczowi, którego maszyna zdefektowała w kluczowym wyścigu.

W kolejnych spotkaniach wyjazdowych było dokładnie tak samo. Pierwsze wyścigi wrocławianie przegrywali z kretesem (w Lesznie nawet 18:30, w Częstochowie 15:21, a w Bydgoszczy 13:23), bo nie mogli dobrać właściwych przełożeń w swoich motocyklach. W konsekwencji albo przegrywali z rywalami już na starcie, albo tracili dobre pozycje na dystansie. Budzili się dopiero w drugiej fazie meczu, gdy trzeba już było odrabiać straty. A to nie zawsze się udawało. Tak jak w Lesznie, gdzie Atlas przegrał dwoma punktami.

W Bydgoszczy więcej szczęścia mieli gospodarze, bo po 8. wyścigu sędzia zakończył zawody ze względu na obfite opady deszczu. Z drugiej jednak strony, gdyby Atlas od początku spotkania jeździł w Bydgoszczy z takim zacięciem jak w jego końcówce (dwa ostatnie biegi wrocławianie wygrali po 5:1), to miałby dzisiaj kolejne dwa punkty więcej.

Mając przed sobą pojedynki ze słabymi Wybrzeżem Gdańsk i Polonią Piła na Stadionie Olimpijskim Atlas ma już praktycznie pewne miejsce w najlepszej czwórce przed drugą fazą rozgrywek. Tyle tylko, że stracone punkty w Gdańsku, Bydgoszczy i Lesznie długo jeszcze będą odbijały się czkawką. Wrocławianom szalenie trudno będzie wyprzedzić w ligowej tabeli przodujących Włókniarza Częstochowa i Apatora Toruń, a to źle wróży przed fazą play off.


Pechowa pogoda
Już dwukrotnie w tym sezonie Atlas przegrywał, bo rywalom pomagała nawet pogoda. Najpierw ulewa we Wrocławiu dała pretekst sędziemu do odwołania meczu z Włókniarzem. Wrocławianie wtedy byli jeszcze w dobrej formie i mogli liczyć na zwycięstwo nad osłabionym rywalem. W nowym terminie było na odwrót. To Atlas był osłabiony, a Włókniarz spisywał się znakomicie i w efekcie wygrał. Potem deszcz pomógł rywalom podczas meczu w Bydgoszczy z Polonią. Wrocławianie zaczęli jak zwykle słabo, ale potem odrobili osiem punktów i po ośmiu wyścigach przegrywali tylko dwoma oczkami. Jeszcze w trakcie ósmego biegu spadł deszcz, a organizatorzy meczu nie starali się specjalnie, by poprawić stan toru. Sędzia zaliczył wynik (23:25) i Atlas znów przegrał.



Rozmowa z Andrzejem Rusko, prezesem wrocławskiego Atlasu
Brakuje nam liderów


Czy po ostatnich porażkach nie stracił pan zaufania do trenera Marka Cieślaka? - zapytaliśmy prezesa Atlasu.

- Absolutnie. Nie widzę powodów, żeby winą za wszystko obarczać trenera.

Dlaczego nasi zawodnicy mają takie kłopoty z dobieraniem właściwych przełożeń w meczach wyjazdowych?

- To nie jest problem wyłącznie trenera Cieślaka. Obserwuję to wszystko z boku i widzę, że przed meczem udziela dobrych wskazówek swoim zawodnikom. Po meczach okazuje się, że miał rację. Żużlowcy uważają się jednak za profesjonalistów i nie zawsze doceniają rady innych.

Może tej drużynie potrzebny jest jakiś wstrząs, żeby zaczęła się lepiej prezentować?

- Nam nie są potrzebne wstrząsy. Nam po prostu brakuje w zespole liderów. Więcej można oczekiwać od Grega Hancocka, a Scott Nicholls udany miał tylko początek sezonu. Teraz nie ma dobrego sprzętu, lecz ciężko jest mu to wytłumaczyć. Wyniki Jarka Hampela to po prostu dramat. Na dodatek zmorą są defekty jego motorów, przez które zespół stracił już trzy duże punkty, a on sam złapał kontuzje w meczu z Zieloną Górą. Ale taki jest sport. Apator ze swoimi gwiazdami miał nie przegrać przez trzy lata, a już teraz ma na koncie trzy porażki.



Oceniamy zawodników Atlasu - ile procent swych możliwości prezentują na torze w tym sezonie

Scott Nicholls (Anglia)

Sezon zaczął świetnie. Był silnym punktem drużyny, z którym niewielu potrafiło wygrać. Dziś jest tylko cieniem tego zawodnika. Często zawodzi, ma słaby sprzęt. Ostatnio powoli jakby wracał do formy z początku sezonu.

Procentowo: 40

Greg Hancock (USA)

Dobrze jeździ parą. Na początku sezonu wygrywał z kolegą z ekipy niemal wszystkie wyścigi. Kiedy jednak trzeba przejąć rolę lidera drużyny, "Herbie” nie zawsze sobie z tym radzi. Niby nie można mieć do niego większych zastrzeżeń, ale też specjalnie Amerykanin nie ma się w tym sezonie czym pochwalić.

Procentowo: 65

Jarosław Hampel

Miał być prawdziwym liderem wrocławskiej ekipy. Tymczasem coraz częściej nie potrafi się wybić nawet ponad ligową przeciętność. Słabe występy nieustannie tłumaczy problemami sprzętowymi. Kibice już zapomnieli o walecznym Hampelu sprzed dwóch lat.

Procentowo: 25

Tomasz Jędrzejak

Bohater wrocławskiego toru, gdzie potrafił wygrywać nawet z samym Tomaszem Gollobem. Na całej linii zawodzi za to na wyjazdach. Dobrze pojechał tylko raz, w ostatnim meczu w Bydgoszczy.

Procentowo: 50

Sławomir Drabik

Początek sezonu wskazywał, że 37-letni Drabik może być rewelacją sezonu. Teraz jeździ bardzo nierówno, bo nawet w jednym meczu beznadziejne wyścigu przeplata spektakularnymi zwycięstwami, jak w Częstochowie.

Procentowo: 40

Robert Dados

Rozpoczął starty najpóźniej ze wszystkich zawodników Atlasu, bo długo zmagał się z osobistymi kłopotami. Teraz rzucono go na głęboką wodę. Musi zastępować kontuzjowanego Krzysztofa Cegielskiego i z tego zadania, mimo że zdarzają mu się wpadki, wywiązuje się całkiem nieźle.

Procentowo: 60

Artur Bogińczuk

Jest wciąż aktualnym mistrzem Polski juniorów, a w lidze spisuje się tragicznie. Najczęściej przywozi same zera lub pojedyncze punkty wywalczone po defektach lub upadkach innych zawodników. Jedyny dobry występ miał w... eliminacjach do finału młodzieżowych mistrzostw Polski.

Procentowo: 10

Brakuje Cegielskiego

3 czerwca wrocławianie stracili swojego lidera - Krzysztofa Cegielskiego. Kiedy uczestnik cyklu Grand Prix uporał się z problemami sprzętowymi i zaczął wreszcie jechać tak, jak sam tego oczekiwał, uległ tragicznemu wypadkowi podczas meczu ligi szwedzkiej. Przeszedł operację kręgosłupa. Odzyskał czucie w nogach, ale nadal nie może nimi poruszać. Wciąż przebywa w szwedzkiej klinice.
Moje podsumowanie:)

Detka roku 2003 dla Andrzeja Rusko za to,:

- ze z najwiekszym budzetem w e-lidze najprawdopodobniej nie zmiesci sie na podium DMP,
- za manewry z hampelem w okresie transferowym,
- za mieszanie w Prezdium GKSZ, wczesniej sprawa transferu hampela i ostatnio dzikie karty dla drabika i hampela,
- za okrzykniecie sie DMP po zwyciestwie w cz-wie,
- za zmarnowanie talentu jarka hampela.

I to wszystko majac do dyspozycji, bogatych sponsorow, telewizje polsat na kazdym meczu, majac za soba tube medialna w postaci tygodnika zuzlowego i to wszystko na nic ....

"Andrzej i tak nie zdobedziesz DMP...."

Ale czy dla walki o zloto DMP - warto poswiecac polski zuzel ?

Jakie ejst wasze zdanie na temat atlasa wroclaw ?

Cz atlas to ruina ?

Moim zdaniem jeszcze nie!
Ale duzo nie braknie.... bo sponsor atlas patrzy i za glowie sie lapie jak sa wydawane (a raczej marnowane) jego pieniadze.