Czas ważnych decyzji w PZU AZS


Wojciech Drzyzga będzie najprawdopodobniej nadal trenerem pierwszoligowego zespołu siatkarzy PZU AZS

Szkoleniowiec olsztyńskiego zespołu ma co prawda kontrakt do 15 lipca i do tego dnia będzie świadczył pracę na rzecz klubu, ale chce jak najszybciej wiedzieć, czy AZS zgodzi się zostawić go na kolejny sezon. Decyzja musi zapaść szybko, bo leży to w interesie nie tylko samego Wojciecha Drzyzgi, który w przypadku negatywnej odpowiedzi musi szukać sobie nowego pracodawcy, ale przede wszystkim zespołu. Trwa okres transferowy i ewentualnie inny trener (co jest raczej mało prawdopodobne) musi szukać zawodników do drużyny, którą zechce budować według własnej wizji. A tę wraz ze sprawozdaniem z minionego sezonu trener Drzyzga przedstawił już zarządowi sekcji PZU AZS.

- Czekam na decyzję, bo jestem zawodowym trenerem i chcę wiedzieć, gdzie będę pracował - powiedział wczoraj "Gazecie" Wojciech Drzyzga. - Poza tym w kontekście pozyskiwania nowych zawodników do zespołu każdy dzień zwłoki działa na niekorzyść PZU AZS. Nie rozmawiamy z kandydatami i po prostu wypadamy z rynku transferowego. A potrzebni są w drużynie dwaj zawodnicy reprezentujący poziom kadry kraju. Muszą to być siatkarze z pierwszej półki, bo tylko takich z osobowością siatkarską, wręcz gwiazd, potrzeba do drużyny PZU AZS.

Co powie Rektor?

O sprawie ewentualnego pozostawienia trenera Drzyzgi na funkcji trenera zespołu PZU AZS rozmawiał wczoraj zarząd sekcji. Rozważano wszystkie za i przeciw. Wiążąca decyzja nie mogła być jednak podjęta, bo w zebraniu nie uczestniczył prof. Ryszard Górecki, prezes AZS-u i rektor Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Rektor jest za granicą i dopiero po powrocie, a będzie to w następnym tygodniu, można spodziewać się wiążących decyzji. Nie można wykluczać, że zarząd, a w zasadzie rektor Górecki, który będzie miał (i ma w rzeczywistości) ostatnie słowo, nie zechce Drzyzgi. Wówczas trzeba będzie szukać innego kandydata. Nie należy się jednak spodziewać nikogo z zewnątrz, bo najlepsi już mają zatrudnienie. Zarząd proponowałby pewnie w takiej sytuacji prowadzenie zespołu któremuś z trenerów miejscowych. A tych w Olsztynie nie brakuje. To jednak scenariusz najmniej prawdopodobny i najmniej rozsądny, gdyż szukanie nowego trenera i jego wdrażanie w sprawy drużyny rozciągnie się w czasie, a ten pracuje zdecydowanie na niekorzyść AZS-u - jeśli w klubie myślą o budowie silnego zespołu na kolejny sezon.

Na miarę możliwości

Piąte miejsce w lidze, które zajęli akademicy, oceniane jest przez zarządzających sekcją jako wynik na miarę możliwości sportowych drużyny oraz finansowych klubu.

- Ogólnie postawę drużyny w lidze oceniam pozytywnie - mówi Bogusław Cieciórski, dyrektor AZS-u Uniwersytet Warmińsko-Mazurski i niegdyś trener pierwszej drużyny akademików. - W sezonie były niepowodzenia, ale też i wiele dobrego. Zespół potrafił wygrywać mecze z obecnym mistrzem Polski, choć zdarzały się też porażki. Zwłaszcza styczeń był bardzo nieprzyjemny, bo wówczas drużyna, przetrzebiona kontuzjami i chorobami, prezentowała się nie najlepiej. Z kolei w fazie play off zespół pokazał się z bardzo dobrej strony, wygrywając rywalizację o piąte miejsce ze Skrą Bełchatów, która miała większy budżet na sezon niż nasza drużyna. Poza tym przed sezonem niewiele osób przewidywało, że liga będzie aż tak bardzo silna. W Kędzierzynie czy Częstochowie dokonano zmian w zespołach i okazały się one bardzo pozytywne. Solidne i bardzo dobre zespoły stworzyli też działacze i trenerzy z Sosnowca i Jastrzębia.

Zagrywka i atak

W AZS-ie myślą już o kolejnym sezonie, w którym drużyna mogłaby powalczyć o podium mistrzostw Polski. Jest to możliwe, ale pod pewnymi warunkami.

- Na pewno powinniśmy dokonać korekt w zespole - mówi Bogusław Cieciórski. - Zawodnicy klasowego zespołu, a taki mamy nadzieję posiadać, muszą grać bezbłędną zagrywkę, bo ten element w znacznej mierze decyduje o powodzeniu kolejnych poczynań drużyny w meczu. Poza tym potrzebny jest nam zawodnik w rodzaju Pawła Papke, który skutecznie skończy atakiem akcje zespołu. Taką role spełniał u nas Mariusz Sordyl, ale tylko wówczas, kiedy był zdrowy.

Teraz brąz?

Olsztyniacy, występujący od dwóch sezonów pod szyldem AZS-u i PZU, grają za pieniądze Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego oraz przede wszystkich możnego sponsora, jakim jest bez wątpienia firma ubezpieczeniowa. PZU związało się z uczelnianą sekcją siatkówki na trzy lata, z nadzieją, że zespół wspomoże firmę reklamowo i że wyniki AZS-u będą kojarzyły ich z sukcesem. Tymczasem w pierwszym roku finansowania zespołu sponsor dostał w zamian siódme miejsce w lidze, a w zakończonym niedawno sezonie piąte. Progresja jest, i gdyby dywagować, jak będzie za rok, w ostatnim roku finansowania akademików przez PZU, powinien być wreszcie medal. Brązowy, bo wydaje się, iż złoty i srebrny na razie zarezerwowany jest dla drużyn z Kędzierzyna i Częstochowy.

/www.gazeta.pl/