30-letni duński żużlowiec, urodzony w Odense, wychowanek Flejsted. Od dziewięciu lat jeździ na polskich torach. Zna go każdy fan żużla i niemal w każdym budzi wielkie emocje. U niektórych pozytywne, u innych negatywne. O kim mowa? Oczywiście o Nicki Pedersenie.
W tym roku o „Powerze” zrobiło się bardzo głośno – nawet bardziej, gdy w sezonie 2003 zdobywał tytuł Mistrza Świata. Od początku tego roku Nicki zachwyca formą. Nie o tym jednak kibice mówią, a dziennikarze piszą. Zdecydowanie więcej uwagi poświęcają temu, że Nicki jest (według nich oczywiście) brutalem, chamem itd.
Wszystko zaczęło się po Grand Prix Szwecji w Eskilstunie. Nicki spowodował upadek Wiesława Jagusia. Natychmiast zaczęła się na niego wielka nagonka, a epitetów na jego temat nie warto tutaj publikować. Na szczęście nie wszyscy dali się ponieść emocjom. Wystarczyło się spokojnie przyjrzeć, aby zobaczyć, że faul Pedersena nie był specjalny. Nie uderzył w Jagusia z premedytacją, było to typowe zdarzenie jakich w żużlu dużo. Zresztą w tych samych zawodach podobnie na torze zachował się Jason Crump. Tylko, że w przypadku Australijczyka na szczęście nikt nie jechał po jego prawicy. Uparci przeciwnicy Nickiego widzieli to jednak inaczej...
Tuż po wspomnianej rundzie GP, w „Super Expressie” ukazał się wywiad z Duńczykiem, w którym czytamy wiele jego odważnych wypowiedzi. Ci, którzy go znają od razu wiedzieli, że ta rozmowa „śmierdzi”. Jak się okazało – mieli racje. „Dziennikarz” całkowicie zmyślił rozmowę z Duńczykiem. Niestety - w Polsce są też osoby, które piszą teksty na podstawie słów, których ktoś nigdy nie wypowiedział! Przykład? Od cytatu z tego zmyślonego wywiadu rozpoczyna się felieton redaktora Bartłomieja Czekańskiego w najnowszym numerze Tygodnika Żużlowego...
Pozostając przy tej jedynej branżowej gazecie w naszym kraju, to warto wspomnieć o tym, jak redaktor Łukasz Mordarski opisał sytuacje po półfinale GP w Eskilstunie. Wtedy to Nicki Pedersen pokazał w kierunku Tomasza Golloba wyciągnięty środkowy palec. Wszystko się zgadza, ale dlaczego redaktor Mordarski nie opisał tego, że kilka sekund później kapitan reprezentacji Polski kopnął Duńczyka? Postawy Nickiego nie chwalę, ale czy bardziej mogło zaszkodzić pokazanie palca, czy kopanie człowieka, który wcześniej uczestniczył w groźnym upadku? Dodatkowo redaktor Mordarski pozwala sobie na następujący tekst: „Można o nim mówić, że jest chamem”. To ja pytam – panie Łukaszu, a kto panu takie pozwolenie dał? Skoro Nicki pokazujący środkowy palec jest według pana chamem, to jak nazwać Golloba, który kopnął Duńczyka? Zresztą pozostając przy pana rozumowaniu - „chamem” należy nazwać także Jasona Crumpa, Tony Rickardssona, samego Golloba i wielu, wielu innych. Oni także nie raz pokazywali przeciwnikom różne gesty, na czele z środkowymi palcami. Więc dlaczego redaktor Mordarski pozwala sobie na zatajanie prawdy? Być może dlatego, że jest z Tarnowa, gdzie przecież jeździ Tomek Gollob, a może dlatego, że chodzi tu właśnie o Nickiego Pedersena?
Gdyby to był inny zawodnik, pewnie tematu by nie było, ale tutaj chodzi przecież właśnie o „Powera”! A jak czytam, to przecież jest brutal i ile to on już zawodników nie połamał! Ciekawe jest jednak to, że gdy poprosiłem użytkowników największego polskiego forum żużlowego o przykłady tej brutalnej jazdy Duńczyka, to nastąpiła cisza.
Skąd więc ta wielka niechęć w Polsce do Pedersena? Wszystko zaczęło się 10 lat temu, podczas finału IMŚJ. Jak donosiły wtedy polskie media, a teraz część kibiców głupio powtarza, „Power” zahamował karierę Rafała Dobruckiego i w dodatku specjalnie go faulował, po to tylko, żeby ten nie wywalczył tytułu. Ci kibice nie pamiętają, albo nie chcą pamiętać o tym, że po upadkach z Nickim, „Rafi” kontynuował zawody. A na mistrzowski tytuł i tak nie miał szans, ponieważ wcześniej zaliczył defekt maszyny. Ale stereotyp „chama” Pedersena wśród Polaków pozostał...
Warto jednak zauważyć, że on sam także jest często faulowany. Niedawno mieliśmy tego przykład – w GP Danii jego rodak Hans Andersen wyraźnie poszerzył łuk, przyciskając „Powera” do bandy. Podczas derbowego meczu Stali Rzeszów z Unią Tarnów, zawodnik gości Rune Holta zachował się podobnie. Co ciekawego jednak, po tamtych sytuacjach „wspaniali” polscy kibice pisali, że „taki jest przecież żużel”... Dlaczego więc, gdy czasami Nicki pojedzie na granicy ryzyka, to inaczej podchodzą do sprawy? Może bierze się to z zazdrości? W końcu nie jeden marzy, aby mieć takiego żużlowca jak Pedersen w swoim zespole.
Nicki to profesjonalista w każdym calu. Od początku kariery miał jeden cel – mistrzowski tytuł. Poświęcił wiele, ale ciężką pracą zdobył to, o czym marzył. A przecież w juniorskich rozgrywkach przegrywał z takimi żużlowcami jak Protasiewicz, Ułamek, czy nawet Rafał Kowalski! Wspomniani tu żużlowcy wybrali jednak inną drogę. Nicki nie ciułał punktów w niedzielne popołudnie, czy w jakiś podrzędnych rozgrywkach. On w bardzo młodym wieku wybrał się na Wyspy, starał się jeździć jak najwięcej. I tak zostało do dziś – kilka zawodów w tygodniu. Na pytanie czy go to nie męczy, zawsze odpowiada ze śmiechem, ze o to tylko w Polsce go pytają. Ale taki właśnie jest Pedersen, tacy są inni ze światowej czołówki. Tylko ciężką pracą i wieloma wyrzeczeniami można dojść na szczyt. Polacy wolą narzekać na Pedersena, szukać teorii spiskowych i generalnie mówić o tym, jacy to oni są pokrzywdzeni i zmęczeni jazdą. Ich wybór. Nicki woli być najlepszy i będzie, ku uciesze swoich fanów. A tytułu wywalczonego w 2003 roku, oraz emocji, których dostarcza swoim kibicom, nic i nikt nie zabierze. Nawet teksty kibiców i dziennikarzy z Polski.