Adam Małysz przeszedł do narciarskiej historii Norwegii zwyciężając ubiegłej niedzieli, jako jedyny zagraniczny skoczek, po raz trzeci na skoczni Holemnkollen. Sztuka ta w całej historii obiektu udała się tylko dwóm Norwegom.
Adam Małysz poprzednio wygrał konkursy w Oslo w latach 1996 i 2001. "W niedzielę stał się królem Holmenkollen" - pisze dziennik "Aftenposten".
"Małysz skoczył najdalej, był klasą dla siebie, poza zasięgiem wszystkich. Co ciekawe zrobił to z najniższą prędkością na rozbiegu spośród czołowych 24 skoczków w punktacji konkursu. Ten największy obecnie polski sportowiec objął prowadzenie w punktacji pucharu świata. Choć przewaga nie jest duża, to nie ma wątpliwości, kto siedzi za kierownicą tegorocznego cyklu zmagań pucharowych" - pisze "Aftenposten".
Dziennik wyjaśnia tajemnicę "tak fantastycznych skoków" Małysza.
"Jest to proste. Według norweskiej teorii jest to stosunek ogromnej siły do masy ciała. Należy tylko ten współczynnik wymieszać z ekstremalnym talentem, pięknym stylem, ogromną odwagą i otrzymujemy trzykrotnego zwycięzcę Holmenkollen".
Norwegowie zostali skrytykowani przez ekipę niemiecką za to, że posiadając zawodnika na drugim miejscu naciskali na unieważnienie drugiej serii skoków. Taką opinię wyraził m.in. Sven Hannawald w wywiadzie dla telewizji niemieckiej.
"Oczywiście takie zarzuty są naturalne. Byliśmy na swoim terytorium, mieliśmy swoje kierownictwo techniczne skoków i mieliśmy drugie miejsce. Mamy świadomość, że nam się to zarzuca, lecz doprawdy, w tym przypadku decyzja była obiektywna" - powiedział kierownik norweskiej ekipy Jan Erik Aalbu.
Najbardziej dyskutowanym tematem w Norwegii są warunki pogodowe na skoczni, na której po raz trzeci z rzędu panuje gęsta mgła, która psuje nie tylko same skoki, ale całą oprawę konkursu, przynosząc też organizatorom straty. Rozpoczęła się debata, czy nie przesunąć konkursu rozgrywanego tradycyjnie w marcu na luty, a nawet na koniec stycznia.
Nie chodzi o sam konkurs skoków lecz o całą imprezę Skifestivallen. Mgła spowodowała, że także bieg sprinterski rozgrywany był w czwartek przy pustych trybunach. Już podjęto decyzję o rozegraniu tej konkurencji w przyszłym roku, ze względu na publiczność, w centrum miasta.
Na konkurs skoków, zamiast spodziewanych 50.000 widzów, przyszło ich zaledwie kilkanaście tysięcy. Są to ogromne straty finansowe dla organizatorów. Na mgłę narzekają również sponsorzy ze względu na mała widoczność reklam.
"Aftenposten" pisze: "Kierownictwo obiektu ma ambicję organizacji mistrzostw świata w 2009 roku. Dlatego naszym wielkim marzeniem było pokazanie całemu światu wspaniale położonej skoczni, tysięcy widzów i wspaniałych zawodów przy pięknej pogodzie. Skończyło się na tym, że nikt nic nie widział. Nawet skoczkowie."
Statystycznie jednak Holmenkollen posiada w roku najwięcej słońca i śniegu w całej Norwegii, a konkurs skoków został odwołany w całości tylko jeden raz w 111-letniej historii tego obiektu.
"Przed laty organizacja potrójnego turnieju skandynawskiego wymagała synchronizacji czasowej ze szwedzkim Falun i fińskim Lahti i miała duże znaczenie dla ekip przebywających przez wiele dni w Skandynawii. Dzisiaj czas podróży w Europie jest tak krótki, że nie ma to już znaczenia" - komentuje "Aftenposten".