Gdy na stadion przychodziły tysiące kibiców, na trybunach widniały niebiesko-żółte flagi, a wiatr roznosił melodię "Staleczka Gorzów sialala la la...", aż chciało się żyć! Młoda, ambitna drużyna dzielnie zmierzała po zwycięstwa. Każdy miał swojego bohatera i chociaż na chwilę mógł zapomnieć o codziennym życiu. Nic nie zapowiadało porażki, która przyszła niespodziewanie szybko. W jednej chwili zabrała idoli i sukcesy. Niektórzy pożegnali się bardzo grzecznie, kulturalnie i obeszło się na cichym pochlipywaniu. O innych nie będę mówić... Dziś, w atmosferze pierwszej ligi nie pozostaje nam nic innego, jak powspominać sobie stare, dobre czasy...

Pamiętam dobrze taką scenkę. Gorzów skąpany w wannie radości, bo Staleczka wygrała właśnie mecz. Nie byle z kim, bo z Apatorem! Stoję z przyjaciółką w parkingu i rozmyślam jeszcze o minionym sukcesie. Gwiazdy już dawno poszły pod prysznic, by ochłodzić rozgrzane emocje. Słychać jedynie szepty podekscytowanych kibiców i szmery machaników chowających motocykle. Ciszę tą zakłócił nagle pisk dzieciaków, które czatowały z notesami i długopisami na swoich idoli. W drzwiach pojawił się Jason Crump... Cała gromadka rzuciła się w stronę idola licząc na autograf. Crumpi ubrany w luźny t-shirt i sportowe spodnie, uśmiechnął się radośnie i... rzucił w małą ucieczkę. Tak, pamiętam świetnie sympatycznego australijczyka biegającego po parkingu gorzowskiej Stali. Trener Chomski spojrzał się tylko i żartobliwie pokiwal głową...

W długiej histori gorzowskiego klubu Jason zapisał się złotymi literami. No, czerwonymi, jak kto woli... Zawsze uśmiechnięty i niezwykle sympatyczny. Dostarczał kibicom wielu pozytywnych emocji, niejednokrotnie zapewniając cenne zwycięstwa.Uwielbiałam wpadać do parkingu właśnie dla Jasona. Po autograf, zdjęcie, czy po prostu pogadać, pogratulować zwycięstwa. Niezwykle miły jest to człowiek. Dla niego nigdy nie żałowałam angielskich, wyszukanych zwrotów. Crumpi patrzył z podziwem i rzucał serdeczne "of course". Miło nam się tak gewędziło i aż dziw mnie bierze, gdy widzę niechęć do Crumpa wrosławskich kibiców. Grupa dobrze niepoinformowanych fanów przysprządziła Crumpiemu wielu zmartwień, o które zadbała poźniej również i prasa... W zachowaniu "Rudego" podczas SWC doszukiwano się różnych podtekstów. Jason pokazał publiczności po prostu australijską flagę... Cóż poradzić na to, że miał ją w tym, a nie innym miejscu. Dziś już chyba można się przyznać, że postąpiono niegrzecznie. Jason ma swój wybuchowy charakter i nic na to nie poradzimy, ale on w przeciwieństwie do kibiców-przeprosił. Mam ogromną nadzieję, że fani Wrocławskiej drużyny nie noszą już do niego urazy.

Nie ma już kangura na gorzowskim obiekcie. Jego ruda czupryna nie rzuca się już wszystkim w oczy i co tu dużo mówić... smutniej się jakoś zrobiło. My jednak oglądamy Crumpiego podczas Grand Prix i wspominamy, jak to cieszył się i w akcie radości pokazywal swój słynny gest. Cicho w sercu marzymy, że będzie lepiej... Powrócimy do grona najlepszych polskich drużyn i powitamy jeszcze Jasona.
Zakladam ten temat poraz drugi i nie chce mi sie juz pisac opini na temat tego tekstu, napisalem wczesniej a teraz juz mi sie nie chce sram na to i mam taka prozbe do wroclawian a mianowicie chodzi mi oto zeby skomentowali ten kawalek gdzie autorka dziwi sie nam worclawiana do Crumpa widac ze jest z gorzowa i nie jest w temacie wiec po co to pisze jak naprawde nie wie jak sprawa z crumpem wygladala??

P.S.

Po jakiego **** na przegladzie jest link skomentuj na forum jezeli ja skomentowalem ten tekst i temat zostal skasowany?? moze na przegladzie sie pomylili i tam nie powinien byc link do tego forum??

Stojko Ultras SPARTA WROCŁAW

Pozdrawiam