-Jednak juz kilka tygodni temu pisał pan w "Przeglądzie Sportowym", że Piotr zmieni otoczenie.
-O tym, że znajdzie innego pracodawcę byłem przekonany .Protasiewicz nie pasował chyba do wizerunku drużyny tworzonej przez zarząd klubu. Sam natomiast nie mieścił sie w pewnym układzie towarzysko-personalnym. Pisząc o jego odejściu pomyliłem się tylko w liczbie kilometrów. Sugerowalem, że wróci do Wrocławia. Tymczasem słychać, ze może znaleźć się bliżej naszego miasta-w Toruniu.
-Co pan miał na myśli , mowiac, ze Protasiewicz nie mieścil się w ukladzie towarzysko-personalnym?
-Od chwili, gdy pojawił się w Polonii miał znacznie zawyzoną ocene swoich możliwosci.To, ze pozycje lidera zespołu piastował moj syn Tomasz, mocno komplikowało mu zycie.Przypuszczam, ze teraz poszuka sobie miejsca, w którym mógłby być pierwszplanowym żuzlowcem.
-Przyzna pan, ze trudno przygotować sie do sezonu bez pieniędzy a tych zawodnik nie mógł się doczekac.
-Był zapraszany do podjecia rozmów, ale nie chciał tego uczynić. Zawodnik mówił, ze musi przygotowac sie do sezonu, a brak kasy z Polonii miał przekreslic możliwosci walki w Grand Prix. W ocenie tych szans bylbym ostrożny, bo narazie w elicie nic nie pokazał. Widać jednak wyraźnie, że poczynanim Protasiewicza przyświeca aspekt finansowy. Klub nie spelnił żądań, a on podjął decyzję o zmianie barw. Gadanie o najtrudniejszych dniach w życiu, to czysta demagogia z jego strony.
Ci, ktorzy chcieli jeździć w Bydgoszczy nadal będą tu występować. Udowodnili to działaniem, a nie pustymi deklaracjami.