za gazeta wieczór wrocławia
Żużel: Atlas przegrywa mecz za meczem, bo zawodzą jego liderzy
- Liczbą błędów, które popełnili nasi zawodnicy w niedzielę walcząc z Apatorem, można obdzielić kilka meczów. Należałoby ich skierować do szkółki, żeby się nauczyli, jak nie należy jeździć. Nie oszukujmy się, że nic się nie stało - komentuje ostatnią porażkę swego zespołu prezes Atlasu, Andrzej Rusko.
Wrocławianie z ostatnich czterech meczów przegrali trzy i spadli na piąte miejsce w tabeli. To ważne, bo tylko cztery pierwsze drużyny po rundzie zasadniczej (do rozegrania pozostały jeszcze trzy kolejki) będą walczyć dalej o medale. Atlas wciąż ma szansę, by zakwalifikować się do pierwszej czwórki, ale przede wszystkim liderzy ekipy muszą wreszcie zacząć dobrze jeździć.
Wyć się chce
Pod nieobecność Krzysztofa Cegielskiego tymi liderami mieli być Scott Nicholls i Jarosław Hampel. Tylko, że oni zamiast jeździć lepiej od swoich kolegów z drużyny, jeżdżą jeszcze gorzej. W Toruniu zdobyli po zaledwie cztery punkty. Znając ich możliwości, powinni po dwanaście. - Nicholls upiera się, że ma dobry sprzęt, a my od dwóch miesięcy mówimy mu, że tak nie jest nie. Wyciągamy w stosunku do niego konsekwencje finansowe, wstrzymując od miesiąca wypłatę części pieniędzy kontraktowych. Scott nie zgadza się z sankcjami. Jednak wie, co musi zrobić, żeby sytuacja wróciła do normy. Żądamy od niego wywiązywania się ze swoich obowiązków - analizuje prezes Rusko.
Podczas meczu z Apatorem trener Cieślak tłumaczył swoim podopiecznym, że trzeba jechać jak najbliżej krawężnika i to wystarczy do zwycięstwa. Zawodnicy robili na odwrót - wyjeżdżali na zewnątrz toru i gubili punkty. - W takich sytuacjach wyć się chce. Tym bardziej, że tor w Toruniu jest bardzo czytelny. Po pierwszych błędach znowu zebraliśmy chłopaków i tłumaczyliśmy, że mają pilnować wewnętrznego toru jazdy. Ale oni chcieli być mądrzejsi - komentuje trener Marek Cieślak.
Nudne tłumaczenia
Nicholls świetny miał tylko początek sezonu. Od szóstej kolejki zaczął jeździć słabo, a w niektórych meczach wręcz kompromitująco. Hampel, w przeciwieństwie do Nichollsa, w lidze polskiej słabo jeździ od samego początku sezonu. Tylko dwa razy pojechał, tak jak oczekują tego działacze i kibice Atlasu - w spotkaniach z Włókniarzem w Częstochowie i z Apatorem we Wrocławiu. Tradycją stało się już, że Hampel potrzebuje trzech wyścigów, by dopasować się do toru i wybrać najlepszy motocykl. Kiedy już dobrze jeździ na początku meczu, zawodzi na całej linii w jego końcówce. Tłumaczenia Hampela, że miał problemy sprzętowe, stają się już nudne. - Mam już serdecznie tego dość - mówi Cieślak. - Na Jarka znaleźliśmy już jednak receptę. Ma zrezygnować ze stratów w lidze angielskiej, bo przez nie jest cieniem samego siebie. Jest przemęczony i dlatego jeździ słabo - dodaje szkoleniowiec.